Rozdział 14

44 5 1
                                    

-Uwaga szanowni mutanci! Pociąg do szaleństwa odjedzie za trzy ... Dwa ... Jeden ... teraz!- krzyknął Tony i puścił dym ze swojej zbroi. My zaś staliśmy za nim gęsiego i udawaliśmy wagony. Gdy Tony zagwizdał, lokomotywa ruszyła, a my w rytmie wystrzałowej muzyki ruszyliśmy za nim. Przeszliśmy chyba całą siedzibę, jednak zajęło nam to trochę czasu, ponieważ wiele razy pociąg się wykoleił. Najbardziej szalała nam Ksenia, gdyż ona jako pierwsza wydudliła prawie całe wino na jednym wdechu. Cyklop, który na początku tak strasznie marudził, że nie będzie, że co my wyprawiamy, ple ple ple, teraz szedł cały w euforii, od czasu do czasu przylepiając się do Eveline. Tak Scott, jutro czeka cię ciekawa rozmowa. Po obejściu całej siedziby wreszcie doszliśmy do naszego punktu kontrolnego.

-Ale syf- zaśmiał się Banner- jak ja tu będę jutro pracował- zaczął się bardziej śmiać, po czym wywalił się na pierwszej lepszej butelce i ... dalej się śmiał.

-Wooohooo dawać ostrą muzę!- wskoczyła na biurko Ksenia, która dzisiaj robiła za Tarzana, po czym zaczęła wymachiwać rękoma.

-Mówisz i masz złotko- odparł Tony, po czym puścił znów na fulla muzykę, gdy wszyscy popadli w ten wir tańca co poprzednio. Alkohol już nam wyszedł, z jednej strony można powiedzieć, że niestety a z drugiej, że stety. Narobiłoby to jeszcze więcej strat niż było. No ale szał imprezowy trwał dalej! Już nawet nie wiedzieliśmy, która godzina. Imprezka była tak udana, że nawet Cyklop się w nią wkręcił, ale tak bardzo, że hmm ... będzie musiał jutro pogadać z  Eveline, gdyż siedział na krześle, z nią na kolanach, całując się cały czas. Wtem jednak, zamiast cieszyć się ich szczęściem, zrobiło mi się smutno. Brakowało mi tej jednej, jedynej osoby przy boku. 

Moje myśli zagłuszyła kolejna fala ostrej muzyki. Zapominając, o co w ogóle byłam smutna, znów dałam się wciągnąć w szaleństwo, jakie odprawiało się w siedzibie.

-Sektorze Alfa!- rozległo się nagle po całej siedzibie. Jak balowaliśmy, tak stanęliśmy w bezruchu wystraszeni, nie wiedząc, co się dzieje. Aż Ksenia spadła z biurka ze strachu. W popłochu zaczęliśmy się rozglądać po siedzibie, gdy nagle włączył się wielki telewizor, a na nim pojawił się Ameryka. Oniemieliśmy. – zostawiłem was na chwile, obiecaliście mi, że będziecie pilnować siedziby, a nie że rozniesiecie ją w pył!- krzyknął, gdy w tle ujrzeliśmy resztę. Tak akurat wyszło, że stałam kilka kroków od wielkiego krzyczącego na nas monitora. Nikt jakoś nie pieklił się, by mu odpowiedzieć, a raczej reszta próbowała się schować: Ksenia za biurkiem, gdy już się wyzbierała, Cyklop za siedzącą na jego kolanach Eveline, Bruce za butelką, Tony za mną a ja ... no za powietrzem.

-Gdzie jest Cyklop?- rozglądał się po pokoju, gdy Scott ani myślał wychylić się zza blondyny- Summers, widzę cię- odrzekł mu, gdy ten westchnął i wstał- obiecałeś mi, że będziesz ich pilnować.

-No miałem taki zamiar, ale ci zrobili zakład, że jak ja wygram, to nie robimy imprezy, a jak oni wygrają, to robimy no i mnie przechytrzyli, bo trzeba było rozwiązać trudne zadanie na tablicy i ...

-Summers dałeś ciała, nie wysilaj się z tłumaczeniami- warknął Logan, gdy Cyklopowi zaczął plątać się język.

-Macie posprzątać przed naszym przyjazdem- wskazał na nas- policzymy się, jak wrócę- odparł wyłączając się. Krótka i zwięzłą rozmową, która przeraziła wszystkich. Ale jednak to, co mnie najbardziej martwiło, to był ten wzrok Logana skierowany na mnie. Taki pełen zwątpienia i złości. Oj będę miała przechlapane.

-To, kto się ze mną napije?- spytał Bruce, podnosząc butelkę- no chyba nie będziemy na trzeźwo tego sprzątać?- odparł, ledwo stojąc na nogach.

X-Mengers Assemble | Avengers and X-Men FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz