XXIX

961 43 6
                                    

Bawiłam się delikatnymi kosmykami włosów Sary, gdy ta leżała na moich kolanach. Między nami panowała zupełna cisza, którą nie chciało się przerywać żadnymi słowami a szczególnie nie tymi, które zaraz tą ciszę zakłócą. Zdawałam sobie sprawę, że muszę wyjaśnić dziewczynie ostatnią moją decyzję i przyczynę jej podjęcia, ale nie chciałam jednocześnie by poczuła się w jakikolwiek sposób winna tego co się stało.

-Victoria?- Spojrzałam w jej błękitne oczy, w których przez chwilę dostrzegłam smutek.

-Tak?

-Jest mi z Tobą naprawdę dobrze.- Uśmiechnęłam się i w odpowiedzi nachyliłam tak by połączyć nasze usta w krótkim, delikatnym pocałunku.

-Nie chcę psuć tej atmosfery, ale chyba powinnyśmy porozmawiać.- Powiedziała i podniosła głowę z moich kolan siadając obok.

-Wiem.- Westchnęłam odgarniając swoje włosy do tyłu i próbując zebrać myśli.

-Więc?- Spojrzała na mnie wyczekująco chwytając swoimi szczupłymi palcami moje.

-Muszę zrezygnować z prowadzenia hoteli i oddać swoje udziały wspólnikowi mojego ojca.- Przez chwilę znów zapanowała między nami cisza, ale tym razem była ona przytłaczająca i uciążliwa.

-Czy to ma związek ze mną?

-Posłuchaj.-Obróciłam się w jej stronę od razu dostrzegając na jej twarzy zmartwienie.- Nie jesteś niczemu winna. Ktoś chce mi zaszkodzić i doniósł temu staremu cwaniakowi o naszej relacji a ja dowiem się kto i zrobię wszystko by tego pożałował.

-Ale czy to coś zmieni? Stracisz coś w co włożyłaś swoje serce. Może uda się to jeszcze jakoś odkręcić, zniknę z Twojego życia i..

-Nie!- Sara zaskoczona moją reakcją od razu zamilkła, więc wzięłam oddech by się uspokoić i kontynuowałam.- Nie chce żebyś znikała, każdego dnia jestem wdzięczna losowi za to, że się w nim pojawiłaś.

-Victoria..-Położyła dłoń na moim policzku głęboko spoglądając mi w oczy tak jak by chciała coś z nich wyczytać.- Jesteś pewna, że chcesz kontynuować naszą relację tracąc przy tym to co jest dla Ciebie tak ważne?

-Tak bo nie jest ważniejsze niż Ty. Sara ja..czuję coś do Ciebie i to jest tak cholernie silne, że nie potrafię już przestać.

Sara POV.

Wróciłam do mieszkania Caroline a w mojej głowie kłębiło się miliony myśli, byłam pewna natomiast jednego, muszę odejść od Paula. W moim sercu zaczyna brakować dla niego miejsca.

-Jestem wykończona i głodna.- Usłyszałam głos blondynki i już po chwili zjawiła się w kuchni rozglądając za kolacją.

-Czy był taki moment w Twoim życiu kiedy nie myślałaś o jedzeniu?- Uśmiechnęłam się nakładając na talerz porcję spaghetti, które przygotowałam od razu po powrocie wiedząc, że Caroline umarła by z rozpaczy, gdybym zostawiła ją bez kolacji.

-Hmm..chyba tylko jak śpię. A Tobie jak poszła rozmowa z królową Giordano?- Zapytała nawijając makaron na widelec. Przez chwilę zastanawiałam się czy w ogóle powinnam jej powiedzieć o naszej rozmowie, ale z drugiej strony dziewczyna nie zawiodła jeszcze nigdy mojego zaufania.

-Trudna sytuacja, sieć hoteli Ricchezza już nie będzie należała do niej.- Caroline na chwilę przestała przeżuwać skupiając swój wzrok na mnie.

-Dlaczego?

-Ktoś doniósł o nas.

-Komu?- Wytłumaczyłam pokrótce blondynce to co przekazała mi Victoria.

-Domyślasz się może kto za tym stoi?

-Nie, nie mam pojęcia.- Tak naprawdę mógł być to każdy, Victoria nie należy do osób z łatwym charakterem, więc na pewno przysporzyła sobie wielu wrogów, ale na pewno był to ktoś z bliskiego otoczenia.- Caroline a czy Ty..?- Dziewczyna otworzyła szerzej oczy.

-No chyba mnie nie podejrzewasz? To, że jej nie lubię i codziennie w myślach ukręcam jej łeb to nie znaczy, że zrobiła bym coś takiego!

-Nie to miałam na myśli, przepraszam.- Chciałam dotknąć jej dłoni, ale od razu ją zabrała.

-Wiesz co? Myślałam, że sobie ufamy. Zastanów się nad tym co powiedziałaś a teraz wybacz, choć może to wydawać się niebywałe, ale straciłam apetyt.- Wstała pospiesznie od stołu i zniknęła za drzwiami swojej sypialni. Kurwa..przegięłam.

Pocierałam dłonie by choć trochę je ogrzać czekając na Victorie. Dziś zamierzałam pojechać z nią do Paula i ostatecznie zakończyć naszą relację, z której nic więcej by i tak nie wynikło. Wiedziałam, że to co czuję do kobiety jest zbyt silne by mogło przeminąć a ja nie potrafiłam myśleć już o niczym innym. Caroline nie odezwała się ani słowem. Rano, gdy tylko wstała obrzuciła mnie obojętnym spojrzeniem i wyszła z mieszkania, zależy mi na naszej znajomości i żałuje, że zwątpiłam w nią w tamtej chwili.
Victoria podjechała swoim granatowym Bentleyem zatrzymując się po przeciwnej stronie ulicy.
Odetchnęłam z ulgą znajdując się w ciepłym wnętrzu samochodu i pocałowałam brunetkę w kącik jej czerwonych, miękkich ust.

-Gotowa?- Zapytała nachylając się nade mną i zapinając pasy, o których zapomniałam.

-Bardziej już nie będę.

-Mam nadzieję, że jesteś pewna swojej decyzji?- Zmierzyła mnie badawczo wzrokiem jak by szukała choć jednego gestu, który temu będzie zaprzeczał.

-Nie wierzysz mi?

-Nie odpowiadaj mi pytaniem na pytanie.- Przewróciłam oczami na jej surowy ton, do którego zdążyłam się już przyzwyczaić choć wiedziałam, że pod tą maską obojętności i stanowczości kryje się zagubiona kobieta, potrzebująca miłości i uczuć tak samo jak każdy z nas.

-Chcę być tylko z Tobą.- Przyglądała mi się jeszcze przez kilka sekund, ale po chwili na jej twarzy pojawił się ciepły, szczery uśmiech.

-Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo jest to dla mnie ważne.

Po pół godziny jazdy dotarłyśmy pod blok mieszkalny, do którego jeszcze nie tak dawno wracałam a w nim czekał mój narzeczony. Mimowolnie spojrzałam na pierścionek zdobiący mój palec serdeczny z białego złota i z małym brylantem. Wspomnienia z tego dnia, gdy mi się oświadczał ponownie wróciły, ale tym razem nie wywołały pozytywnych emocji a rozczarowanie.
Wysiadłyśmy razem z samochodu kierując się w stronę mieszkania. Od razu moje zdziwienie wzbudziły odgłosy rozmów dochodzące z pomieszczenia. Spojrzałam na Victorie i w tym momencie drzwi się otworzyły a w nich stanęła Alice z Marcusem wyraźnie zaszkoczeni naszym widokiem.

-Alice? Co Ty tu kurwa robisz?- W głosie Victorii od razu można było wyczuć złość. Brunetka podeszła bliżej swojej przyjaciółki na co ta zrobiła krok do tyłu.- Skąd wy się znacie?

-Poczekaj, wszystko Ci wytłumaczę.- Rudowłosa chwyciła dłoń Marcusa co jeszcze bardziej wprawiło mnie w osłupienie.

-A co to za zgromadzenie?- Za pleców pary wyłonił się Paul widocznie pod wpływem alkoholu. Obrzucił wszystkich spojrzeniem zatrzymując się na mnie.- Po co przyszłaś?

-Właściwie po to by zerwać nasze zaręczyny, ale widzę, że trafiłam na zły moment.

-Lepiej trafić nie mogłaś.- Kate, której wcześniej nie zauważyłam pojawiła się obok Paula a uśmiech na jej twarzy wywołał u mnie dreszcze.

------------------------------------------------------------------

Kochani, przepraszam za tak długą przerwę, ale mam gorszy czas w swoim życiu więc i rozdział nie jest też najwyższych lotów. Postaram się wrócić do systematycznego pisania z lepszą weną :)

Mów do mnie szeptem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz