Rozdział 25

50 2 0
                                    


Co. Ja. Robię. 

I czego ja nie robię dla tych mend.

Szybko pomachałam im żeby wartko przełazili, bo oczywiście stanęli dęba. Nawet cichutko się przesmyknęli, ale, sądząc po tym jak całował, nawet nie zwrócił na nich uwagi. Wkręcił się ... oj będę musiała się tłumaczyć. 

Gdy wiedziałam, że to już wszyscy, migiem się od niego oderwałam.

- To ja ... Tego. Zaraz ... wracam- wybełkotałam to coś, machnęłam kilka razy rękami jak debil, po czym pognałam za resztą, pod nosem powtarzając sobie „ja pierdole, ja pierdole". Docierając do nich, zauważyłam ich uchachane miny.

-Uu było buzi- nawet Rider miał ze mnie bekę.

-Nie dało się nie zauważyć- zaśmiał się Clint.

-Musiałam się dla was poświęcić, więc nie ma za co.- wskazałam na Pierzastego, który podniósł ręce. Wtem usłyszeliśmy dziwny trzask. Jak rozbijające się okno. Szybko pognaliśmy na wyższe piętro.

-Od kiedy HYDRA się nie umie skradać?- krzyknęłam do nich.

-Pewnie wysłali jakiegoś nieogara- odparł mi Różowy. 

Wpadliśmy do pomieszczenia, gdzie młodziak już zasuwał przy naszych danych. Gdy nas zauważył, spanikował.

-No nieźle!- wzruszyłam ramionami- rozniosło się, że balujemy i nawet ciapy się do nas włamują!

- Nie na mojej zmianie- warknął Rider, machając płomienistym łańcuchem, gdy bandzior wyjął pendriva i zaczął uciekać. Migiem zmieniłam się w lamparta i zastawiłam drzwi, odganiając go moim rykiem. Bartonowie wciągnęli strzały i zaczęli w niego strzelać gdy on, fartem, unikał każdej. Nasz płomienisty duch, wkurzony, zamachnął się łańcuchem, by go złapać, jednak ciul odskoczył i złapał szafkę. Niestety za szybko się wszystko działo, przez co przyciągnął do siebie zdobycz i dostał nią po ryju. Wkurzona pognałam w stronę złamasa, wzięłam porządny rozbieg, hop, wyciągnęłam pazury i na niego! 

Ale się odsunął ... i wylądowałam za oknem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Dziesięć minut do lądowania szefie- oznajmił Cyklop, po czym wyszedł z pomieszczenia, gdzie przesiadywał Kapitan, wraz ze swoją „Zamrożoną ekipą". Stał przed swoim przyjacielem i patrzył, jak powoli się rozmraża. Niecodzienny widok, nieprawdaż?

- Steve- podeszła do niego Lana, delikatnie łapiąc go za rękę- jak się czujesz?

-Tak sobie- odparł, nie odrywając od niego oczu.

-Nic mu nie będzie- pogłaskała go po ramieniu- ej- odwróciła delikatnie jego twarz w swoją stronę- bo będę zazdrosna- zmarszczyła nos gdy mimowolnie się uśmiechnął.

-Nie dziękuje, wystarczy mi Tony – zaśmiał się, po czym obdarował ją krótkim, lecz namiętnym pocałunkiem. W międzyczasie ...

-Tony ...

- Nie- foch- nie będę z nim rozmawiał.

-Tony do cholery!- wrzasnęła już zirytowana Ksenia- czemu ty jesteś taki uparty!

-Nauczyłem się od ciebie- zrobił cwaniacką minę, gdy ruda rozdziawiła się zszokowana. Oj jak to brzmi!

-Ludzie, litości- biedny Cyklop najbardziej na tym cierpi. Logan by się cieszył.

-Ja nie jestem aż taka uparta!- broniła się zaciekle.

-Mam ci przypomnieć?- podniósł brew Stark.

-Fajnie, że nikt mnie nie słucha- mruknął do siebie Summers, czytając coś w komórce.

-Ja nie wiem, jak reszta ludzkości z tobą wytrzymuje, ale ja mam cię dość po tych kilku tygodniach! Wolałbym, żeby mi wyrywali włosy łonowe ... pęsetom!- Tony to obrzydliwe ...

-A ty niby lepszy, hę? Zadufany w sobie laluś, z ego tak wielkim, że 3 pociągi go nie pomieszczą!- uuh Ksenia też ma gębę.

-Uh dzięki, pochlebiasz mi- dumna poza ala Stark.

-Jak już mówiłem- coś tam dalej mruczał Scott, ale jego wcale nikt nie słuchał.

-Poza tym gdyby mądrala Thor tyle z tobą przebył co ja, to już by dawno sobie ciebie odpuścił- krzyknął Tony gdy Ksenia na chwile zamarła.

- ... co?- spytała. Odpowiedzi się nie doczekała, ponieważ ... ktoś wleciał przez okno, które rozbiło się na drobny mak, i o mały włos nie zmiażdżył gadającej. 

Tak to ja. Huk był tak wielki, że nawet papużki przyleciały z prawie drugiego końca samolotu.

-Co się dzieje?- wypytywał Kapitan gdy ujrzał mnie na podłodze. Summers zajął się dziurą, żeby wszystkich nas nie wessało a dziewczyny szybko do mnie podbiegły, gdy powoli zmieniłam się w człowieka. Uh straszliwy widok. Tarcza popatrzył na rozbite okno, po czym spojrzał na drugie całe obok, przez które było widać akcje, która rozgrywała się w siedzibie ALFA: Rider szalał, Clint o dziwo też, Armena szukała mnie wzrokiem a Wolvie ogarniał wszystko z piętra niżej, nie wiedząc co się w ogóle dzieje.

-Jakiś gościu- wskazałam tam, gdzie patrzył szefuncio- wszedł do naszej siedziby- ledwo się ruszałam. Trudno nawet klęczeć po takim upadku ... zwłaszcza że gdzieniegdzie uwierało mnie szkło.

-Zaraz tam będziemy i się wszystkim zajmiemy- kapitan szybko zwołał ludzi, żeby się mną zajęli.

-Chciałam pomóc- czułam się winna.

-Spokojnie Saturnina- uspokajała mnie Lana gdy Ksenia była zbyt wystraszona, by cokolwiek z siebie wydusić- popatrz na mnie- a Kapitan nie będzie zazdrosny?

-Wy do siedziby, reszta niech pomoże mi z Halliwell- rozkazał Steve gdy zaczęłam tracić zmysły.

-Nie po nazwisku- wymamrotałam.

-Patrz na mnie- dalej mówiła Lana, jednak jej słowa odbijały się w moich uszach jak w studni- nie zamykaj oczu- dalej studnia- Saturnina ...


Witam w Nowym Roku! Nowy Rok, Stara Ja. Czyli jak zwykle zawalona wszystkim i niemająca czasu wstawić rozdział xd
W każdym razie mam nadzieje, że ten rok będzie dobrym rokiem. Oczywiście zdrówka, bo zdrowie jest najważniejsze (coś o tym wiem XD). Piniążków, uśmiechu i miłości! <3
No i do zobaczenia w kolejnym rozdziale! 

X-Mengers Assemble | Avengers and X-Men FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz