Rozdział 26

142 19 0
                                    


   W pracy zaczynało mi iść coraz lepiej. Znałam kartę, nie myliłam zamówień i o dziwo, nawet dobrze pracowało mi się z kuchnią. Minął tydzień, a ja zaczynałam cieszyć się, że to tutaj znalazłam swoje miejsce.

   Michał pisał do mnie kilkukrotnie z zapytaniem co słychać, lecz ja za każdym razem, zostawiałam wiadomość bez odpowiedzi. Zwyczajnie nie chciałam ciągnąć czegoś, co sprawiało, że moje serce zaczynało gubić rytm. Wiedziałam, że to uczucie wstało z zakurzonej pułki, a ja nie mogłam tego ciągnąć i udawać, że przyjaźń z tego wyjdzie, bo tak się nie stanie. Możemy rozmawiać, albo i nie możemy, bo wtedy znów zaczynam myśleć o nim jak o swoim chłopaku, którym nie jest. Przypadkowy numerek tego nie zmienił, więc nie mogłam łudzić się, że życie od tak danymi kolejną szansę, by coś zbudować w rozbitych kawałków.

- Dziś na szczęście nie było jakoś dużego ruchu – szef pojawił się znikąd. Wyrywając moje myśli z obłok, w których tkwiłam od kilku dni.

- Tak, zaledwie osiem zamówień – kończyłam polerować szkło, gdy wszedł za bar.

- Dziś mamy małą imprezę firmową, na przywitanie Cię w ekipie – zrobiłam oczy jak złotówki.

- Co? Nie trzeba, to bez sensu – wykrztusiłam. Myślałam, że wrócę do domu, zjem kolację i odpalę netflixa.

- Coś Ty, każdy ma prawo do integracji – uśmiechnął się zakładając ręce na piersi.

- Tak, ale jestem autem, więc nie będę piła – zauważyłam jak Patryk wychylił się zza drzwi kuchennych.

- Przestań mogę Cię odwieźć, mieszkasz kilometr ode mnie – zerknęłam na chłopaka i zaczęłam kręcić głową.

- Bez sensu, jutro muszę mieć samochód – stwierdziłam.

- To przyjadę rano po Ciebie i go zabierzesz – szef wtrącił i czułam, że jestem na przegranej pozycji.

- Przegłosowana – dodał Patryk i znikł za drzwiami.

- Nie chcę by Pan musiał specjalnie po mnie jechać – było mi głupio. Chciałam skutecznie wykręcić się z tej imprezy, ale najwidoczniej nie miałam szans.

- Żaden problem, zresztą ta impreza jest dla was i w sumie byś lepiej nas poznała. To takie spóźnione mikołajki – jasne. Nici z mojego planu na wieczór. – Przebierz się, za pół godziny zaczynamy.

- Oczywiście szefie – wyłączyłam ekspres i zmywarkę. Nie wiedziałam co wymyślili, tym bardziej, że była to jedyna knajpa na wsi, nie licząc jeszcze samego baru.

   W szatni był Patryk i Kasia. Zauważyłam, że mam często z nimi zmiany, a oni ze sobą. Może tak było prościej dla załogi, gdy każdy znał swoje zwyczaje.

- Wiecie chociaż gdzie to spotkanie? – zapytałam.

- W barze ,,u Jolki'' na przeciwko – odezwał się Kasia. Zauważyłam, że od dwóch dni ma lepszy humor i nawet zaczęła rozmawiać. Widocznie Patryk już ją znał i wiedział, co z nią jest, skoro trafił z jej nastawieniem i zmianami nastrojów.

- Piwko, dwa i do domu – zaśmiał się Patryk.

- Ty tak, reszta pewnie będzie siedziała jak zawsze do północy – ucieszyła się dziewczyna.

- Często szef robi takie spotkania? – dopytałam.

- Raz na jakiś czas – odpowiedział chłopak.

- Miło z jego strony – dodałam i zabrałam rzeczy, aby się przebrać.

- Nie musisz się nas wstydzić – Kasia pokazała na zestaw moich ubrań. Może i miała rację, tylko ja nie chciałam, by gapili się na mój tyłek.

Miłość z przeszłości [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz