-Znów lasy Kapitanie?- spytał Thor, wychodząc z samolotu.
-Naukowcy nie przenieśli swojej bazy, a z tego co wiemy, jest gdzieś w tych lasach. Plus jest taki, że przynajmniej mamy już zbadany teren- odparł mu Ameryka, prowadząc ich w głąb.
-To, czego szukamy szefie?- wtrąciła się Lana, gdy ten nabrał powietrza i pewności siebie.
-Szukamy jakichkolwiek poszlak, które mogą nas do nich doprowadzić. Stworów, mutantów, jakieś dziwne odgłosy- powiedział na jednym oddechu, po czym zatrzymał się i odwrócił do załogi- musimy się rozdzielić: Lana, umiesz latać, więc badaj teren z powietrza.
-Robi się- uśmiechnęła się, po czym wyciągnęła skrzydła i wzbiła się w przestworza, migiem znikając im z oczu.
-Skoro tak to ja idę w prawo- oznajmił Thor, po czym poszedł we wskazany przez siebie
-Szefie, masz jakiś kontakt z siedzibą?- spytał po chwili Logan.
-Oczywiście, nie zostawiłbym ich sam bez opieki- odparł, po czym wyciągnął małe ustrojstwo, na którym ukazała się sala, gdzie była druga połowa grupy: Cyklop i Tony stali przed wielką tablicą, rozmyślając, gdy reszta siedziała, leżała na biurku i ich obserwowała.
-Co oni robią?
-Nie mam pojęcia, ale grunt, że siedziba stoi- kiwnął głową Steve, zamykając ustrojstwo- idź w lewo, ja idę prosto.
-Się robi szefie- kiwnął głową.
Pogrążeni w szukaniu, połowa sektora wyruszyła przed siebie, by wybadać teren. Zdani tylko na siebie, błądzili i niuchali jakiekolwiek nowe poszlaki. Ameryka chodził, a raczej błąkał się po lesie, mając się na baczności. Las był wielki, rozciągał się przez kilkaset hektarów. Można było się w nim zgubić jednak sektor Alfa miał ze sobą łączność.-Eeh przez te małolaty nie mogę się skupić na misji- mruknął do siebie, wyciągając ustrojstwo- dalej coś kombinują przy tej tablicy, ale co ...- pogrążony w rozmyślaniu przez chwile stracił czujność, a stracić ją w takim miejscu nie wróżyło nic dobrego. Wpatrując się w to, co robiła grupa pozostawiona bez opieki w siedzibie, nie zauważył, jak dziwne zmutowane zwierze rzuciło się na niego tak, że ustrojstwo wyleciało mu z ręki. Ameryka szybko odepchnął od siebie mutanta, po czym spojrzał na niego.
- O matko ... co ci zrobili?- szepnął, gdy ujrzał przed sobą wysoką mieszankę zwierzęcia i człowieka, nawet nie wiadomo było, co to jest. Kapitan chciał mu pokazać, że jednak jest nastawiony pokojowo, lecz zwierz wcale nie chciało go słuchać. Atakowało, nie zważając na jego słowa. Ameryka w końcu nie był w stanie się podnieść, gdyż zwierz co chwile nie dawał mu wstać. Chwycił za tarcze i rzucił nią w niego, lecz ona otarła się o stwora, po czym wleciała w las i zniknęła- no pięknie- bąknął, próbując się od niego uwolnić, gdy nagle tarcza wróciła i trzasnęła stwora w łeb. W tej samej chwili z miejsca, z którego wyleciała tarcza, wyskoczyła Lana, która jednym ruchem skrzydeł obezwładniła zwierze, po czym rzuciła nim o ziemie, ratując Kapitana.-Wszystko dobrze Kapitanie?- spytała, podchodząc do niego, w międzyczasie też składając skrzydła. On w pierwszej chwili zamarł, nie wiedząc, co powiedzieć jednak szybko się ogarnął i otrzepał z ziemi, na którą upadł.
-Tak tak- kiwnął głową, wstając- dziękuje- spojrzał na dziewczynę, gdy ta się uśmiechnęła.
-Do usług- popatrzyła na niego dumna, że ocaliła mu życie, po czym zaczęła przyglądać się mutantowi- czyżby naukowcom się nudziło?
-Najwidoczniej nie mają nic do roboty- wzruszył rękami, kucając przy mutancie- Lady Dragon weź próbkę do analizy dla Bannera- odparł jej, gdy ta kiwnęła głową i zrobiła, co kazał. Mutant najwidoczniej poczuł ukłucie, ponieważ rozmachnął się zdzielając ręką obojga. Dziwnym trafem wstał, lecz tym razem chwycił za Lane, którą przycisnął do drzewa, chcąc jej wypruć flaki. Na szczęście Ameryka nie pozwolił, by cokolwiek stało się dziewczynie. Chwytając za tarcze, rozmachnął się i wycelował w mutanta, który, po tym, jak nią dostał, upadł na ziemie nieprzytomny. Rogers jednak dla pewności uderzył go drugi raz tarczą, po czym podszedł do Lany.
-Nic ci nie jest?- kucnął przy niej, przeglądając jej szyje, gdyż właśnie tam mutant ją złapał.
CZYTASZ
X-Mengers Assemble | Avengers and X-Men Fanfiction
FanfictionHej! Jestem Saturnina Halliwell i mam 22 lata. Młodziak nie? Może i młodziak, ale o dowód to mnie nie zapytali, jak stwierdzili, że porobią sobie na mnie eksperymenty... Że X-Mengersi? A nie, nie. To nie oni mnie tak urządzili. Oni mnie uratowali. A...