XVIII

637 34 4
                                    

Victoria POV.

Otworzyłam oczy czując jak rozsadza mi głowę, miałam okropnego kaca, ale nic dziwnego bo jak tylko Sara wybiegła to pierwsze co zrobiłam poszłam do baru od razu zamawiając trzy kolejki. Tylko to pozwoliło mi choć na chwilę się uspokoić. Nie pamiętam jak dotarłam do domu a to znaczy, że musi tutaj być również Alice.
Ledwo o niej pomyślałam, gdy jej ruda czupryna pojawiła się w drzwiach.

-Księżniczka per "nalej mi kolejny" już wstała?- Zapytała zgryźliwie trzymając w rękach tace z jajecznicą i kładąc ją obok mnie.

-Co ja bym bez Ciebie zrobiła.- Uśmiechnęłam się i ochoczo zabrałam za jedzenie.

-Ty już się nie podlizuj. Słucham.- Usiadła na łóżku obok mnie zakładając nogę na nogę.

-Czego słuchasz? W listopadzie ptaszki nie ćwierkają.- Wzięłam sporą porcję na widelec i zaczęłam przeżuwać.

-Victoria bo zaraz Ci palne w ten Twój głupi gar. Gadaj co to miało wszystko wczoraj znaczyć? Chodzi o Sarę?- Zaczęłam się krztusić jajecznicą próbując wykaszleć to co zatrzymało się w moim przełyku.

-Co? Nie wiem o czym mówisz.- Odparłam, gdy udało mi się złapać pełny oddech.

-Skończ to swoje pierdolamento dobra?- Wiedziałam, że nie uwierzy. Mogłam okłamać wszystkich tylko nie ją. Alice zawsze wiedziała.

-O nic nie chodzi. Nie powinnaś się już zbierać?

-Chcę Ci tylko przypomnieć, że jak zwykle musiałam wczoraj targać Twoj tłusty tyłek do domu i pierzesz mi tapicerkę, którą spektakularnie obrzygałaś, więc chyba zasługuje na wyjaśnienia.

-Tylko nie tłusty okey?- Wzięłam swój telefon z szafki nocnej by sprawdzić powiadomienia. Jak zwykle dzwoniła moja matka zostawiając sześć nieodebranych połączeń i trzy wiadomości. Zaczęłam je kasować, gdy na ekranie wyświetliła się wiadomość od nieznanego mi numeru.

Nieznany:

Cześć z tej strony Sara. Chcę Cię tylko poinformować, że rezygnuje z pracy. Przepraszam.

Przeczytałam wiadomość dwa razy zaciskając coraz mocniej ręce na telefonie, już miałam rzucić nim w pobliską ścianę, gdy wyrwała mi go Alice.

-Ogarnij się kretynko i pokaż mi to.- Chwyciła za telefon i zaczęła uważnie czytać treść SMS-A a, gdy skończyło spojrzała na mnie ze współczuciem.

- Możesz mi w końcu powiedzieć co tam się wydarzyło?

-Tak! Pocałowałam ją! A, gdy wyznała mi, że jest zaręczona to nawrzeszczałam na nią jak idiotka! Zadowolona!?- Wybiegłam z łóżka zatrzymując się dopiero na dole w kuchni i otwierając każdą z szafek wyciągałam talerze rozbijając je na kafelkach dopóki Alice wpadła chwytając mnie za ręce z całej siły.

- Weź się w garść do cholery! Czy Ty widzisz jak się zachowujesz!? Sama bym nie chciała z Tobą być w obawie, że pewnego dnia mnie zabijesz!- Zaczęła wykrzykiwać każde zdanie co jeszcze bardziej powodowało u mnie agresję.

-Co Ty powiedziałaś?- Wysyczałam chwytając za skrawek materiału jej żółtej podkoszulki, ale nawet się nie wzdrygnęła.

-No proszę, uderz mnie. Tylko tyle potrafisz?-Nie bała się, była jedyną osobą, która potrafiła mi się postawić patrząc prosto w oczy. Puściłam ją osuwając się na podłogę.

-Mam tego dość słyszysz? Albo w końcu zaczniesz nad sobą panować, albo nigdy więcej mnie nie zobaczysz. To jest moje ostatnie ostrzeżenie.- Nie odpowiedziałam a rudowłosa usiadła na przeciw mnie zamykając szczelnie w swoich ramionach.

-Przepraszam.

Caroline POV.

Szarpałam się wyginając na wszystkie sposoby by wcisnąć na siebie te cholerne jansy. To niemożliwe, że przestały pasować przecież tydzień temu jeszcze miałam je na sobie. Spojrzałam na stół, gdzie leżało puste pudełko po pizzy. Czy ja to wczoraj pożarłam? Pamiętam, że zostałam "uprzejmie" wyproszona przez tą sukę Giordano a jej lizodup Alice zamówiła mi taksówkę płacąc z góry przez co nieogarnęłam, że wszystko zostawiłam w swoim samochodzie. Portfel, kartę płatniczą i telefon. Zajebiście, czeka mnie teraz miły trzygodzinny spacer do samochodu.
Może jak wrócę to te jeansy będą już pasować?
Dobrze, że chociaż klucze wzięłam ze sobą i nie musiałam wyważać drzwi żeby dostać się do domu.

Ruszyłam w kierunku hotelu. Była Niedziela, 9:00, rano więc w Newcastle wyjątkowo panował spokój co mi odpowiadało bo nie lubiłam przedzierać się przez tłumy pędzących ludzi. Włożyłam słuchawki łącząc je ze swoją MP4 i wolnym krokiem szłam przed siebie.

Gdy w oddali ujrzałam swój samochód byłam wniebowzięta, mimo chłodu czułam jak mój podkoszulek przykleja się do pleców a nogi zostawiłam już gdzieś w połowie drogi. Teraz już muszą pasować. Schudłam conajmniej 3kg.
Wsiadłam do samochodu sapiąc jak stary parowóz i chwyciłam za swój telefon. Osiem nieodebranych połączeń od Sary. No tak przecież jej rzeczy również tu są. Od razu oddzwoniłam słysząc jej głos po dwóch sygnałach.

-Wybacz, że tak długo to trwało, ale nie uwierzysz. Musiałam tu iść z buta rozumiesz? Szesnaście kilometrów!- Wykrzyczałam nim zdążyła cokolwiek powiedzieć.

-Caroline mogła byś po mnie przyjechać?- Od razu zorientowałam się, że coś się stało.

-Jasne a gdzie jesteś?

-W domu. Będę czekać.

Po dwudziestu minutach dotarłam pod jej blok. Czekała już przed bramą a, gdy mnie dostrzegła natychmiast ruszyła w moim kierunku wsiadając do samochodu. Od razu moją podejrzliwość wzbudziły jej czarne, duże okulary, które miała na nosie, ale postanowiłam nie pytać.

-Gdzie chcesz jechać?

-Do Ciebie.

Otworzyłam drzwi wpuszając dziewczynę pierwszą do środka i zdjęłam kurtkę rzucając ją niedbale na wieszak.

-Wybacz za ten bałagan, ale nie miałam czasu posprzątać.- Zaczęłam zbierać wszystko ze stołu by zrobić miejsce chociaż na kubek herbaty. Wstawiłam wodę nie pytając nawet czy chce i wrzuciłam dwie saszetki do naczyń.

-To nic, nie jestem z sanepidu.- Zaśmiała się smutno opadając na jednym z krzeseł.

-To dobrze bo już po dwóch minutach bym wyleciała stąd z hukiem, podobnie zresztą jak z imprezy.- Usiadłam na przeciw niej, nadal miała na sobie okulary więc byłam już pewna co mogło się stać.

-Zdejmij, domyślam się o co chodzi.- Niepewnie zsunęła je z nosa ukazując fioletowe limo pod spuchniętą powieką. Zacisnęłam usta bo wyglądało to gorzej niż myślałam.

-Nie mam z kim o tym porozmawiać, boję się mówić o tym komukolwiek, ale nie potrafię dłużej tego w sobie trzymać. Obiecaj mi tylko, że zostanie to między nami.- Była skrępowana i nerwowa, nie wiem dlaczego przyszła z tym właśnie do mnie, rozmawiamy ze sobą zaledwie tydzień, ale mimo wszystko chciałam jej pomóc. Od razu czułam, że się dogadamy.

-Obiecuję.

Po pół godziny wiedziałam już wszystko, jak traktuje ją Paul, że straciła ojca, że musiała opuścić Francję, że Jacob do niej podbijał i, że Victoria ją pocałowała. Wiedziałam, że to jest suka, ale że aż taka? Na pewno chciała się nią tylko pobawić. Wiedziałam również, że się zawiodła i jak bardzo teraz cierpi.

-Mowiłaś też, że kolegujesz się z Kate, zna Paula może ona miała by na niego jakiś wpływ.- Niebieskooka pokręciła głową biorąc łyk herbaty.

-Lubię ją, ale nie potrafię jej zaufać, boję się, że powiedziała by o tym Marcusowi a on doniósł by Paulowi, przecież się przyjaźnią i było by tylko gorzej.

-Ale, że ta franca Cię pocałowała to już naprawdę przekroczyło jej granice bycia podłą.- Widziałam jak uśmiechnęła się słabo jakby to wspomnienie wywoływało u niej raczej pozytywne odczucia.- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Ci się to podobało?- Otworzyłam szeroko oczy czekając aż kategorycznie temu zaprzeczy.

-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak. Podobało mi się.

-No teraz to dojebałaś jak dzik w sosne.

Mów do mnie szeptem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz