Rozdział 11

136 19 4
                                    


   Serce waliło mi jak młot. Co on tu robił? Dlaczego w ogóle wpadł w ten rów? Stałam wpatrując się sparaliżowana w leżące auto Pawła w rowie.

   Myśl głupia! Może potrzebuję pomocy.

   Ruszyłam w stronę auta, gdzie Paweł zawisł na pasie bezpieczeństwa, lecz się nie ruszał. Auto było pochylone na prawy bok, a ja bałam się otworzyć drzwi by samochód całkiem nie runął. Co mam robić? Co mam robić? Cały czas miałam pytania w głowie i żadnych odpowiedzi.

   Postanowiłam jednak otworzyć drzwi kierowcy, ale nie chciały puścić. Jedyne mądre posunięcie było wezwanie pomocy. Czym prędzej zadzwoniłam na 112. W całym stresie nawet nie pamiętałam rozmowy z dyspozytorem ponieważ szukałam jakiegoś kamienia, aby chociaż zbić szybę i dostać się do mojego byłego chłopaka. Nie życzyłam mu źle, a to co miałam przed sobą mogła być karma, lecz wrażliwość jaką jednak posiadałam nie dawała mi spokoju i nie mogłam tak po prostu odejść bez zainteresowania.

    Policja, straż i karetka przyjechały w podobnym czasie. Karetka zabrała Pawła, strażacy zajmowało się autem, a ja zostałam przesłuchana przez policję. Nie powiedziałam za wiele, bo sama niewiele wiedziałam. To był szok, kolejny tego dnia.

   Wróciłam do domu, przebrałam się i po prostu wsiadłam w auto, aby sprawdzić co z Pawłem. Martwiłam się o niego, nawet jeśli chciałam go zabić to i tak był mi w jakimś stopniu bliski. Te lata razem z nim może ostatnio nie były kolorowe, jednak jakaś część mnie nadal tęskniła.

   W szpitalu oczywiście we Wrocławiu nie chcieli udzielić mi informacji, za to pozwoli wejść na odwiedziny. Sama nie wiedziałam co robić, ani co powiedzieć lecz chciałam się po prostu dowiedzieć czy z nim wszystko dobrze.

- Hej – stanęłam przy jego łóżku, odzywając się gdy tylko na mnie spojrzał.

- Zosia – uniósł się, a na jego twarzy pojawił się ból. – Przepraszam, przestraszyłem Cię pewnie.

- Trochę, jak się czujesz? – usiadłam na łóżku w jego nogach obserwując jego twarz. Nie wyglądał dobrze, jakby nie spał i nie jadł od dawna.

- Kiepsko... Zosia ja chciałem z Tobą porozmawiać – zamilkł i spojrzał na mnie jakby chciał pokazać mi swoje cierpienie. Widziałam je i bez tych starań.

- O czym? – ciekawość wygrała.

- Czy jest jakaś szansa, czy jest iskierka nadziei abyśmy znów mogli być razem – myślałam że to tylko żart. Że tylko w snach mogę mieć takie pytania, a nie w szpitalu, gdy Paweł leżał pod kroplówką.

- Po tym co mi zrobiłeś? Zrobiliście razem? Przyszłam tu bo się martwiłam, ale nie masz na co liczyć – oszukiwałam się. Tyle lat i uczucie do Pawła wcale nie zgasło, jednak po zdradzie i tym ile mnie razem oszukiwali, ten związek już nigdy nie byłby taki sam jak wcześniej.

- Zrobię wszystko abyś mi wybaczyła, chcę zacząć od nowa – jakaś część mnie tego chciała, ale ta mądrzejsza protestowała. Sama nie wiedziałam czego chcę, lecz chciałam wzbraniać się by uczucie do Pawła już mniej bolało.

- Minęło sporo czasu i każde z nas nauczyło się już żyć bez siebie, myślę że lepiej aby tak zostało. Chciałam się tylko dowiedzieć czy czegoś nie potrzebujesz? – chciałam dojść do końca tej rozmowy. Nie było sensu ciągnąć tematu zamkniętego dla mnie rozdziału.

- Póki co nie – uśmiechnął się blado. Widziałam w jego oczach rozczarowanie, ale sam sobie był winien. – Chcą zostawić mnie na obserwacji przez dwa dni. – Nie wyglądał zbyt dobrze. Zaklejony łuk brwiowy nad prawym okiem, a pod nim siniak, który dopiero zaczynał nabierać koloru. Ręka w gipsie, która z pewnością póki co uniemożliwi mu normalne funkcjonowanie.

Miłość z przeszłości [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz