Rozdział 37

119 18 0
                                    


   Michał nie skomentował, więcej tematu Natana, tak jak się spodziewałam. No trudno, nie, to nie. Samo w końcu wyjdzie, tak jak jego znikanie z mojego życia.

   Wyjaśnił i przeprosił za ostatni wyjazd, lecz była to zasługa Olka. Jedno jednak było bardzo odważne z jego strony, bo jeszcze będąc w Stanach napisał mojemu bratu, że zrobi wszystko, aby być ze mną i to w sumie, to Michałowi zawdzięczam wizytę Olka na święta. Inaczej pewnie nawet by się nie pokazał. Jego zmiana decyzji również o pozostaniu tu, ma na celu wmówienie mi, iż ja i Michał to zamknięty rozdział, ale ja dobrze wiem, że tak nie będzie.

   Położyłam się spać sama, a Michał w pokoju gościnnym. Powiedziałam mu, że póki co nie wiem, czy na dłuższą metę miał po co wracać, lecz teraz to od niego zależy, czy jego intencję są szczere i czy znajdzie siłę i wolę walki o miłość, która jak dla mnie nigdy nie zgasła.

   Leżąc i rozmyślając słyszałam jak wrócił Olek. Mogłabym wstać i z nim pogadać, ale zwyczajnie nie miałam na to siły. Mogłoby skończyć się to kolejną kłótnią, której nie chciałam. Na rozmowę przyjdzie jeszcze czas.

   Poranek przywitał mnie aromatem kawy, jak tylko otworzyłam oczy. Szmer dobiegający od drzwi sypialni był trochę głośny, więc Michałowi nie udała się niespodzianka, bym się nie obudziła. Mieszkając samemu nauczyłam się wsłuchiwać w przeróżne dźwięki.

- Hej – usiadł na łóżku ubrany w zwykła czarną koszulkę i szare dresy. Z rana niewyspany wyglądał zabójczo przystojnie z lekkim czarnym jak smoła zarostem.

- Hej, a co to za wchodzenie bez pukania? – podniosłam się na łokciach, by dogramolić dupsko do pozycji siedzącej.

- Powiedzmy, że miała to być niespodzianka z budzeniem – zaśmiałam się cicho, zabierając z jego rąk kubek.

- Dzięki – Michał się uśmiechnął i wstał.

- Zrobię śniadanie, więc za 10 minut proszę przyjść do kuchni – mrugnął okiem i wyszedł.

   No, no. Nie spodziewałam się tak szybkiej zmiany, ale może właśnie pokazywał mi jak bardzo żywi do mnie swoimi uczuciami. Tym razem nie dam się tak łatwo kupić i będzie musiał trochę się nagimnastykować.

   Niechętnie wstałam z łóżka i ogarnęłam się jako tako. W łazience zrobiłam toaletę i ruszyłam do salonu, czując zapach pieczonego boczku. Dawno go nie jadłam i przyznam, że na samą myśl zaczęła mi cieknąc ślinka.

- Pomóc? – zapytałam wstawiając kubek pod ekspres. Potrzebowałam jeszcze trochę kofeiny.

- Nie, siadaj zaraz skończę – zabrałam kawę i tak jak polecił usiadłam, czekając, aż szef kuchni zaserwuje mi prywatne śniadanie.

   Jedliśmy wspólnie, wspominając czasy, gdy jeszcze żadne z nas nie planowało swojego życia. Żyło się chwilą, tym co przyniesie los. Nie martwiliśmy się niczym, a dziś? Myślę, że pora wrócić na pewien czas do tych czasów. Co ma być to będzie, los i tak nigdy nikogo nie oszczędzi, więc może nie warto tracić czasu jaki nam został. Skąd możemy wiedzieć, kiedy będzie nasz koniec, gdy tracimy życie na zmartwienia, opinię innych i masę gówna, które z biegiem lat zaczęło nas otaczać.

- Smakowało?

- Tak dzięki, ale teraz czuję, że zacznę się turlać po podłodze zamiast chodzić – zaśmiałam się. Za dużo i to stanowczo nie o jeden kawałek.

- Mogę Cię ewentualnie przenieść, żebyś nie narobiła sobie siniaków – zebrał naczynia i odstawił do zalewu zaczynając myć.

- Dam radę. Może pozmywam? – zaproponowałam.

- Dziś masz wolne, więc siedź na dupie – uśmiechnęłam się do siebie i w sumie wcale nie miałam ochoty zmywać, zapytałam z czystej grzeczności.

- Hej – Olek pojawił się w salonie, a jego twarz mówiła jedno. Nie spałem.

- Hej – zerknęłam na Michała, który nie wzruszony mył naczynia.

- Pogadamy? – Olek siadł przy stole, a Michał w końcu się odwrócił.

- Może was zostawię – wytarł ręce i skierował się do salonu, aby wyjść.

- Zostań, chcę byście oboje byli. W końcu to dotyczy was – zaczął Olek, a ja miałam dziwne uczucie, jakby zaraz miała tu wybuchnąć jakaś bomba.

   Michał usiadł obok mnie, a ja starałam się wychwycić z twarzy brata cokolwiek co mogłoby jakoś skierować mnie na to, co chciałby powiedzieć. Niestety, miał minę jak z kamienia i obojętne oczy.

- Olek posłuchaj... – zaczęłam, ale mi przerwał.

- Nie Zosia. Chcę Cię przeprosić, w sumie was... Od zawsze byłem przeciwny i nie chciałem byście byli razem, utrudniałem i mieszałem. Na wiosnę miałem wyrzuty sumienia i dlatego zaprosiłem Michała do nas, lecz później znów żałowałem. Widziałem jak on na Ciebie patrzy, a Ty na niego i próbowałem, to zakończyć jednak było za późno, bo wy nie przestaliście żywic swoich młodzieńczych uczuć i tutaj wiedziałem, że to ja spierdoliłem wasz start – spojrzał na nas, nadal martwym wzrokiem. – Wczoraj jednak zrozumiałem, że to jest wasze życie, Twoje Zosiu i mojej słowa nie powinny mieć znaczenia i cholernie tego żałuję. Zachowałem się jak egoista Michał, bo zwyczajnie utrudniałem Ci spotkania z Zosią tyle lat. Za każdym razem wybierałem termin przyjazdu tutaj, gdy Ty miałeś już być w Stanach i to również mnie dobija. Z perspektywy czasu zrozumiałem jak bardzo was raniłem, dlatego nie staje już wam na drodze i chce byście wiedzieli, iż od dziś nigdy więcej, nie powiem nic, jeśli będziecie chcieli odbudować swoją relację.

   Patrzyłam na niego jak na wariata. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dzięki bracie za pozwolenie? No nie. Tyle lat zmarnowanych u boku frajera, który na koniec doprawił mi rogi, bym teraz miała jasną drogę ku Michałowi? Czy to nie absurd?

- Teraz to już nie ważne brachu. Twoja siostra nie wie, czy chce być ze mną, więc w sumie wygrałeś – Michał wstał od stołu i ruszył korytarzem.

   Zabrakło mi języka w buzi, aby powiedzieć mu, że chcę z nim być. Że mam w dupie czy pokaże mi tą miłość czy nie, bo ja zwyczajnie sama go kocham jak wariatka.

- Powiesz coś? – Olek zapytał, gdy byliśmy już sami. Moje oczy jednak utkwiły w korytarzu, w którym nie było już śladu po Michałem.

- Olek zachowałeś się jak świnia, egoistyczna świnia i szczerze nie powinnam nawet z Tobą rozmawiać – wstałam chcąc jakoś uspokoić swoje serce, które rwało do Michała.

- Wiem, zrozumiem jeśli nigdy mi tego nie wybaczysz – odezwał się zawieszając głowę na stołem..

- Olek jesteś moim bratem i owszem jestem na Ciebie zła, ale to wszystko. To minęło i nie da się cofnąć czasu, a ja nie mam Ci czego wybaczyć, bo może tak właśnie było nam pisane – odezwałam się pewnie, by również Olek przestał się tym martwić. Nie twierdzę, że nie zasłużył na tego kopa moralnego, lecz w końcu to mój jedyny brat i nie potrafiłam życzyć mu źle, ani patrzeć jak się katuję.

- Czyli Ty i Michał to już przeszłość? – zapytał, a ja nie chciałam mu mówić tego co czuję. Od teraz przestałam w jakimś stopniu mu ufać i nie wiedziałam co mógłby zrobić z wiedzą jaką mu dam.

- Nie wiem, przez Twoje gierki nie jestem pewna, czy ten związek ma jakąś przyszłość Olek – zabrałam kubek i odstawiłam do zalewu.

   Ruszyłam korytarzem do swojej sypialni, gdy Olek jeszcze dodał siedząc w salonie.

- On naprawdę Cię kocha. Obiecał mi, że nigdy nie wróci, a po nocy spędzonej z Tobą odpisał, że zrobi wszystko żebyś została jego. Jak widzisz dopiął swego. Nie będę się już wtrącał, obiecuję.

   Nie odpowiedziałam. Weszłam do swojego pokoju z pełnym sercem. Może właśnie takich słów potrzebowałam. Kopa na przód? Jeśli teraz sama to zepsuje udając, że go odpycham to mogę starcie miłość życia, tę jedyną miłość z przeszłości. 

Miłość z przeszłości [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz