Wyszłam na taras i usiadłam na leżaku.
-To jest tak strasznie nie dorosłe Ava rozumiesz to?- chłopak stanął nade mną
-Nie- położyłam się na drugim boku
-Przecież mówiłem ci że w życiu bym cie nie zdradził nie ufasz mi? Czy co powiedz mi o co ci chodzi- prawie że wykrzyczał
-O ten tramwaj co nie chodzi- wyciągnęłam telefon z kieszeni odpalając tik toka
-Nawet nie chciałbym z nią być ona jest starsza ona ma 32 lata chyba, nawet nie wiem kiedy ona się urodziła, chyba w maju- wydyszał zdenerwowany chłopak
-A kto się urodził w maju tego stary drapie po lewym jaju- zaśmiałam się głupkowato kompletnie nie przejmując się sytuacja
-Wstyd, żeby nie znać koleżanki daty urodzenia ona z października jest 24 chyba- powiedziałam patrząc się w telefon
-Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi tej sytuacji- rzucił chamsko
-A bo ty taki poważny nagle. Ty weź ty może nie wiem kurwa na adwokata idź bo ta piłka ci nie służy- spojrzałam na chłopaka z którego o dziwo jeszcze nie ciekło z zdenerwowania
-Dobra Av nie mam już siły na to- podrapał się po karku siadając na leżak obok
-No widzę właśnie się zdyszałeś bardziej niż po 90 minutach biegania za piłka jak pies- podniosłam butelkę wody odkręcając ją i wąchając
-To są siki Pedriego- usłyszałam i momentalnie rzuciłam butelkę w dal
-CZEMU TO TU STOI- wykrzyczałam ocierając ręce o leżak
-Nie wiem schlał się kiedyś i powiedział, że ma się fermentować, a potem zapomniałem o tym- głośno wypuścił powietrze ocierając twarz, no nie powiem pierwszy raz w życiu zrobiło mi się kogoś szkoda, ale mi się zrobiło szkoda mojego portfela i nerwów ojca jak usłyszy, że rozwaliłam samochód.
Wstałam i usiadłam na kolanach chłopaka przytulając się do niego gładząc jego plecy, aby na pewno dobrze wytrzeć z rąk siki Pedriego.
-Bardzo cię kocham Avs i nigdy bym cię nie zdradził- ucałował mój czubek głowy
-Dzięki... koleszko- uśmiechnęłam się
-Wal się- zaśmiał się, a już po chwili jego usta były na moich. mniam.
-Wróciłam! Kurier zostawił paczkę za bramą- krzyknęłam wchodząc do domu, jednak nie dostałam odpowiedzi -Halo?- zdjęłam buty wchodząc w głąb domu
-Za halo w mordę walą- powiedział mój tata siedząc na kanapie jedząc moje płatki
-Na pewno schudniesz od tych płatków- podniosłam brwi podchodząc do kanapy
-Od jutra zaczynam- odstawił miskę na stół ocierając ręce o siebie
Pokręciłam głową ruszając w stronę schodów. Otworzyłam drzwi od pokoju i momentalnie uderzył mnie zaduch. Otworzyłam okno i usiadłam na łóżku.
-Co on chce- powiedziałam odbierając telefon od mojego przyjaciela na face time'ie
-Elo elo 320- uśmiechnięty Pedri pokazał mi dwa palce pokazując znak peace
-W czym ci mogę pomóc- przetarłam twarz dłońmi wiedząc, że czeka mnie męcząca rozmowa
-Ja coś wieeem, czego ty nie wieeesz-powiedział wyśpiewując zdanie
-Mhm, ciekawe co takiego- patrzyłam w skupieniu na telefon -Czy ty... Czy ty jesteś w jacuzzi?- zmarszczyłam czoło próbując dokładniej spojrzeć na chłopaka.
-W rzeczy samej, ale słuchaj kupiłem ci samochód-powiedział dumny z siebie chłopak
-Co ty nie powiesz, a jakie?-bawiłam
się palcami udając, że bardzo zainteresowała mnie ta rozmowa-Fajne, przed wczesny prezent urodzinowy- powiedział, na co mruknęłam krótkie „mhm" próbując powstrzymać śmiech
-Ile wypiłeś?- zapytałam patrząc z powagą w telefon
-Słuchaj, do portfela się nie zagląda bo to jest- zaciął się -grzech, tak właśnie- kiwnął gwałtownie głową na co wybuchłam śmiechem
-Oj niuniuś niuniuś- przetarłam oczy dalej się śmiejąc
-Przyjedź jutro to ci pokaże twoje nowe 4 opony- parsknęłam śmiechem na kompletnie pijanego słowa chłopaka
-Przyjadę przyjadę, a teraz idę się myć- wzięłam telefon z zamiarem rozłączenia się
-Uważaj tylko, żeby Pablo z kibla ci się nagle nie wyłonił, kurwa w czepku i okularkach i z tą rurką kurwa będzie powierzchnie badał- zaśmiał się pijanym śmiechem
-Nie wierze w ciebie Pedrson wyłaź z tego jacuzzi i do spania- wstałam z łóżka w kierunku łazienki
-Tak jest- chłopak zasalutował i się rozłączył, pokręciłam głową z nie dowierzenia i poszłam się umyć.
-NIEEEEEE KURWA NIEEEE WIERZE. TO SIE NIE DZIEJE- kucnęłam zasłaniając twarz z szczęścia i nie dowierzenia.
-Mówiłem, że ci kupiłem już nie musisz wozić się autami staruszka- powiedział chłopak wręczając mi kluczyki od mojego wymarzonego nowiutkiego czarnego Porsche 992 GT3 RS
-BOŻEEEE KOCHAM CIE DZIĘKUJE- rzuciłam mu się na szyję przytulając z całej siły
-Ale słyszałem, że nasz pantofel Pablo też ci coś drogiego kupuje- posłał mi dyskretny uśmiech
-To w Barcelonie tak świętujecie urodziny? My tam w Ameryce to do maca jeździliśmy i tyle. W życiu bym nie pomyślała o aucie- pokręciłam głową dalej z nie dowierzenia
-No cóż w końcu musisz się wynieść od rodziców nie możesz im lizać dupy przez całe życie- skrzywiłam się lekko ja słowa chłopaka
-Wiem no planuje się do moich urodzin wynieść- spojrzałam na chłopaka, który był zamyślony
-No to masz nie całeee... 3 i pół tygodnie? Nie wiem czy dobrze liczę- wyszczerzyłam oczy
-Myślałam, że jakieś miesiące- powiedziałam. Nie powiem zestresowało mnie to jak bardzo mało czasu mam.
-Boje się mieszkania samej- ugryzłam policzek od środka czekając na reakcje chłopaka
-To może poproś Pablo czy nie mógłby pomieszkać z tobą przez pierwsze kilka tygodni, a jak nie to zawsze ja mogę do ciebie wpadać codziennie- powiedział Hiszpan co wywołało uśmiech na mojej twarzy
-Dzięki Pedruś, na ciebie zawsze można liczyć- objęłam bruneta przytulając się do niego, on chyba nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo cieszy mnie to że jest w moim życiu nie mogłam sobie wymarzyć lepszego przyjaciela niż Pedri.
CZYTASZ
He's the one || Pablo Gavi
FanficOsiemnastoletnia Ava, która jako dziecko została zaadoptowana przez Xaviera Hernándeza, trenera słynnego klubu piłkarskiego Barcelona. Gdy dziewczyna kończy szkołę w Stanach postanawia wrócić do jej rodzinnego kraju, a jeszcze tego samego dnia jedzi...