9. Someday we kill ourself

506 31 5
                                    

Każdy mówił, że przeciwieństwa się przyciągają. Że taka miłość przetrwa wszystko i będzie trwalsza niż pomnik ze spiżu. Że będzie na zawsze, do końca naszych dni. Ale jakby się temu przyjrzeć; w jaki sposób mielibyśmy stworzyć zdrową, stałą relację mimo dzielących nas różnic, które byłyby powodem naszych kłótni?

Tyle że ja miałam pierwszy raz szczęście, którego nie chciałam. Ja i Adrien byliśmy do siebie podobni ze sposobu bycia. Nie identyczni, ale bardzo zbieżni. On chciał rywalizacji i wygranej, a ja tylko zwycięstwa w jego chorej grze. On chciał kiedyś, żebym była tylko jego, ja chciałam stabilności, którą mógłby mi dać poprzez bycie tylko jego.

Dwa tygodnie dały mi dużo do zrozumienia. Przemyślałam kwestie udawanego małżeństwa, nienarodzonego dziecka, zostawienia byłego narzeczonego. Na samą myśl o którejś z tych rzeczy robiło mi się niedobrze. W zasadzie to mogła być też wina ciąży.

-To dziewczynka - stwierdził lekarz. -Jesteś pewna, co do aborcji?

-Nie mam wyboru. Nie teraz. Tak będzie lepiej - odparłam szybko.

Chciałam mieć to już za sobą i obudzić się najlepiej za parę dni. Nie musieć przeżywać bólu fizycznego i po części psychicznego.

-Z racji, że to jeszcze dwunasty tydzień aborcja musi być przeprowadzona farmakologicznie - wypowiedział spokojnie, wstając ze stołka.

-Ile to będzie trwać? I jak to wygląda? - spytałam drżącym głosem.

Byłam pewna tego, ale bałam się samego procesu zabiegu. Bałam się, że mogłyby wystąpić komplikacje albo w przyszłości będę mieć problem z zajściem w ciążę.

-Podam ci jedną tabletkę mizoprostolu. Po chwili dostaniesz skurczy, zaczniesz krwawić i poronisz. Zostawimy cię na kilka godzin na obserwacji, zrobimy najpotrzebniejsze badania - tłumaczył.

-I po tym mogę wrócić do domu? - dopytałam, a mężczyzna przytaknął kiwnięciem głowy. -Za tydzień mam przyjść na wizytę kontrolną?

-Tak. Lepiej byłoby, żebyś nie wracała sama dzisiaj. Tak na wszelki wypadek - odpowiedział, podając mi białą, małą tabletkę.

-Mogę brać jakieś leki przeciwbólowe potem? - zadałam chyba ostatnie pytanie w tej kwestii.

-Ból brzucha powinien się utrzymać parę dni i jest podobny do bólu przy okresie, więc tak, ale wszystko z umiarem. Tym bardziej, że twój orgaznizm będzie osłabiony.

Wzięłam tabletkę do ust, połknęłam i popiłam szybko wodą. Z powrotem położyłam się na fotelu i czekałam, aż lek zacznie działać, tak jak powinien.

                                     ***
Leżałam na sali, która była przeznaczona tylko i wyłącznie dla kobiet po aborcji lub poronieniu. Ból podbrzusza był znacznie mocniejszy i gorszy niż ten podczas okresu. Ale było już po wszystkim.

-Marinette. - Podniosłam wzrok na mężczyznę, kiedy wypowiedział moje imię. -Wszytskie badania wyszły dobrze, jeśli masz jakieś pytania to słucham, a gdyby coś się działo to dzwoń.

-Dziękuję - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Lekarz w odpowiedzi ciepło się uśmiechnął i podszedł do następnej pacjentki.

Zabrałam swoją torebkę i powoli wyszłam ze szpitala. Odszukałam na parkingu wcześniej zaparkowanego samochodu i wsiadłam do niego. Oparłam głowę o zagłówek i dopiero po pięciu minutach odjechałam.

Gdy cudem udało mi się wrócić do domu rodzinnego mojego przyszłego męża, a zarazem niedoszłego, zaniepokoiło mnie to, że drzwi były otwarte na oścież. Ostrożnie weszłam do środka, mając obawy, co mogło być powodem, że nagle nikt nie zamknął drzwi. Zdjęłam płaszcz i zawiesiłam na wieszaku i poszłam do kuchni.

Narzeczeństwo z przymusu |Our destiny |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz