Wyszłam z szatni, wpadając dosłownie w Natana.
- Przepraszam – jęknęłam gasząc światło w pomieszczeniu.
- Nic Ci nie jest? – zapytał troskliwe.
- Nie, nic, a Tobie? – wypaliłam głupio.
- Jak widać żyje – ruszyłam, a on równo ze mną. – Mogłem Cię odwieźć.
Znów ten temat, myślałam, że to już jest zamknięte. W końcu jemu, jest najmniej po drodze. Nie chciałam tego komentować, więc wolałam w końcu rzucić małe kłamstwo.
- Nie martw się, może będę jeszcze w potrzebie – uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi wyjściowe.
- Jedziemy? – zapytał Patryk, a ja ruszyłam w jego stronę.
- Do zobaczenia jutro w pracy – Kasia prawie zaśpiewała, a ja wsiadłam do auta rzucając tylko, szybie cześć.
Nie chciałam psuć Kasi podrywu. Czułam jednak, że nic z tego nie wyjdzie, bo do tanga trzeba dwojga, a tutaj chętne do tańca, było tylko jedno i to była ona.
- Załatwiłaś jej złoty bilet – Patryk wsiadł do auta, a mi było miło to usłyszeć. Może teraz zmieni swojej nastawienie do mnie.
- Jeśli będzie mądra to, to wykorzysta – stwierdziłam. Na jej miejscu na pewno, jeśli byłabym w nim zadurzona, to chciałabym, aby to wiedział, nawet, gdyby miałoby się to skończyć bólem w klatce piersiowej.
- Myślę, że teraz już nic jej nie powstrzyma. Ostatnio miał ją odwieźć, ale w ostatniej chwili odwołał to, bo musiał gdzieś jechać, więc dziś ma ostatnią szansę, by o to zawalczyć – wyjaśnił chłopak.
Kiwnęłam tylko głową i nie chciałam już ciągnąć tematu. Miałam dość wrażeń na dziś i sama czułam pustkę w sercu, bo moje kochało kogoś, kto miał mnie gdzieś. Widocznie tak miało być, może nie każdemu pisane jest szczęście, a ja muszę teraz zakupić kota i pogodzić się, że zostanę starą panną. Jakby nie patrzeć można stwierdzić, że już nią jestem.
- Jesteśmy już, może zajrzę jeszcze do piecyka czy działa? - to była akurat dobra propozycja.
- Pewnie, wolałabym spać dziś na łóżku zamiast kanapie – dziękowałam mu w myślach, że sam to zaproponował.
Patryk sprawdził wszystko i na całe szczęście wszystko działo, więc pożegnałam go i sama udałam się pod prysznic. Zjadłam i zwyczajnie padłam na łóżko. Miałam dosyć tego dnia i dosyć martwienia się o wszystkich i wszystko.
***
Kolejny dzień w pracy był tak samo nudny, jak poprzedni. Ludzkie wyjeżdżali do miasta żeby kupić prezenty, ozdoby i inne potrzebne pierdoły na święta. Dlatego u nas były pustki.
Patryk z Kaśka cały czas o czymś szeptali, a mi zwyczajnie przeszła ochota na plotki. Miałam zły dzień, cały czas ciążyło mi w głowie, że będę sama spędzać święta. Olek nic nie odpisał, więc byłam w kropce. Michał milczał, bo najwidoczniej spodziewał się wiadomości pokroju – kiedyś było fajnie, a teraz spadaj. Przestałam wierzyć w miłość, a jedyne co mi po tym pozostało, to wyleczenie się z dawnej, która nadal boli.
- Idziesz zapalić? – Patryk wychylił głowę za bar, wyglądając przy tym jak mały chłopiec. Gdyby odjąć mu zarost, to pewnie by tak wyglądał.
- Nie dziękuję, zimno na dworze trochę – wróciłam wzrokiem do serwetek, które składałam już drugi dzień.
- Coś się stało? – podszedł bliżej.
- Nie, jest wszystko dobrze – skłamałam. Czasem lepiej zachować niektóre fakty ze swojego życia, tylko dla siebie.
- Jeśli byś chciała pogadać, to jestem – zaoferował.
- Jasne, dzięki – kiwnęłam głową uśmiechając się sztucznie.
Mogłam w sumie mu powiedzieć co leży mina sercu. Do końca mnie nie znał, a obcym podobno najlepiej się opowiada swoje problemy. Jednak wolę poradzić sobie z tym sama.
- Dzień dobry, mogę prosić kawę? – Natan wszedł za bar i zniknął za drzwiami kuchennymi. Dosłownie gdyby nie fakt, że coś powiedział, to może nawet bym go nie zauważyła.
Zrobiłam czarną kawę i gdy stawiałam na spodek wyszedł z kuchni dziwnie mi się przyglądając.
- O co chodzi? – zapytałam nie rozumiejąc jego widocznego pytania w oczach.
- Widziałem, że samochód już zrobiony – zabrał kawę i zamoczył w niej swoje usta.
- Tak, kolega szybko sobie z tym poradził, jakaś głupota – machnęłam ręką i wróciłam do wcześniejszej pracy.
- No chyba nie taka głupota skoro nie chciał zapalić – stwierdził podsuwając się bliżej.
- Klamra od akumulatora, nie przyszło mi do głowy tego sprawdzić – zaczynałam się czerwienić. Jego wzrok mnie trochę przerażał, jakby czuł, że po prostu kłamie.
- Rozumiem, po południu będzie mój znajomy zjemy razem kolację. Naszykuj nam stolik tam przy kominku – wskazał ostatni i najdalej położony stół w restauracji. Dobrze, że nie na drugiej sali .
- Oczywiście – starałam się trzymać z nim kontakt wzrokowy, lecz nie było to łatwe, gdy na sam wjazd wpadło kłamstwo.
Wyszedł, a za bar przyszła Kasia. Nie wiem dlaczego zawsze, gdy chciałabym mieć święty spokój to wszyscy coś chcą. Zaczynało mnie to już męczyć i teraz tęskniłam za nic nie robieniem w domu i życiem w samotności.
- Mogę kawę? – była wręcz promienna.
- Pewnie, a jak wieczór? – zapytałam, bo widać było, że chyba tym właśnie żyje całą zmianę.
- Myślę, że zmierza to ku dobremu – wyszczerzyła zęby o czekała na kawę.
- Więc będę trzymać kciuki – przynajmniej za nią. Może do niej uśmiechnie się los i będzie miała co świętować.
- Dzięki – wręczyłam jej kawę, a ona zniknęła za drzwiami. Jednak wróciła co mnie zdziwiło – chciałam Ci podziękować, to dzięki Tobie tak wyszło, a myślałam, że będziesz mi źle życzyła i chciała sama podbić do szefa.
Zaśmiałam się cicho. Naprawdę wyglądam na laskę, która tylko czyha na okazję? Nie wiem, ale skoro dostałam taka rekomendację od niej, to bardzo możliwe.
- Nie musisz się o to martwić, ja nie szukam teraz przygód – zapewniłam ją, gdy wracała na kuchnię.
***
Czas się ciągnął okropnie. Jakby minuta trwała godzinę, ale gdy nic się nie dzieje to tak właśnie jest. Gdyby było cieplej zaczęłaby myć okna, żeby tylko się czymś zająć. Niestety pogoda na to nie pozwalała, a ja miałam dziś zbyt wszystko w poważaniu, żeby się również tym zajmować.
- Obgadamy to przy kolacji – usłyszałam głos szefa i stanęłam za barem jak na kelnerkę przystało. – Jak podróż? – najwidoczniej przyjechał już jego znajomy. Ciekawiło mnie kto to taki. Z pewnością nikt kogo mogłam znać, w końcu on pochodził z innego miasta.
- Długa jak zawsze, zresztą sam dobrze to wiesz – stłumiony, ale znajomy głos. Przeszedł mnie dreszcz. Wszędzie poznałabym ten głos, wszędzie.
W tej chwili miałam ochotę schować się pod ziemię głęboko i nigdy się nie pojawić. Przecież to niemożliwe. Jak? To chyba sen. Zasnęłam i śnie na jawie. Boże nie widziałam go, ale już czułam, że on tutaj jest. Michał. On wrócił. Wrócił. Tylko czemu nic mi nie napisał?
CZYTASZ
Miłość z przeszłości [ZAKOŃCZONA]
RomanceWrocław to duże miasto, lecz nie jest ono tak piękne, jak Zosia sobie go wyobrażała na początku. Uwielbia spędzać czas w domu w rodzinnej wsi Niemil, jednak tam również czekają na nią wspomnienia i nie tylko one. Dawna miłość może wiele namieszać, a...