Epilog

531 28 14
                                    

Pół roku. Tyle minęło, od kiedy ostatni raz widziałam Adriena. Kiedy on zniknął, jakaś część mojego życia odeszła razem z nim. I wyjątkowo cieszyło mnie to. Wydawało mi się, że zostawiliśmy naszą wspólną przeszłość w zgodzie. Najwidoczniej wszystko zrozumiał i to co mu wbijałam do głowy dotarło do niego.

Rozstania nigdy nie były łatwe, ale to było wyjątkowo proste i szybkie. Tym bardziej jeśli jeden ze stron wciąż coś czuła do drugiej osoby, a ta zdążyła się już wyleczyć. Tak samo było z nami. Przez długi czas to on nie potrafił się pogodzić z wizją przyszłości beze mnie.

Hemingway w Pożegnaniu z bronią napisał, że świat łamie każdego z nas, a potem niektórzy są mocniejsi w miejscach, w których zraniono. Utożsamiałam się z tym. Kiedy Agreste po raz pierwszy mnie zniszczył wróciłam jako silniejsza. A teraz, w tym momencie, patrząc wstecz, byłam z siebie cholernie dumna, że dałam radę. Przeżyłam tak wiele kurewsko złych chwil, a nadal tutaj byłam. Żyłam. Poradziłam sobie.

-Koniec? - spytała mulatka, opierająca się głową o moje ramię. Wyjęłam pierścionek z kieszeni, ostatni raz popatrzyłam na niego.

-I nigdy więcej. - Rzuciłam biżuterią jak najdalej potrafiłam, a ta odbiła się z cichym pluskiem od wody, spadając na dno Sekwany.

-To naprawdę chore, co zrobił i jestem pełna podziwu, że przeżyłaś to. - Objęła mnie ramionami Alya. Odwzajemniłam czuły gest, a ona posłała mi ciepły, pełen zrozumienia uśmiech.

-Każdy poszedł w swoją stronę - przyznałam, patrząc na falującą w rzece wodę. Ten widok częściowo dawał mi poczucie spokoju.

-Więc... teraz możesz bezkarnie umawiać się na randki - wyrzuciła z siebie z cichym śmiechem.

-Pozostanę przy planowaniu zakupu psa - roześmiałam się. Odeszłyśmy od barierek i skierowałyśmy się w stronę zejścia z mostu.

Byłam prawdziwie szczęśliwa, że udało mi się to skończyć i wyjść w miarę cało. Od teraz wszystko miało iść już tylko w dobrym kierunku. Chciałam po raz ostatni zbudować swoje życie na nowo. Wcześniejsze wydarzenia to były szkice, wersje robocze, w których coś było zawsze nie tak, dopiero teraz zauważyłam, że będę pisać ostateczny plan na siebie i swoją przyszłość.

Umowa, która mnie tutaj sprowadziła i połączyła z byłym narzeczonym pozwoliła mi przejrzeć na oczy. Najpierw nas połączyła, a potem brutalnie rozdzieliła. To był koniec nas i wszystkiego co nas kiedykolwiek łączyło.

Koniec cz. II

Nastąpił dzień ostateczny dla tej książki. Dziękuje z całego serca każdej osobie, która była tutaj lub dopiero będzie.

Możecie zostawić jakieś swoje wspomnienia związane z tym opowiadaniem lub cokolwiek tylko zechcecie.

Kocham was, dziękuje ❤️

Narzeczeństwo z przymusu |Our destiny |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz