II

669 32 0
                                    

Minął równy tydzień od czasu mojej przeprowadzki, zdążyłam już się bardziej przyzwyczaić do nowego miejsca. Paul pracował w małej firmie budowlanej więc większość czasu byłam w mieszkaniu sama.

Dziś wstałam wcześniej bo chciałam wstąpić do pobliskiej piekarni po świeże pieczywo. Założyłam pospiesznie opięte jeansy i beżowy płaszcz a, gdy wyszłam zimne powietrze od razu uderzyło w moje nozdrza.
Dziś było wyjątkowo spokojnie, mijałam nieliczne osoby na swojej drodze. Deszcz skrapiał moją twarz delikatną mżawką co pozwalało mi się bardziej rozbudzić.
Po chwili znalazłam się w małej, przytulnej piekarni do, której od tygodnia chodzę niemal codziennie, polubiłam to miejsce a zapach, który się stąd wydobywał pobudzał wszystkie zmysły.

-Co dla Pani tym razem?.- Starsza kobieta, która za każdym razem mnie obsługiwała uśmiechała się tym samym szczerym uśmiechem.

- Poproszę 4 bajgle...i może kawałek tego ciasta.- Wskazałam palcem przez szybę na pysznie wyglądający biszkopt z masą smietankową i żywo czerwonymi truskawkami.

-Też go bardzo lubię.- Usłyszałam głos za sobą, odwróciłam się a przede mną stała młoda szatynka z przyjaznym wyrazem twarzy.

-Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałam. Nie jesteś stąd prawda?

-Tak, wprowadziłam się tutaj tydzień temu.- Odwzajemniam uśmiech płacąc za zakupy i ruszyłam w stronę wyjścia, po chwili jednak kobieta wyszła za mną doganiając mnie.

-Poczekaj, masz może chwilę?- Chwyciła mnie za ramię zmuszając do zatrzymania, byłam nieco zmieszana bo nie zdarzało mi się to codziennie by ktoś obcy tak bardzo zabiegał o poznanie mnie.

-Nawet nie wiem jak masz na imię..

-O Boże wybacz zapomniałam, jestem Kate, mieszkam piętro wyżej w tym bloku do, którego się wprowadziłaś.- Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Wyciągnęła dłoń w moją stronę na co odpowiedziałam niepewnym uściskiem.

-Sara.

-Miło mi Cię poznać. Może masz ochotę na kawę? Znam fajne miejsce.

-Nie jestem pewna czy...

-Daj spokój to tutaj niedaleko, przecież Cię nie porwę a wiem jak to jest siedzieć samej w domu, mój mąż pracuje w tych samych godzinach co Paul więc dobrze jest się czasem gdzieś wyrwać.- Szatynka otuliła się bardziej szalikiem stąpając z nogi na nogę.

- Znasz Paula?- Zdziwiłam się chociaż z drugiej strony przecież jest naszą sąsiadką.

- Wolała bym porozmawiać przy gorącej kawie. Więc?- Spojrzała na mnie wyczekująco. Zgodziłam się wiedząc, że i tak nie odpuści a nowe znajomości zawsze się przydadzą.

Po pięciu minutach drogi weszłyśmy razem do kawiarni. Pomieszczenie było przestronne o staroangielskim wystroju, zajęłam najbardziej oddalony stolik znajdujący się w rogu a Kate usiadła na przeciwko zawieszając torebkę na krześle. Po chwili podszedł do nas młody kelner. Zamówiłam małe espresso a dziewczyna poszła w moje ślady.

-Więc jak Ci się tutaj podoba?- Zapytała, gdy tylko chłopak zniknął z pola widzenia.

-Przyzwyczajam się, ale z dnia na dzień coraz bardziej.

-Wiem co czujesz, przechodziłam dokładnie to samo dwa lata temu. Wcześniej mieszkałam w Szwecji.- Oparła się wygodniej na krześle, ja natomiast byłam spięta jak struna, z trudem przychodziło mi poznawanie nowych osób ze względu na wrodzoną nieśmiałość i nieufność.

-Ja pochodzę z Francji..długo znasz się z Paulem?

- Tak naprawdę odkąd tutaj mieszkam, mój mąż pracuje w tej samej firmie więc czasem w weekendy spotykali się u nas na piwo.- Kiwnęłam tylko głową i przed nami pojawiły się dwie filiżanki parującej kawy, niezdarnie wzięłam pierwszego łyka czując jak parzy moje usta.

-A Ty? Jak długo jesteś z Paulem?

- Dwa lata a rok temu zostałam jego narzeczoną.- Na samo wspomnienie oświadczyn uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

-Gratulacje, wydaje się być naprawdę porządnym facetem.- Kate również upiła łyk kawy, ale robiąc to z większą gracją.

-Gdzie pracujesz?- Zapytała odkładając filiżankę na spodek.

- Właściwie to nigdzie, dopiero klimatyzuję się w nowym miejscu, ale zaczynam szukać jakiegoś zajęcia a Ty?

-Też nigdzie, niecały miesiąc temu zwolniłam się z pracy w barze, szef był dupkiem i zboczeńcem, ale na szczęście mam to już za sobą.- Przez chwilę na jej twarzy pojawił się cień strachu, ale bardzo szybko zniknął.

Dokończyliśmy kawę i wróciłysmy razem do mieszkań umawiając się na kolejne spotkanie.

Właśnie kończyłam przygotowywać obiad, gdy usłyszałam klucz przekręcający się w zamku a po chwili do kuchni wszedł mój narzeczony.

-Jak w pracy?- Zapytałam nie przerywając swojego zajęcia.

- Padam z nóg, jestem zmęczony. Co na obiad?

- Spaghetti tak jak lubisz.- Położyłam przed nim talerz i pocałowałam go w skroń.

- Jestem tak głodny, że zjadł bym nawet świnie z kopytami.

-Jeśli jakiejś świni wyrosną kopyta to od razu ją dla Ciebie przygotuje.- Zaśmiałam się i dołączyłam do niego nawijając makaron na widelec.

Po skończonym posiłku rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie, Paul szukał filmu w telewizji bezwiednie przerzucając kanały. Czułam, że coś jest nie tak. Był dziwnie cichy i nieobecny.

- Wszystko w porządku?

- Tak.- Odpowiedział zdawkowo nawet na mnie nie patrząc.

- Widzę, że coś się gryzie.

-Dostaliśmy kolejną podwyżkę za mieszkanie a dodatkowo wlepili mi dziś mandat za przekroczenie prędkości.- Chwyciłam jego dłoń, ale nie zareagował.

-Od jutra zacznę szukać pracy. Nie chcę być na Twoim utrzymaniu.

- Cieszę się, że to rozumiesz.- Jego oschły ton przyprawił mnie o dreszcze, nigdy tak się nie zachowywał.

-Kochanie...dlaczego taki jesteś?

-Wybacz..-Odłożył pilot i w końcu na mnie spojrzał.- Dziś miałem ciężki dzień, wezmę prysznic i położę się już do łóżka.

Ruszył schodami na górę zostawiając mnie samą.

Mów do mnie szeptem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz