XIX

559 28 0
                                    

Sara POV.

Zabierałam swoje rzeczy z domu w towarzystwie Caroline. Wczoraj jedną noc spędziłam u niej a dziś pozwoliła mi zamieszkać u siebie do czasu aż wszytko sobie poukładam. Paul był w pracy więc spokojnie mogłam spakować to co było mi potrzebne. Nie miałam pojęcia co teraz będzie, ale nie mogłam siedzieć z założonymi rękoma i czekać aż, któregoś dnia mężczyzna posunie się o krok za daleko.

-To już ostatnie.- Podałam dziewczynie karton z książkami, który dorzuciła do reszty pudełek w swoim bagażniku.

-No nareszcie bo już myślałam, że trzeba będzie zamawiać dostawczaka.- Spojrzałam raz jeszcze na mieszkanie, które zrobiło się wyjątkowo puste. Moją uwagę zwróciła ramka ze zdjęciem stojąca na komodzie, gdzie widniałam wraz z Paulem. Mężczyzna całował czule mój policzek a ja szczerze się przy tym uśmiechałam. Zamknęłam na chwilę oczy by powstrzymać napływające łzy, gdy poczułam delikatną dłoń na ramieniu.

-Wszystko się ułoży. Zaufaj mi. Wtluliłam się w dziewczynę pozostając w jej objęciach póki mój oddech się nie unormował a łzy przestały spływać po policzkach.

Trzymałam w ręku jedną z książek próbując skupić się na tekście czytając go już kilkukrotnie, ale nie potrafiłam.Myślami byłam przy ostatnich wydarzeniach, które miały miejsce w moim życiu. Zrezygnowana odłożyłam ją na drewnianą szafkę stojącą przy łóżku w małym pokoju, który udostępniła mi Caroline i sięgnęłam po telefon. Na ekranie wyświetliły się trzy nieodebrane połączenia od Paula i cztery od Kate w tym również dwie wiadomości.

Paul:

Gdzie jesteś?

Odbierz, porozmawiajmy.

Usunęłam SMS, które od wczoraj mężczyzna do mnie wysyła nie zamierzając odpowiadać na żaden z nich i wstałam z łóżka z zamiarem przygotowania kolacji dla siebie i Caroline, która za pół godziny powinna skończyć swoją zmianę.
Smarowałam dżemem brzoskwiniowym ostatniego naleśnika, gdy usłyszałam klucz przekręcający się w zamku a już po chwili do kuchni weszła uśmiechnięta dziewczyna.

-Mmm a co to tak ładnie pachnie?- Wychyliła się zza mojego ramienia w celu zorientowania się co jest powodem tego aromatu.-Naleśniki! Uwielbiam je.- Szybkim ruchem chwyciła jednego z talerza biorąc spory kęs.

-Nie podkradaj! Siadaj zaraz wyłożę wszystkie na stół. Smakują Ci?-Zapytałam, gdy dziewczyna osunęła się na jednym z krzeseł.

-Stara są zajebiste. Jeśli będziesz mi takie przyrządzać minimum trzy razy w tygodniu to możesz zamieszkać tu na zawsze.- Uśmiechnęłam się zadowolona, że sprawiłam blondynce przyjemność i dołączyłam do niej by wspólnie zjeść kolację.

Victoria POV.

-To nie jest dobry pomysł żebyś do niej jechała. Naprawdę powinnaś odpuścić.-Usłyszałam głos Alice, która siedziała w moim biurze podczas, gdy ja zbierałam swoje rzeczy by wcześniej skończyć zmianę i móc pojechać do mieszkania Sary.

-Nie pytałam Cię o zdanie.-Warknęłam na co dziewczyna tylko przewróciła oczami.

-Przecież jasno Ci powiedziała, że ma narzeczonego. Chcesz żeby Ci to przeliterowała?

-Muszę z nią porozmawiać i pojadę tam czy Ci się to podoba czy nie rozumiesz?- Nie wdając się w dalszą dyskusję wyszłam trzaskając drzwiami i skierowałam się do zaparkowanego pod hotelem samochodu.

Droga minęła mi w zaskakująco szybkim tempie, całą trasę układałam w swojej głowie słowa, które chciałam by usłyszała. Moje serce uderzało naprawdę szybko, gdy znalazłam się pod bramą prowadzącą do jej mieszkania, którego numer wcześniej sprawdziłam w jej CV. Wzięłam głęboki oddech by choć trochę się uspokoić i nacisnęłam dzwonek. Po chwili w drzwiach stanął wysoki mężczyzna. Z jego twarzy wyraźnie wyczytałam zmęczenie i zdziwienie moim widokiem.

-Kim Pani jest?- Zapytał mierząc mnie wzrokiem z góry na dół i opierając się o framugę.

-Jest Sara?

-Nie odpowiedziała mi Pani na pytanie.-Westchnęłam zirytowana, ale postanowiłam odpowiedzieć nie chcąc wdawać się w zbędną wymianę zdań i by jak najszybciej ujrzeć dziewczynę.

-Nazywam się Victoria Giordano i jestem szefową Sary. Przyjechałam bo muszę z nią porozmawiać.- Szatyn zmarszczył brwi przyglądając mi się dokładniej i wsunął swoje dłonie do kieszeni spranych jeansów.

-Sary nie ma.- Mruknął zdawkowo i już chciał się odwrócić zamykając za sobą drzwi, ale w ostatniej chwili przytrzymałam je nogą.

-A kiedy wróci? To jest naprawdę ważne.- Widziałam, że mój upór go denerwuje, ale nie zamierzałam dać za wygraną.

-Nie wiem. Nie pojawiła się w domu od trzech dni i nie odpowiada na wiadomości a teraz Pani wybaczy, ale jestem zajęty.

-Paul wszystko w porządku?- Usłyszałam z oddali jakiś kobiecy głos, ale byłam pewna, że nie należy on do Sary. Mężczyzna bez słowa zamknął drzwi przed moją twarzą a ja stałam zaskoczona i wkurwiona jego zachowaniem. Jak mógł tak po prostu siedzieć w domu z jakąś babą, kiedy jego narzeczona przez trzy dni nie dała znaku życia. Nie czekając dłużej wróciłam do samochodu i od razu sięgnęłam po telefon by zadzwonić do dziewczyny, ale pomimo pięciu moich prób nie odpowiadała.
Wybrałam numer Jackoba, ale po krótkiej rozmowie nie dowiedziałam się niczego wartościowego bo z nim również nie utrzymywała kontaktu. Postanowiłam zadzwonić do Caroline przypominając sobie, że przez ostatni tydzień naprawdę dobrze się dogadywały. Ona na pewno musi coś wiedzieć.

-Halo?- Po drugim sygnale usłyszałam cichy głos dziewczyny.

-Dzwonię żeby się dowiedzieć czy wiesz co się dzieje z Sarą?-Przez chwilę zapanowała cisza.

-N-nie, nie wiem.- Wyraźnie była zdenerwowana co wzbudziło moje podejrzenia.

-Caroline nie kłam.- Użyłam ostrzejszego tonu doskonale wiedząc jak moja pracownica na niego reaguje.

-Ale ja naprawdę nic nie wiem.

-Do cholery żarty sobie ze mnie robisz!? Jeżeli mi nie powiesz, gdzie ona jest możesz jutro już nie przychodzić do pracy.- Znów zapanowała chwila ciszy, którą przerywał tylko jej przyspieszony oddech co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie mówi mi prawdy.

-J-ja..

-Dobra skończ. Lepiej żebyś była w domu bo właśnie do Ciebie jadę.- Rozłączyłam się rzucając telefon na sąsiedni fotel i wcisnęłam sprzęgło przekręcając klucz w stacyjce.

Mów do mnie szeptem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz