1. It was perfect, but it is no longer

1K 43 25
                                    

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które było moim nowym gabinetem; subtelnie przeszklone meble z ciemnym wykończeniem oraz dodatki w kolorze szmaragdu, złota i czerni. W powietrzu mieszał się zapach świeżo skończonego remontu i delikatnych kwiatów z nutą owoców. Wszystko wyglądało, tak jak na planach architekta.

Po za moim życiem.

Przygryzłam kącik ust zębami, kiedy przez głowę przeszło mi milion różnych pytań i myśli dotyczących rozpoczęcia pracy w takim zawodzie. Z jednej strony kolejne spełnione marzenie związane z karierą, a z drugiej największe wyzwanie dotychczas odkąd pamiętam.

Przystępowałam z nogi na nogę, nie potrafiąc znaleźć sobie tutaj miejsca. Wszystko wydawało się być jak powinno, a jednak dalej odczuwałam na skórze delikatny cień wątpliwości i wielu obaw powiązanych z psychologią.

Usiadłam w zielonym fotelu za biurkiem i przejechałam dłonią po szklanej części stołu. Nieobecny wzrok przeskakiwał z wazonu z czerwonymi różami na brzeg mebla to na przymknięte białe drzwi.

Oparłam dłonie na specjalnym oparciu przy krześle i odchyliłam głowę do tyłu. W samotnym oczekiwaniu na szefa wsłuchiwałam się w sens słów piosenki Amy Winehouse, w której starała się jak najbardziej przekazać swoim fanom wiadomość o jej metaforycznej śmierci z powodu złamanego serca i o stanie głębokiej rozpaczy, depresji.

W trakcie refrenu usłyszałam pukanie do drzwi, rzuciłam krótkie proszę i popatrzyłam jak do pokoju wchodzi mężczyzna. Mój mężczyzna. Z kwiatami.

-Poważnie? Kolejne kwiaty? Nawet nie zaczęłam pracy... - Uśmiechnęłam się, wstając z miejsca.

-Najładniejsze kwiaty dla najlepszej przyszłej pani psycholog we Francji - skwitował i pocałował mnie w policzek, wręczając przepiękny bukiet.

-Pierwszą osobę mam za dwie godziny. Trochę się boję... - odparłam z obawą. -To ciężki zawód. Nie wiem czy podołam temu.

-Jak dzisiaj skończysz to pójdziemy uczcić twój pierwszy dzień pracy. Najlepsza francuska restauracja, ładne widoki, dobry szampan... - zaczął wymieniać.

-O, tego mi chyba potrzeba. Tak dla odstresowania się - odpowiedziałam, wtapiając swoje spojrzenie w niebieskie oczy narzeczonego.

-Będzie dobrze, maleńka - powiedział kładąc dłonie na moich ramionach. -Przyjadę po ciebie o osiemnastej. Muszę jechać załatwić coś w pracy.

-Nie ma problemu. Kocham cię i uważaj na siebie - pożegnałam go krótko i zajęłam z powrotem swoje miejsce.

Myślami byłam parę godzin do przodu, wyobrażając sobie miły wieczór w towarzystwie swojego ukochanego; kolacja, namiętny i pełen miłości seks, a potem zaśnięcie w jego ramionach.

Nim się obejrzałam minęły dwie godziny. Ciche pukanie rozległo się w całym moim gabinecie, a ja szczęśliwa i jednocześnie wystraszona podeszłam otworzyć. W wejściu stała drobna dziewczyna - ciemne włosy, zielone oczy, ubrana w czarne dresy. Nieśmiale uśmiechnęła do mnie, na co gestem dłoni dałam jej do zrozumienia, aby weszła.

Usiadłam na czarnej sofie, a moja podopieczna zajęła miejsce kawałek ode mnie. Ułożyłam ręce na kolanach i spojrzałam na nastolatkę.

Narzeczeństwo z przymusu |Our destiny |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz