Część 9

305 8 16
                                    

Kiedy otworzyłam oczy w samotności oczywiście, zeszłam na dół na śniadanie. Zobaczyłam Chishiye przy barze gdy mnie zobaczył odrazu poszedł gdzie indziej. No co jest kurwa?

-Cześć, o co chodzi z tobą i Chishiyą?powiedział barman.

Też bym to chciała wiedzieć. odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Chishiya unika mnie od ostatniego czasu. Gdy mnie widzi odrazu idzie w inna strone. Myślałam że jesteśmy sobie bliscy, a jednak nie.

Zostawił mnie tutaj samą, musze nawet sama pić.
Barman dał mi batonika zbożowego.

Miło mu podziękowałam.

Nagle zostałam zawołana przez zarząd. Gdy weszłam do pokoju stanełam obok Chishiyi, ale on nie spojrzał na mnie ani razu. Okazało się że kapelusznik nie żyje. Byłam w szoku, to kto teraz zajmie miejsce kapelusznika? Spytałam.

Niragi powiedział że mamy zagłosować na Aguniego żeby był numer 1 plaży.

-Kto jest za Agunim niech podniesie ręke. Było tak jak się spodziewałam nikt oczywiście nie podniósł, Niragi podszedł do każdego mierząc karabinem w brodę.

Każdy zaczął podnosić ręke, gdy przyszła kolej Chishiyi on powiedział że sa oni badą debili.
Za to Niragi zaczął gadke że nie podoba mu sie jego wzrok.

-Chyba nie chcesz stracić cennego głosu. Powiedział Chishiya. I rękami dał gest poddania się.

Gdy przyszła moja kolej powiedziałam.

Wiesz co Niragi myślę że ty byś sie bardziej nadawał na numer 1. Zrobiłbyś nam wszystkim kolczyki i zmienił byś nas w psychopatów, a na koniec byś nas wszytskich zamordował. Ale myślę że byłaby frajda, ale no dobrze głosuje na Aguniego.

Ale Niragi mógłbyś powalczyć o 1 miejsce a nie wykonywać rozkazy jak posłuszny piesek żeby dostać jedzenie. Uśmiechnełam sie do niego szeroko.

Widać było że był w totalnym szoku więc tylko się do mnie przybliżył i parsknął śmiechem.

Gdy spotkanie się skończyło udałam się do baru.

-Cześć, widze że zachciało sie pani pić. Zaśmiał się.

Tak jakby, miałam ciężki dzień.

Barman dał mi butelke whisky.

-Tylko nie przesadzaj bo będzie jak ostatnio. Powiedział.

Spokojnie nie martw się.

Gdzie by tu iść? Na dach? Powiedziałam do siebie.

-Widzę że pijaczka jest w swoim żywiole. A schizofrenia nie mineła.

Powiedział zza mnie Chishiya. Rozpoznam jego głos wszędzie.

Japierdole jescze go tu brakowało. Powiedziałam pod nosem. Bez słowa ruszyłam w strone dachu, słyszałam kroki zza moich pleców więc mogłam sie domyśleć kto podąża za mną.

Gdy dotarłam na dach usiadłam tam gdzie zawsze. Blondiś obok mnie, Boże teraz musze z nim tu siedzieć. Pomyślałam.

,,Don't forget me please."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz