XV

602 34 1
                                    

-Caroline, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł.- Wyszeptałam trzymając w dłoni butelkę białego wina firmy "Obssesion". Znajdowałyśmy się właśnie w jednym z parków przy hotelu Ricchezza, dziewczyna zaparkowała swój samochód nieopodal. Dziś zamierzałyśmy wrócić taksówką, więc na tym parkingu będzie czekał do Poniedziałku.

-Sara daj spokój tam pewnie każdy już będzie po małej dawce.- Wyszczerzyła swoje białe zęby w uśmiechu i zabierając wino z moich rąk odkorkowała je zręcznym ruchem i rozlała do plastikowych kubków stojących na ławce.

-No właśnie, po małej dawce a nie po całej butelce. Poważnie musimy pić z tych kubków? - Rozejrzałam się na boki sprawdzając czy nikt nas nie widzi.

-A co Ci się nie podoba?- Podała mi jeden kubek, który niepewnie od niej wzięłam i stanęła na przeciwko mnie.

-To, że wyglądamy jak menelki.

-Poważnie? W takiej kreacji?- Uniosła brwi zdziwiona, ale również rozejrzała się czy nikt nas nie obserwuje.- W sumie mam to gdzieś, dziś chcę się zabawić!- Przyłożyła swój plastikowy kubek do mojego w ramach toastu i wzięłyśmy pierwszego łyka. Było naprawdę dobre.

Pierwsza butelka błyskawicznie została przez nas opróżniona do końca, alkohol przyjemnie zaczął rozgrzewać ciało przyspieszając krążenie krwi więc chłodny wiatr coraz mniej mi dokuczał, miałam na sobie tylko płaszcz i sukienkę do połowy uda więc odkryta część nóg pokryła się gęsią skórką.
Było już zupełnie ciemno, wyciągnęłam telefon z kieszeni płaszcza by zorientować się, która dokładnie jest godzina. Momentalnie zdębiałam.

-Caroline! Zostało nam pięć minut.

-Kurwa serio!? Muszę dokończyć bo już otworzyłam.- Wzięła pospiesznie dużego łyka a ja chwyciłam ją za rękę ciągnąc w stronę hotelu.

-Zostaw to bo się spóźnimy!- Czułam jak świat zaczyna mi wirować, zawsze miałam słabą głowę do alkoholu, ale tym razem naprawdę nie było najlepiej, po blondynce również na pierwszy rzut oka można dostrzec, że daleko jej do trzeźwości.

-Zostawić? Ty wiesz ile ja za nie zapłaciłam!?

Znalazłyśmy się pod budynkiem, byłyśmy same co znaczyło, że wszyscy są już w środku, miałam tylko nadzieję, że nikt nie zauważy naszego spóźnienia. Niby to impreza a nie zwykły dzień pracy, ale nie wiedziałam jakie tutaj panują zasady.

-Saraa, chodźmy stąd, ja nie chcę patrzeć na tą wywłokę.- Zaśmiała się a potem czknęła próbując ciągnąć mnie w zupełnie innym kierunku.

-Ogarnij się! Wiedziałam, że to był zły pomysł.- Uniosłam stopę na pierwszy schodek, ale moja czarna szpilka postanowiła zahaczyć się o krawędź, na szczęście w ostatniej chwili złapałam się barierki ratując nas przed spotkaniem zębów z asfaltem.

-Czemu wy tu jeszcze stoicie? Schody za wysokie?- Usłyszałam czyjś głos i obróciłam się w tym kierunku, za nami stała rudowłosa przyjaciółka Victorii, Alice. Zmierzyła nas wzrokiem od stóp do głów kręcąc głową. Dzięki Bogu była sama.

-Jak Giordano Was zobaczy to już nie żyjecie. Przecież jesteście kompletnie pijane.- Jej ton głosu wskazywał na zdenerwowanie a zielone oczy patrzyły to na mnie to na Caroline.- Chodźcie za mną, zaprowadzę Was do toalety i macie pół godziny żeby się doprowadzić do porządku a ja coś wymyślę.

-Dziekuję.- Wyszeptałam czując jak zaczyna mi się robić duszno.

-Nie dziękuj tylko się módlcie żeby jej nie spotkać po drodze. Szczególnie Ty Sara.-Dlaczego właśnie ja powinnam się tego obawiać? Powiedziała to i otworzyła drzwi a my posłusznie ruszyłyśmy za nią starając się iść jak najbardziej prosto. Gdy już naciskałam klamkę w drzwiach prowadzących do toalety w tym momencie z za pleców Alice wyłoniła się Victoria. Weszłam a raczej wpadłam do pomieszczenia pociągając za sobą Caroline i przekręcając drzwi na klucz.

-Ale jazdaa.- Wymamrotała opierając się o umywalkę a ja stałam jak słup, próbując uspokoić swoje serce. Ciekawe czy Alice uda się coś zaradzić.

-Możesz mi powiedzieć dlaczego czuje się jak bym wypiła wiadro wódki?- Zapytałam a blondynka zaczęła się śmiać.- Co Cię tak bawi?

-Wiadro może nie, ale kilka kieliszków się tam znalazło.- Zaczęła poprawiać swoje sterczące na wszystkie strony włosy.

-Gdzie? Ty chyba nie...- Zamurowało mnie momentalnie.

-Oj tam Sara weź się wyluzuj, będziesz miała co wspominać.- Byłam wściekła na nią, że potajemnie dolewała mi wódki do kubka chcąc mnie upić, miałam ochotę zostawić ją tutaj i wyjść trzaskając drzwiami, ale przecież nie mogłam sama pokazać się tak przy wszystkich.

-Wiesz co? To było podłe z Twojej strony. Jeśli Tobie nie zależy na tej pracy to rób co chcesz, ale nie musiałaś mnie w to wciągać.- Przyłożyłam plecy do zimnych kafelek ściany chcąc schłodzić swoje rozgrzane ciało. Dziewczyna nadal stała przy lustrze patrząc zamglonymi, piwnymi oczami w swoje odbicie, ale z jej twarzy zszedł uśmiech i wyraźnie po moich słowach straciła humor.

-Masz rację.. przepraszam.- Parsknęłam tylko odwracając twarz.- W razie problemów wezmę wszystko na siebie.

-Dobra daj już spokój. Obie zachowałyśmy się jak idiotki.- W tej chwili usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Czułam jak moje ciało sztywnieje.

-Już wychodzimy!- Caroline krzyknęła i pospiesznie zaczęła przepłukiwać usta wodą.

-Caroline otwieraj jeśli chcesz jeszcze przepracować tutaj choćby jeden dzień!- Od razu rozpoznałam głos Victorii. Spojrzałam na okno w toalecie i przez moment przeszła mi myśl by nim wyskoczyć i uciec jak najszybciej z tego cyrku, ale nie mogłam zostawić jej tutaj samej. Dziewczyna na drżących nogach otworzyła drzwi przez, które wpadła brunetka skanując wzrokiem najpierw ją a później mnie.

-Ty jesteś pijana! Ile wychlałaś zanim tutaj przyszłaś?

-Tylko..

-Zamknij się! Czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, że na tej imprezie są osoby, które w każdej chwili mogły by mi zaszkodzić. Co pomyślą jak zobaczą pracownika w takim stanie jeszcze przed rozpoczęciem!? Kurwa to nie jest stodoła do, do której możesz przyjść nawalona jak świnia!- Widziałam jak w oczach Caroline zbierają się łzy.

-Victoria..-Wtrąciłam się choć niepewnie i niemal szeptem, ale nie mogłam dłużej na to patrzeć. Tym razem wbiła wzrok we mnie, ale nie ruszyła się z miejsca.

-Nie mów mi, że z nią piłaś.- Zacisnęła usta w wąską linię. Zesztywniałam szukając w głowie odpowiedniego wytłumaczenia.

-Nie piła.-Uslyszałam głos Caroline i choć wiedziałam, że na pewno w to nie uwierzy to byłam jej wdzięczna.

-Tak?- Wolnym krokiem ruszyła w moją stronę stając na przeciwko mnie, od razu w moje nozdrza uderzył zapach jej delikatnych, kwiatowych perfum. Kobieta była o głowę wyższa więc musiałam zadzierać podbródek w górę by spojrzeć w jej oczy, ale nawet nie zamierzałam tego robić.

-Nie musisz nawet nic mówić bym czuła ten smród wódki. Zawiodłam się na Tobie.- Wysyczała mi niemal wprost do ucha.

-Wszystko w porządku? Bo Pan Williams się o Ciebie pytał.- Alice wsadziła głowę między drzwi nieco zmieszana.

-Alice zamów taksówkę dla naszej nawalonej sekretarki. Dla niej koniec imprezy.- Nie patrząc na Caroline zwróciła się wprost do swojej przyjaciółki na co ta tylko skinęła głową biorąc dziewczynę pod rękę.

-Ja może też wrócę. Nie chcę żebyś miała przeze mnie problemy.- Chciałam ją wyminąć, ale zastąpiła mi drogę.

-Problem będziesz miała Ty. A teraz ogarnij się i widzimy się w głównej sali. Pamiętaj, że jeśli tylko zrobisz znów coś tak głupiego..- Nie dokończyła odwracając się na pięcie i zostawiła mnie samą trzaskając drzwiami.

Mów do mnie szeptem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz