XII

656 34 1
                                    

Victoria POV.

Dziś byłam wyjątkowo wkurwiona, Alice w ostatnim momencie łaskawie poinformowała mnie, że nie może przyjść do pracy bo musi odebrać jakąś ciotkę z lotniska, która zamierza spędzić u niej dwa dni a nie zostawi jej samej bo stara wariatka puści jej mieszkanie z dymem.
Na skręcenie karku jechałam do Newcastle z hotelu w Sheffield w, którym tego dnia zamierzałam pracować.
Korki na autostradzie przedłużyły moją podróż o godzinę co dodatkowo doprowadzało mnie do szału.

-Cześć Miriam.- Przywitałam się pospiesznie z recepcjonistką, gdy tylko weszłam do hotelu.

- O dzień dobry. Myślałam, że dziś Alice jest na zmianie.- Powiedziała poprawiając swoje okulary na nosie.

-Mała zmiana planów. Również cieszę się, że Cię widzę.- Nie czekając na odpowiedź wbiegłam schodami na piętro dostrzegając na końcu korytarza Sarę w towarzystwie Jacoba, chłopak szedł za blondynką bezczelnie wgapiając się w jej tyłek co momentalnie podniosło mi ciśnienie. Co on kurwa sobie wyobraża!? Już chciałam podejść tam i szybko zmazać jego durny uśmieszek z twarzy, gdy zdałam sobie sprawę z tego co ja właściwie odwalam. Przecież widzę ją trzeci raz w życiu i nawet się dobrze nie znamy a mimo to te jej błękitne oczy utkwiły w mojej głowie a na wspomnienie tego jak słodka i bezbronna była śpiąc w moim łóżku..Giordano ogarnij się! Przecież ona była najebana jak szpadel.
Karcąc samą siebie w myślach niepostrzeżenie wślizgnęłam się do swojego biura od razu rozsiadając się w fotelu przy laptopie.

Kończyłam właśnie sporządzać grafik na kolejny miesiąc, gdy do pokoju weszła Caroline widocznie zaskoczona i przestraszona tym, że ujrzała mnie zamiast mojej przyjaciółki.

-Oh, P-pani Victoria, ja właśnie przyniosłam terminarz wityt na następny tydzień.- Sekretarka stanęła w miejscu pocierając w palcach kartkę.

-To zostaw to tutaj, na co czekasz? Na oklaski?- Wskazałam jej miejsce na biurku czekając aż odłoży dokument i zejdzie mi jak najszybciej z oczu. Dziewczyna podeszła niepewnie i już chciała się odwrócić, gdy zahaczyła dłonią o kubek z wodą, który przechylił się wylewając zawartość na resztę papierów leżących przy laptopie. Przez twarz Caroline  przemknęła cała gama emocji, ale najbardziej widoczne było przerażenie.

-Ja, ja przepraszam najmocniej, wszystko posprzątam.- Cała roztrzęsiona próbowała wytrzeć własnym rękawem kałużę na biurku powstałą w wyniku tej sytuacji. Wzięłam głęboki wdech starając się nie eksplodować z wkurwienia i przy okazji nie zabić ją na miejscu i spojrzałam dziewczynie w oczy.

-Caroline przypomnij mi dlaczego Cię zatrudniłam.

-Naprawdę przepraszam. N-nie wiem..- Spuściła wzrok przerywając wycieranie blatu.

-Tych powodów było naprawdę mało, ale za to jest coraz więcej powodów, które utwierdzają mnie przy tym by Cię zwolnić. Jesteś niekompetentną, niezdarną, niezorganizowaną, głupiutką dziewczynką, która maże się za każdym razem, gdy ktoś krzywo na nią spojrzy. Weźmiesz teraz wszystkie te dokumenty i zrobisz kopie każdego z nich. Masz na to pół godziny.- Prawie biegnąc opuściła moje biuro zostawiając po sobie zapach słodkich perfum przez, które poczułam mdłości.

Sara POV.

Kończyłam właśnie sprzątać ostatni z pokoi, gdy do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty  Jacob rozsiadając się na łóżku.

-Zabieraj stąd te swoje cztery litery, dopiero zmieniłam pościel.- Warknęłam na chłopaka na co wstał unosząc ręce do góry w geście poddania.

-Już dobrze nie złość się ślicznotko.- Odpowiedział radośnie a ja mimowolnie przypomniałam sobie jak do niedawna nazywał mnie tak Paul. Szkoda, że od dłuższego czasu już tego nie robi.

-Za pół godziny kończymy zmianę, masz jakieś plany na wieczór?

-Tak, oczekiwanie na autobus, kąpiel i sen.- Chwyciłam za ścierkę i płyn by przetrzeć kurze.

-Nie chciała byś wyjść ze mną na krótki spacer?- Podszedł blisko tak, że w moje nozdrza uderzył przyjemny zapach wody kolońskiej.

-Wybacz, dziś był mój pierwszy dzień i jestem naprawdę zmęczona tym wszystkim.- Odpowiedziałam bez namysłu, ale dostrzegłam cień zawodu na twarzy bruneta.

-To chociaż pozwól, że odwiozę Cię do domu.

-Dobrze, jeśli tak bardzo Ci na tym zależy.- Odwróciłam się w jego stronę czując, że mnie obserwuje. Poczułam się niezręcznie. Jacob był naprawdę przystojnym i uroczym facetem, ale nie potrafiła bym zrobić czegoś co mogło by zranić Paula bo przecież nadal kocham go tak samo mocno.

Dokończyłam sprzątanie i razem z chłopakiem opuściliśmy pokój zatrzymując się na korytarzu.

-Idę się przebrać i będę czekał na Ciebie przed hotelem. Nie zapomnij odbić swojej karty na recepcji.- Puścił mi oczko i zniknął za drzwiami męskiej szatni a ja już chciałam skierować się w swoją stronę, gdy dostrzegłam przed sobą Victorie, która jakby nagle wyrosła z ziemi. Serce od razu zaczęło gubić rytm na jej widok.

-Podrywa Cię?- Zapytała od razu nawet nie trudząc się przywitaniem. Jej wzrok jak zawsze przeszywał mnie na wylot a szczęka widocznie się zacisnęła.

-Nie, jest po prostu miły.- Kobieta przesunęła szczupłą dłonią po swoich czarnych, gęstych włosach i uniosła brwi jak, gdyby nie wierzyła w to co powiedziałam.

-Uważaj na niego, jest miły dla każdej ładnej dziewczyny. Jak pierwszy dzień w pracy?- Zapytała a ja nie mogłam uspokoić swojego oddechu słysząc jej słowa. Czyżby uważała mnie za ładną?

-Wszystko okey, Jacob wyjaśnił mi dokładnie na czym polegają obowiązki, które będę wykonywać.- W tym momencie jej spojrzenie utkwiło na mojej ręce. Chciałam ją schować, ale nie miałam nawet, gdzie więc machinalnie położyłam drugą dłoń przykrywając nią bandaż.

-Co Ci się stało?- Zapytała nie przestając obserwować mojego zachowania i zmieszania, które było coraz bardziej wyraźne z każdą kolejną sekundą.

-Nic takiego, naciągnęłam sobie mięsień na imprezie.- Byłam pewna, że ona wie, iż teraz kłamię. Boże co ta kobieta ma w sobie, że tak na mnie działa. Jak tylko ją widzę zaczynam się stresować, jąkać i mieszać a jednocześnie onieśmiela mnie swoją urodą powodując, że czerwienię się jak idiotka co pewnie miejsce ma nawet w tej chwili bo czuję jak moje policzki płoną żywym ogniem.
W tym momencie wyszedł Jacob zdziwiony tym, że nadal tutaj stoję w uniformie zamiast przygotować się do wyjścia.

-Sara. Czekam przy wyjściu.- Przypomniał mi jak, gdybym miała sklerozę i nie pamiętała, że powiedział mi to pięć minut temu.

-Jacob nie wysilaj się, jedź do domu bo ja muszę jeszcze z Sarą porozmawiać.- Powiedziała to stanowczo a mnie momentalnie przeszedł dreszcz. O czym ona chce ze mną rozmawiać?

-Ale..- Zawahał się patrząc raz na mnie a raz na Victorie.

-Nie martw się, wróci do domu cała i zdrowa.- Chłopak uśmiechnął się smutno i ruszył przed siebie zostawiając mnie sam na sam z Giordano.

Mów do mnie szeptem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz