Rozdział 28

24 1 0
                                    


-Mam takie pytanko- podniósł rękę Johnny gdy już byliśmy na sali ćwiczeń- czy twój przyjaciel przy tym całym pokazie nas nie pozabija?- pyta się ten, który tym bardziej nie umie kontrolować swojej mocy.

-Udam, że tego nie słyszałem- oznajmił ze spokojem Cap gdy nowy spuścił głowę. Widać, że nie był dumny ze swojej przeszłości- Bucky- zwrócił się do przyjaciela, który ukradkiem popatrzył na niego- opowiedz o sobie.

-Ktoś już to zrobił za mnie- wzruszył ramionami, po czym podniósł głowę- wiecie już raczej, że zabiłem dużo ludzi no i nie czuje się z tym dobrze. Ale nie będę siebie ani bronić, ani usprawiedliwiać. Wiem, że robiłem to wbrew własnej woli i chce to naprawić- chwycił się za metalową rękę- to ustrojstwo zostało do mnie przyczepione po tym jak wyłowili mnie z rzeki. Jest zrobiona z bardzo wytrzymałego metalu.

-Da się na niej smażyć jajecznice?- spytała nagle Fran.

-Nie.

-Eeh ... to lipa- wzruszyła ramionami.

-Ale za to może rozkwasić komuś twarz- założył rękę na rękę cwaniacko.

-Co mi z rozkwaszenia? Z ludzkiej twarzy nie zrobię jajecznicy- broniła się czerwona gdy Bucky nie wiedział, co powiedzieć.

- Zależy, gdzie celujesz- mruknęłam pod nosem z uśmiechem, gdy Fran, słysząc to, odmieniła mi tym samym.

-Piona Fioletowa!- krzyknęła, chcąc przybić pionę w powietrzu. Z chęcią podążyłam za nią, jednak ...

-Ał ał co ja robię, wszystko mnie boli ...- no dokładnie, ał ał.

-Nie szarżuj Planetoido, bo nie mam zamiaru cię później składać- mruknął do mnie Johnny gdy usłyszałam chrząknięcie Wolverina- znaczy, on nie ma zamiaru cię składać- wybronił się. 

W tym też momencie Bucky zaczął swoja prezentacje: na polu bitwy znalazło się kilka robotów. On zwinnie roztrzaskał każdego, który stanął mu na drodze. Na końcu też roztrzaskał ścianę, która stała na środku sali. My się wspinaliśmy na nią na ćwiczeniach ... nie chodzi mi o to, że tego nie lubiłam, ale ciesze się, że już jej nie ma.

-Oczywiście nie zrobię nikomu z was krzywdy, póki ktoś nie wypowie kodu. Wtedy może być kłopot- sprecyzował Bucky gdy kapitan poklepał go po ramieniu.

-Nikt go już więcej razy nie wymówi, nie martw się- uspokajał go.

-Migrena, twoja kolej- wskazał na czerwoną Zimowy Żołnierz gdy ta zmierzyła go wzrokiem.

-Migrenę to ty zaraz możesz mieć- warknęła- siema! To znowu ja, Fran, nie żadna Migrena. To, że TARCZA nie potrafi napisać nazwiska poprawnie to już ich sprawa ...- chwyciła za broń- w każdym bądź razie otóż i moje małe cacuszka. To co trzymam w ręce to mój ulubiony sprzęcior MSBS zwany Torpedą- przejechała po nim palcem- moja najstarsza broń, która załatwiła wiele łotrzych tyłeczków- pomajtała brwiami, po czym wskazała na resztę swojego sprzętu. A było tego sporo.

 - Mój M416 zwany Lucyfer, mój P90 zwany Destroy, MP5k zwany Shogun, Mini-Uzi zwany ... w sumie został dalej Mini-Uzi- po czy wskazała na swoją "mniejszą" kolekcję- a tu są te mniejszego kalibru, czyli rewolwery, kilka granatów, małe pistolety- nie żeby co ale wszyscy wgapiali się w to przedstawienie jak debile. W życiu nigdy nie widziałam tyle sprzętu do rozwalania naraz. Pewnie nawet w TARCZY takiego składzika nie mają.

-Co za laska- szepnął Rider gdy rozglądnęłam się po sali. Oj chyba chłopczykom pociekła ślinka. Czyżby faktycznie konkurencja Lany? No tak ... ta załatwia ich wdziękiem a ta bronią.

X-Mengers Assemble | Avengers and X-Men FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz