treinta y cuatro

257 14 9
                                    

1,5 miesiąca później

-Mordo, serio nie wolisz się po prostu usadowić gdzieś na normalnych trybunach, po co mamy tam siedzieć u góry gdzie będziemy na widoku wszystkich kamer- Molly weszła do mojego pokoju

-Wolisz zamiast, czuć się bezpiecznie siedzieć razem ze wszystkimi kibicami, którzy mogą w każdej chwili ci zapierdolić? Przestań stara nie wiem czego ty się wstydzisz, rozmawiałyśmy już na ten temat- Prychnęłam zirytowana na słowa przyjaciółki

-Dobra, już. Nie denerwuj się- Dziewczyna opuściła mój pokój, a ja skończyłam robić ulizanego kucyka, którego zaplątałam w warkocz. Spojrzałam się na siebie w lustrze, miałam na sobie starą koszulkę Barcelony polówkę, którą dolną część włożyłam pod stanik. Czarne luźne spodnie opadające na biodra, biało czarne sneakersy z LV i czarne okulary z balenciagi, przez ramie założyłam nerkę, którą „kieszonkę" przesunęłam na tył pleców. Ubrałam srebrną biżuterię spojrzałam ostatni raz w lustrze i opuściłam pokój.

-Ready?- wychyliłam się do pokoju Molly, która właśnie odstawiła perfumę na toaletkę i kiwnęła głową.

Wsiadłyśmy do auta, a już po chwili kierowałyśmy się w stronę stadionu. Włączyłam playlistę, do której śpiewałam co jakiś czas, a dziewczyna obok mnie wydzierała się jakby miał ją ktoś zabić. Stojąc na światłach uderzałam dłońmi w rytm piosenki, a w niedalekiej odległości widziałam już Camp Nou. Podjechałyśmy pod stadion, wjeżdżając z tyłu na parking, dla VIPów. Zaparkowałam samochód, poprawiłam usta w lusterku ostatni raz i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Obróciłam się upewniając, czy aby na pewno Molly wyszła z samochodu, abym jej znowu w nim nie zamknęła i sobie poszła. Weszłyśmy do środka budynku, ja się skierowałam w stronę szatni, a Mollson na trybuny. Do rozpoczęcia meczu zostało jeszcze 30 minut, więc stwierdziłam, że pójdę się przywitać z tatą, resztą trenerów i zawodnikami. Taty nigdzie na korytarzu nie widziałam, więc po prostu zapukałam do szatni chłopców do której po chwili weszłam. Uśmiechnęłam się szeroko gdy tylko moja stopa przekroczyła próg drzwi, a wzroki poleciały na mnie. Zdjęłam okulary z głowy, aby móc się każdemu z nich dobrze przyjrzeć.

-Hejka wszystkim- powiedziałam, podchodząc do każdego z „pierwszej"części szatni i zamykając ich w mocnym uścisku. Tak strasznie dawno nie byłam, na żadnym meczu. Rozglądałam się, aby znaleźć mojego ukochanego dzieciaka gdzieś w tym wielkim tłumie ogarniających się facetów jednak nic. Aż w końcu moim oczom ukazał się chłopak, dzięki któremu mój dzień staje się zawsze 100 razy lepszy. Objęłam chłopaka w okół szyi, łącząc nasze usta w pocałunku, przez którego można było wyczuć mój jak i zarówno jego uśmiech, bruneta dłonie wylądowały na mojej gołej talii, którą delikatnie gładził kciukiem.

-Możecie przestać, robię się zazdrosny- nasz przyjaciel powiedział, a ja odsunęłam się od chłopaka śmiejąc się. Hiszpan zarzucił na moje ramie, swoje wytatuowane przed ramię, uśmiechając się.

-Fort może zamiast, buziakować się z swoją laseczką byś przedstawił naszych nowych kolegów- Marc kiwnął głową w stronę 2 nowych młodych piłkarzy, o których słyszałam, ale nie widziałam.

-Lamine Yamal i Pau Cubarsi- wskazał butelką na jednego, a po chwili drugiego, obaj zdezorientowani spojrzeli się na niego, a po chwili na mnie, puściłam im lekki uśmiech, który oddali.

-Pomożesz mi z kolczykami i idę się ogarniać- Hector odwrócił się, tyłem a ja pomogłam mu wyciągnąć diamentowe kolczyki. Założyłam zatyczki na kolczyki i włożyłam do kieszeni. Dostałam szybkiego całusa w głowę i po chwili zniknął mi on z pola widzenia. Odeszłam by przywitać się z resztą, każdego przytuliłam i nawiązałam krótką konwersacje. Następnymi osobami byli Gavi i Pedri. Do nich jako jedynych nie podeszłam Pedriemu jedynie machnęłam ręką, a Gavire kompletnie zignorowałam. Wróciłam się do siedzących na ławce, i rozmawiających ze sobą nowymi chłopakami z drużyny. Usiadłam obok nich zakładając nogę na nogę.

-Stres?- spojrzałam na chłopaków, po których było widać lekką tremę

-Mały- Yamal spojrzałam na Cubarsiego, który kiwnął głową

-Na luzie dacie radę, a przy okazji Ava jestem- podałam chłopakom rękę, która złapali mówiąc swoje imię.

-Nie, że coś ale ciężko cie nie znać- Cubarsi się uśmiechnął w moją stronę, na co zmarszczyłam brwi

-W jakim sensie- zaśmiałam się

-No samo to, że wyglądasz jak wyglądasz, a dru... oczywiście w dobrym sensie- cofnął się do poprzedniego „punktu" na co się uśmiechnęłam- A drugie to, że jesteś córką Xaviego więcej nie trzeba- upił łyka wody. Zmrużyłam oczy uśmiechając się i już gdy chciałam coś powiedzieć drzwi od szatni się otworzyły.

-Dobra Panowie za chwi...- przerwał mój ojciec gdy mnie zobaczył - Jazda mi stąd- wskazał palcem na drzwi

-Ciebie też miło widzieć tato- wstałam z ławki i skierowałam się do drzwi -Powodzenia wszystkim! Wygramy to! Visca el Barça- krzyknęłam, a chór mężczyzn mi odkrzyknęło tym samym. Spokojnym spacerkiem ruszyłam na trybuny gdzie siedziała Molly wpatrując się w swój telefon.

-Ile można- oderwała się od urządzenia w momencie kiedy usiadłam na fotel.

-Rozgadałam się, nie moja wina- powiedziałam podnosząc na chwilę swoje 4 litery, aby móc wyciągnąć jednorazówkę z tylnej kieszeni spodni. Zanim się obejrzałam piłkarze wyszli na boisko, a po chwili już rozpoczął się mecz.

-kurwa no sędzia- machnęłam ręką w stronę boiska wypuszczając z buzi dym. -Jebany chuj kurwa cwel pierdolony, cały czas faulują naszych, a sędzia nic z tym nie robi.- burknęłam.

Molly siedziała i patrzyła na mnie śmiejąc się tylko z moich rekacji, które mnie nie bawiły tylko frustrowały.

-SPALONY BYŁ NO- zerwałam się z siedzenia

-Buja- powiedziała

-Aj pierdole to- usiadłam z powrotem na miejscu kręcąc tylko głową i zaciągając się dymem.

-Pierdole takie gry- oparłam czoło o dwa palce kręcąc ponownie głową. Nagle zrobiło się głośniej na stadionie poderwałam głowę i w idealnym momencie piłka wleciała do bramki przeciwnika.

-GOOOOLLL KURWAA GOOOOL- wstałam i zaczęłam skakać z radości, Molly zakryła twarz  ze wstydu i przesiadła się o siedzenie dalej na co się zaśmiałam. Kto by pomyślał, że młody Lamine Yamal odwali taką robotę dzisiaj na boisku i dzięki niemu mamy przewagę. Pierwsza połowa się zakończyła bramką dla nas, dokonaną przez młody talent. Podniosłam się z wygodnego fotela i ruszyłyśmy na dół, żeby na 2 połowę zmienić swoją lokalizację. Uśmiechnęłam się do kilku piłkarzy, który znam, a oni mnie z przeciwnej drużyny i wyszłyśmy na boisko, obeszłyśmy fotele wchodząc do góry na kolejne fotele na których siedzili już piłkarze rezerwowi.

3 minuty później rozpoczęła się druga połowa, piłkarze byli na swoich pozycjach, mój stary też więc grę można rozpocząć.

-A ty co w 8 minucie po przerwie schodzisz- usłyszałam moją przyjaciółkę, podniosłam głowę i zobaczyłam zmachanego jak nigdy Hectora

-A ci co- zmarszczyłam brwi przepuszczając go, żeby usiadł

-Nie wiem pierdole, ostatnio mnie takie skurcze łapią w łydce, że mnie pokurwi-wkurzony mówił jakby miał za chwilę komuś strzelić i to nie gola.

-No to pogadaj z moim ojcem, żeby cie zapisał na coś jak cie boli- powiedziałam wkładając niebiesko-zieloną jednorazówkę do ust

-Zostaw to- chłopak wyrwał mi przedmiot z ust i schował go gdzieś za siebie -Mówiłem tobie, żebyś nie paliła tego gówna-spojrzałam na niego marszcząc brwi.

-Chłopak bardzo dobrze mówi, nie pal tego gówna- Molly się wychyliła wskazując palcem na Hectora. Spojrzałam na dziewczynę dalej marszcząc brwi.

-Wiem sama nie dowierzam, że to powiedziałam- zaśmiałam się z blondynki, która patrzyła się przed siebie jakby właśnie zobaczyła ducha. Molly nienawidzi przyznawać chłopakom rację, a szczególnie moim.

He's the one || Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz