Rozdział 1

414 25 2
                                    


Kolejny dzień ogarniam dom po rodzicach, aby Olek wrócił do czystego mieszkania. Przyznam, że te rozłąki z bratem trochę mnie wykańczają. Ciągłe zamartwianie się czy wróci cały i zdrowy, albo czy nie dostanę listu, że nie żyje. To nie daje spokoju. Owszem to już nie te czasy, kiedy pisało się listy, w końcu mamy XXI wiek i komórki z internetem wszędzie, a jednak jakaś obawa zawsze pozostaję w głowie.

Dzwoniący telefon wyciąga mnie z rutyny, która trwa już drugi dzień. Nie spodziewam się nikogo innego jak mojego narzeczonego Pawła. Oczywiście nikt inny, tak bardzo jak on nie umiem zawracać mi głowy, jak właśnie on.

- Halo? - rzucam do słuchawki upuszczając kubek po kawie, który rozbija się w drobny mak na kafelkach kuchennych. - Kurwa!

- Nie w porę dzwonię? - jak zawsze inteligencie.

- Nie, co się stało? - irytuję mnie samym sobą już dłuższy czas. Nie wiem dlaczego , może przez wzgląd na to iż jesteśmy już ze sobą prawie osiem lat i nadal stoimy w miejscu.

- Myślałem, że może byśmy pojechali nad wodę w weekend? Nadają fajną pogodę, a i Ty byś odpoczęła - z pewnością! Odpocznę to ja sobie już w grobie i o to się martwić nie musisz.

- Przecież Olek przyjeżdża w sobotę, muszę go odebrać z lotniska zapomniałeś już?! - krzyknęłam zirytowana. Nie dość, że nie słucha co do niego mówię, to na dodatek kawałek szkła musiał wbić mi się w palec. - Zresztą dobra, naprawdę teraz nie mogę rozmawiać, pogadamy w domu!

- Czemu krzyczysz? Jesteś z kimś? Przeszkadzam Ci? - serio chce podnosić moje ciśnienie jeszcze bardziej tego dnia?

- Nie! Paweł serio przestań, bo zaczynasz mnie tym gadaniem wyprowadzać z równowagi, pogadamy w domu cześć! - rozłączyłam się, nie słuchając co jeszcze miał do powiedzenia.

Czy faceci mogli by przestań zachowywać się jak samcy afla i zacząć myśleć mózgiem? Czemu za każdym razem, uważają, że ich zdradzamy? A może to tylko u mnie jest taki feralny przypadek. Nie wiem, ale czas, aby w końcu przedstawić jasno sytuację i powiedzieć Pawłowi, że mam dość stania w miejscu.

Sprzątnęłam pozostałości po kubku i zakleiłam palec plastrem, bo w dość nietypowy sposób krew nadal kapała z palca. Najgorzej, że jestem przed okresem, a hormony zaczynają mi już wariować.

Ogarnęłam całe mieszkanie wzrokiem i chyba jest gotowe, jedynie zmyje podłogi i za trzy dni znów zobaczę w domu uśmiechniętego Olka. Trzy miesiące go nie było, a mi wydaję się jakbym nie widziała go przynajmniej rok.

Po godzinie czasu już siedziałam w aucie jadąc do Wrocławia z małej wsi, w której się wychowałam. Niemil jednak jest oddalony o godzinę drogi, ale za to można tu wypocząć, a ja uwielbiam tu wpadać, nawet o tak po prostu posiedzieć na schodkach domu i patrzeć na las, który daje ukojenie dla duszy.

Kolejny raz zaczął dzwonić mój telefon, a ja zaczęłam kląć w myślach, każde słowo jakie tylko przyszło mi na myśl. Jeśli to Paweł to zamorduje go jak tylko wejdę do domu. Jednak na wyświetlaczu pojawiło się imię mojej przyjaciółki Laury. Zdziwiłam się trochę, aczkolwiek wcisnęłam zieloną słuchawkę w kierownicy, przerywając muzykę.

- Co tam ? - rzuciłam skupiając się bardziej na drodze.

- Nie uwierzysz co się stało! - rzuciła to takim tonem jakby przynajmniej książę Harry miał lądować za godzinę w naszym mieście.

- No pewnie nie, nawijaj - uśmiechnęłam się, bo w sumie każda ostatnia nasza rozmowa to plotki o innych. Nawet nie ma czasu, aby się spotkać i pogadać czy napić. Co za czasy... Znamy się w sumie od małego, w końcu jakby nie patrzeć mieszkała dwie wsie ode mnie i od razu jak się zobaczyliśmy w szkole, to dobrze wiedziałam, że jest taka sama jak ja i nie mogę przejść obojętnie.

- Moją siostra się hajta! Za dwa miesiące bierze ślub z tym swoim informatykiem ogarniasz! Kurwa ja myślałam, że to my pierw się wybijemy, a tu ta larwa mnie dogoniła - no tak . Każda dziewczyna marzy o ślubie jak z bajki, a Laura w szczególności. Szkoda tylko, że ona nadal nie znalazła swojej miłości.

- A oni przypadkiem nie znają się jakiś rok?

- No właśnie! Kobieto przecież to całkowicie jakaś klapa, ale oczywiście nasi rodzice są dumni z córeczki i już zapowiadają wesele z pompą - no cóż ich akurat na nie stać. Rodzice Laury i Majki mają dużo sadów z których czerpią naprawdę spore zyski.

- Musimy to opić w końcu. A właśnie! Olek przyjeżdża w piątek, to może w sobotę jakiś wieczorek u nas ? - załatwiałam sobie prawie cały tydzień wolnego, aby spędzić ten czas z bratem i muszę z tego skorzystać.

- W sumie czego nie, ale muszę pierw przewieść swoją dupę z tego miasta na wieś - pojechałabym po nią, ale to naprawdę sporo kilometrów, a mi wiatr auta nie pcha.

- Rozumiem, może Paweł będzie jechał to by Cię zgarnął, o ile dostanie wolne - jęknęłam. Ostatnio pracuje po godzinach, a i w weekendy się zdarza.

- Dobrze, jak nie to przytłukę tyłek autobusem - zachichotała aż mi się udzieliło.

- Jasne, kończę bo wracam właśnie ze wsi, jesteśmy w kontakcie!

- Jak zawsze do soboty małpo! - rzuciła i w sekundę zakończyło połączenie, a mi ponownie zagrzmiała muzyka w aucie.

Droga była pusta, dopiero przed samym Wrocławiem jak zwykle trafiłam na korki. Nie lubiłam tego, przedrzeć się czasem przez to miasto graniczyło z cudem, więc może dlatego tak bardzo ceniłam sobie swoją wieś. Tam nikt nigdy się nie spieszył. Życie w mieście jest szybkie, bez wytchnienia co zaczyna mnie dobijać, ale tutaj przynajmniej mogę zarobić, a tam co? Miałabym pracować w sklepie lub w małym barze na rogu? To nie dla mnie, chociaż z dwojga złego może i to bym polubiła.

Dojechała na Borki i wypakował tyłek z auta. Dziękowałam sobie w myślach, że zakupy zrobiłam wczoraj. Przynajmniej dziś nie będę musiała ogarniać, co zrobić na kolację. Mieszkanie w bloku było katorgą, chociaż nie powinnam narzekać, w końcu istniały windy, chociaż ta puszka w której się mieszkało wcale nie dawała komfortu. Ani nie posłuchasz muzyki, ani się głośniej pokłócić, nawet talerza w złości nie rzucisz, bo już sąsiad napieprza pięścią w ścianę.

W domu było cicho, więc z pewnością Paweł nadal był w pracy. Nie miałam pomysłu na kolację, oprócz tony produktów z których mogłabym przynajmniej zrobić pięć różnych dań, to nie miałam w głowie niczego.

Zosia

Jestem już w mieszkaniu. Co chciałbyś zjeść na kolację?

Wysłałam SMS-a i siadłam na kanapie. Byłam wykończona na własne życzenie, ale czego się nie robi dla jednego brata?

Paweł

Obojętne mi to, wrócę późno więc pewnie zjem coś w pracy.

Zajebiście! Jak zwykle musi siedzieć w pracy. Zirytowana postanowiłam mieć go tak samo w poważaniu i zamówiłam pizzę. Przez czas oczekiwania zdążyłam wziąć prysznic i wlać sobie lampkę wina, które stało już tydzień w lodówce czekając na ten moment.

Najedzona i już lekko po trzech lampkach, w końcu postanowiłam zadzwonić do Pawła. Irytowało mnie, że nic więcej nie napisał, tym bardziej że zazwyczaj wracał około 21, a tu już prawie 22, a jego brak. Niestety po trzech próbach oczywiście nieudanych postanowiłam mu napisać, że kładę się spać i by nie obudził mnie gdy wróci już z pracy.

Nie wiedziałam czy aby na pewno w niej był. Kto w normalnej firmowe pracuję tak długo? Rozumiem, że się rozwijają, ale to tylko forma marketingowa, a nie wielkie korpo.

Zasnęłam jak dziecko, wiedząc że przez wino jutro może lekko szumieć mi w głowie.

Obudził mnie szmer i poderwałam się jak oparzona, ale gdy zobaczyłam zarys sylwetki Pawła, padłam ponownie na łóżko. Coś mnie jednak tknęło i gdy zniknął za drzwiami łazienki sięgnęłam dłonią po telefon, aby sprawdzić która godzina. Było kurwa po drugiej, a on dopiero wrócił? Wolne żarty! Co można robić w pracy do drugiej w nocy?! To nie jest bar z kebabem, a firma. Oczywiście nawet się nie fatygował, aby odpisać na SMS-a . Palant! Oczy same zaczęły mi się przymykać, a ja chciałam zapytać gdzie do cholery był tyle czasu. W czekaniu jednak przeszkodził mi sen, który znów porwał mnie ze złością spać.

Miłość z przeszłości [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz