-Zakładaj kask kochanie- powiedział mój ojciec odwracając się powrotem do drużyny. Ubrałam kask i wsiadłam na dosyć wysokiego kasztana (kolor konia) konia. Dopasowałam strzemiona i zaczęłam powoli rozgrzewać zwierze. Ojciec cały czas coś opowiadał i piłkarze zaczęli się patrzyć w moją stronę. Po długim i dobrym występowaniu zaczęłam kłusować, nie mogłam się zgrać z koniem co wywołało moją frustrację.
-Nie dam rady- powiedziałam zsiadając
-O nie nie nie moja droga moje gadki nie pójdą na nic- zdenerwował się.
-Jesteś mi dłużny- wsiadłam
W końcu ojciec mnie poprosił o przejście do galopu co zrobiłam. Zaczęłam jechać pół siadem (ogólnie chodzi ze staje się jakby na ugiete nogi i dupe sie wypina XDD)
-Jak zobaczę któregoś z was na patrzenie się w miejsce które jest dla was wielką czerwoną strefą to głowy wam poodcinam- zagroził im mój ojciec, po czym dalej kontynuował swoje bez sensowne wykłady. W pewnym momencie koń dostał ADHD, a za nim się obejrzałam poczułam jak moje ciało boleśnie uderza o ziemie.
-Ała ała ała ała- wypłakałam trzymając się za kręgosłup, ból jaki mi dokuczał był nie do opisania.
Ojciec do mnie podszedł spokojnym krokiem. Za to piłkarze ruszyli biegiem w moją stronę w tym samym momencie gdy tylko moje ciało dotknęło piasku.
-Nie dotykajcie jej Panowie- powiedział spokojnie ojciec
-Ale trenerze- powiedział ktoś
-Zaufajcie mi
Po chwili leżenia zdjęłam kask i usiadłam, miałam gdzieś ten ból w tym momencie patrzyłam gdzie jest koń. Wstałam szybko na proste nogi i gdy tylko zobaczyłam Rudego jedzącego liście z drzewa ruszyłam szybkim krokiem. Złapałam go za wodzę i szarpnęłam kilka razy. Podeszłam do grupy mężczyzn i spojrzałam na nich.
-Wrzuci mnie ktoś?- zapytałam
-Ja- powiedział Gavi podchodzący do mnie jednak mój ojciec był szybszy
-Nie ma takiej opcji- posłał mu wrogie spojrzenie
Ojciec pomógł mi wsiąść. Chwilę się ogarnęłam i ruszyłam galopem, a po chwili zaczęłam najeżdżać na wysokie przeszkody.
-Nie wiedziałem, że umiesz jeździć konno- powiedział Gavi biorąc gryza kiełbasy z grilla
-Ja też nie pamiętałam o tym- powiedziałam
-Pedri kotku podasz mi ketchup?- zapytałam
-Jasne myszko- podał mi przedmiot o który prosiłam
-Dziękuję kochanie- posłałam mu buziaka
-Prosze skarbie
Skończyłam jeść i poszłam na mostek nad jeziorko, którego znajdywało się dosłownie obok wiaty w której przebywaliśmy. Patrzyłam się na wodę i rozmyślałam, może wrócić do jeździectwa? W stanach jakieś sukcesy miałam, ale nie jakieś duże czy to ma sens w ogóle? Nie wiem w sumie fajnie by...
-NIE!- to ostatnie co udało mi się wykrzyczeć, a już po chwili znajdywałam się cała w wodzie. Wynurzyłam się przetarłam oczy i spojrzałam na to kto mnie wrzucił oczywiście, że Pedro a zaraz obok niego stał uradowany Gavi.
-Wielkie dzięki- powiedziałam płynąc do brzegu. Wyszłam z jeziora i moje całe buty były oklejone czarnym piaskiem i były mokre.
-Co sie stało szczurku?- Zapytał Pedri
-Nie wiem zapytaj się sam- powiedziałam ironicznie
Nagle rzuciłam się na chłopaka i go przytuliłam z całej siły.
-AVA! PUSZCZAJ ZIMNO- wykrzyczał chłopak po czym odbiegł trochę dalej.
-Wyglądam jak mokry pies
-Żadna nowość- powiedziałam na co Hiszpan posłał mi spojrzenie typu „spieprzaj" zaśmiałam się
Poszłam do ojca, z pytaniem czy ma jakieś rzeczy na przebranie
-Masz coś na przebranie?- zapytałam w wchodząc pod wiatę wydając przy tym dźwięki jak kaczor donald. Ojciec wybuch głośnym śmiechem
-Poczekaj tylko ci fote dla mamy strzele- stanął naprzeciwko mnie z tą swoją pozą jedna noga bliżej druga dalej w jednej ręce picie w drugiej telefon wyciągnięty przed siebie i zmarszczona mina. Podniosłam brwi z irytacją parsknęłam.
-Pytam serio- skrzyżowałam ręce na piersi
-No, a skąd ja mam ci wziąć rzeczy na przebranie teraz
Przewróciłam oczami i odeszłam, wychodząc z wiaty prawie wpadłam na kogoś podniosłam głowę i był tą osobą Raphinha
-Woow sory- spojrzałam na jego zdziwioną twarz
-Nie no nic się nie stało, trzymaj młoda- położył swoją rękę na mojej głowie lekko czochrając mi włosy, jednocześnie podając mi czarną bluzę.
-Dziękuję-delikatnie się uśmiechnęłam
-Drobiazg- odszedł z powrotem do stolika
Poszłam w bardziej odosobnione miejsce żeby się przebrać. Tak mi się w chuj ciężko wszystko zdejmowało bo nie dość, że to obcisłe to jeszcze mokre. Usłyszałam odpalający się silnik autokaru, więc od razu zapaliła mi się lampka w głowie że odjeżdżamy. Wsunęłam po prostu nogi w buty zaginając ich tył i biegnąc lekkim truchtem do autokaru. Wsiadłam i położyłam mokre rzeczy na miejsce obok ojca, spojrzałam na niego i ruszyłam na tył autokaru.
-Gdzie Pedro?- spojrzałam na Gavire
Ten tylko wzruszył ramionami nawet nie spoglądając na mnie. Usiadłam więc koło niego i kątem oka zaczęłam mu się wpatrywać w telefon. „Aurora" kto to kurwa jakaś Aurora. Pisał z nią intensywnie, a uśmiech z twarzy mu nie schodził. Oderwałam wzrok na chwilę gdy dosiadł się Pedri.
-A cie gdzie wywiało- spojrzałam z podniesioną brwią na zmachanego chłopaka
-Do kibla- wydyszał
-Czaje- odpowiedziałam
-E księżniczka- szturchnął mnie Gavi
CZYTASZ
He's the one || Pablo Gavi
FanfictionOsiemnastoletnia Ava, która jako dziecko została zaadoptowana przez Xaviera Hernándeza, trenera słynnego klubu piłkarskiego Barcelona. Gdy dziewczyna kończy szkołę w Stanach postanawia wrócić do jej rodzinnego kraju, a jeszcze tego samego dnia jedzi...