-Ta wszystko okej, dzięki że pytasz jestem w domu nie miałam ochoty być tam- odpowiedziałam nie okazując żadnych emocji
-Jak było na kajakach?- zapytałam nagle
-Fajnie, dobrze się bawiliśmy- chłopak odpowiadał mi dosyć niezręcznie
-To spoko- zagryzłam nerwowo wargę
-Jakie plany na najbliższy czas?- podniosłam brwi z zdziwienia na to
co powiedział chłopak, aż tak bardzo ma na mnie wyjebane?-Ja i Pedro lecimy chyba na Ibize, jeszcze się zastanawiamy nad Brazylią i żeby do Stanów pojechać razem poimprezować z moimi znajomymi do Vegas- skłamałam, ale po co? Rozłączyłam się z chłopakiem i chwile siedziałam w ciszy wpatrując się przed siebie
-Jedziemy na bunkry? Jest 20 więc pewnie za niedługo będzie zachód słońca i możemy posiedzieć tam- ugryzł chipsa patrząc na mnie, odwróciłam głowę i uśmiechem na twarzy dałam chłopakowi odpowiedź.
Zerwaliśmy się z naszych siedzeń i ja pobiegłam na górę do swojego pokoju się przebrać, a mój przyjaciel do siebie wykonać dokładnie tą samą czynność co ja. Wbiegłam do siebie do pokoju i otworzyłam szafę, szukałam i szukałam aż w końcu znalazłam ubrałam czarny body na krótki rękawek, szare cargo parachuty oraz jordany z diora. Wyprostowałam włosy i poprawiłam swój poprzedni makijaż. Schyliłam się pod łóżko i wyciągnęłam jedną pełną butelkę czystej i jakieś tam jednorazowe reklamówki.
-Czy my jedziemy razem czy osobno?- powiedziałam w momencie gdy mój przyjaciel odebrał
-Osobno chyba, nie chce mi się po ciebie zajeżdżać, nie po drodze mi- odchrząknął
-Git- przełączyłam telefon na głośno mówiący i położyłam go na biurku siadając przy nim
-Weź podpierdol ojcowi jakieś fajne auto, ja też przyjadę jakimś takim wiesz, zawarczymy jak Gavi w szatni na wjeździe- chłopak zawarczał do telefonu jak lew na co się zaśmiałam
-Dobra, w ogóle myślałam dawaj zrobimy sobie dla beki tiktoka i wspólne konto i jakieś z wyjazdów wstawiamy filmiki, co ty na to?- powiedziałam z nadzieją w głosie
-Noooo dobra, zrobię to tylko dla ciebie- chłopak wypowiedział słowa z dużym zawahaniem
-No i git, dobra zbieram się buziaki kiciu- cmoknęłam w telefon i się rozłączyłam
Skierowałam się do pokoju moich rodziców, podeszłam do szafy którą otworzyłam i zaczęłam wpisywać numer do sejfu. 20.05.19 data zakończenia kariery mojego ojca. Nie poprawy. 25.01.80 data jego urodzenia? Nie poprawny. Zaczęłam wpisywać każdą możliwą datę jaka przyszła mi do głowy, urodziny mamy, data dołączenia do
klubu, urodziny babci, urodziny mojego brata, stres we mnie buzował bo wiedziałam, że za chwilę dostanę mase telefonów od Pedriego gdzie jestem. Ostatecznie wpisałam datę moich urodzin, która o dziwo zadziałała. Otworzyłam drzwiczki i zobaczyłam zamykane szklane szafeczki, się szef postarał wiedziałam, które auto chce wziąć mimo, że to będzie ogromne ryzyko. Wyciągnęłam kluczyk i spojrzałam czy aby na pewno to ten nie myliłam się. Zeszłam na dół i wyszłam z domu zamykając drzwi. Szarpnęłam klamkę, aby mieć pewność że są zamknięte. Kierowałam się do garażu z samochodami, pilotem otworzyłam drzwi, a już po chwili patrzyłam się na chyba najdroższe auto w „kolekcji" ojca. Bugatti La Voiture Noire, swoją drogą ulubione auto Gaviego. Nacisnęłam guzik „Start/Stop" i w tym samym momencie słysząc odgłos silnika sportowego auta.-Czekam na ciebie przed tym wjazdem na górkę- poinformował mnie mój przyjaciel.
-Git- rzuciłam szybko i się rozłączyłam wolałam nie ryzykować rozmową przez telefon rozbicie auta
Zaparkowaliśmy auta przy bunkrach, które przykuły dużą uwagę ludzi, w końcu nie na codzień się widuje auta po pare milionów. Usiedliśmy na jednym z murków wpatrując się w pięknie już oświetloną Barcelonę słysząc głośną muzykę nie daleko nas. Ludzie się bawili, pili, tańczyli, śmiali, palili, a niektórzy załatwiali swoje sprawy uczuciowe. Podparłam się rękoma z tyłu i spojrzałam na mojego przyjaciela, który nie odrywał wzroku od miasta.
-Wszystko okej?- szturchnęłam go lekko ręką
-Tak tak, tylko ostatnio myślę dużo o tobie i o Pablo jakoś nie wiem czemu, nie daje mi to spokoju- oznajmił spuszczając głowę
-Co masz namyśli- zmarszczyłam brwi
-Nie dogadujecie się, ciebie to obchodzi ale jednocześnie masz na to wysrane, a Pablo? Pablo do mnie wydzwaniał jak byłem u siebie jak bardzo jest wkurwiony na siebie i czy dam rade z tobą pogadać czy jesteś zła na niego bo po twojej dzisiejszej rozmowie z nim nie wiedział co ma myśleć- chłopak spojrzał na mnie
-Nie chcę o tym gadać teraz- wzruszyłam ramionami patrząc na butelkę alkoholu stojącą koło mnie, którą wzięłam do rąk i odkręciłam
-Za późno chyba, Pablo wraca teraz do Barcelony, chce to wyjaśnić i pogadać- poprawił swoje włosy
-Ta, tylko szkoda że ja z nim nie za bardzo- przechyliłam butelkę upijając łyka wódki
-Zostaw to Av, nie najlepszy moment- chłopak zabrał mi butelkę zakręcając ją i stawiając za siebie, zmarszczyłam brwi patrząc na niego
-Czemu nikt mi się nie pozwala dobrze bawić, akurat nawet w ten wieczór- wyrzuciłam ręce do góry
-Okej, kończę temat rób co chcesz to twój wieczór- obrócił się, i oddał mi szklaną butelkę
-Dziękuję- z uśmiechem przyjęłam butelkę
-Ej, czy to nie... Diego?- patrzyłam na grupę nastolatków w oddali, odkąd Diego wyjawił to co nikt nie potrzebował wiedzieć nie miałam z nim żadnego kontaktu nie miałam ochoty z nim mieć nic wspólnego. Modliłam się w duszy, aby ten mnie tylko nie zauważył.
-Bardzo możliwe, nie wiem widziałem typa dwa razy na oczy- przewróciłam oczami i odwracając wzrok od Diego i przenosząc go na mojego przyjaciela. Zlałam to i przyłożyłam butelkę do ust
-Jakim cudem cie nie skręca- zaśmiał się
-Lata praktyki mój drogi, lata praktyki
-Pablo- powiedział Pedri
-Co?- zapytałam by upewnić się czy napewno chłopak wypowiedział to co mi się wydaje
-Pablo, za tobą- moje oczy przybrały wielkości 5 złotych, a moje ciało się spięło
-Żartuje przecież- prychnął pod nosem, spiorunowałam chłopaka wzorkiem
-Te Hernández!- ktoś gwizdnął i wykrzyczał moje nazwisko
CZYTASZ
He's the one || Pablo Gavi
Fiksi PenggemarOsiemnastoletnia Ava, która jako dziecko została zaadoptowana przez Xaviera Hernándeza, trenera słynnego klubu piłkarskiego Barcelona. Gdy dziewczyna kończy szkołę w Stanach postanawia wrócić do jej rodzinnego kraju, a jeszcze tego samego dnia jedzi...