ROK 2176
PandoraNastał świt, dziewczyna czuła skutki zmęczenia nie spała już jednak wiele godzin. Autumn udała się wraz z Ossian'em na sam środek Drzewa-Domu gdzie każdy z mieszkańców przyglądał się jej w dziwny sposób, ona jednak starała się zachować powagę by pokazać swoją wyższość. Gdy mężczyzna zasiadł na ziemi poklepał miejsce obok siebie, czarnowłosa usiadła obok ponownie rozglądając się
- Mam pytanie.. - zaczęła, na co mężczyzna spojrzał na nią - Czemu ona nie ma warkocza? - spytała prawie niesłyszalnie wtulając się w jego ramie, gdy obok kucnął jakiś Na'vi i z obrzydliwym uśmiechem się jej przyglądał
Ossian momentalnie na kucaku stanął przed dziewczyną i z trzymanym sztyletem syczał na każdego, gdy natomiast ktoś próbował przełamać barierę mężczyzna nie wahał się i delikatnie nacinał skórę delikwenta. Dziewczyna będąc w niemałym szoku wstała i z głębokim oddechem prosiła Wszechmatkę by pojawił się Jake albo Lo'ak i ją stąd zabrali
- Wszystko dobrze? - spytał delikatnie dotykając jej ramion, jego dotyk był dość delikatny prawie nie czuła jego szorstkich palców, spojrzała na niego
- Tak.. Odechciało mi się jeść.. - odparła smętnie, coś było nie tak..
- Wracajmy do namiotu.. - westchnął i oboje udali się do wcześniejszego miejsca pobytu
- Cały czas mam tu siedzieć? - spytała z wyrzutami - Jak mam wprowadzić tu równowagę skoro mnie izolujesz! - krzyknęła gdy niepokój narastał - Dlaczego prawie nikt nie ma warkocza.. - dodała widząc obojętną minę mężczyzny
- Bo odcięli je sobie. Tylko ja zostawiłem swój, wierząc że kiedyś mi przyda.. Że kiedyś odmieni się mój los.. I to sobie wyśniłem, siedem lat temu od niepamiętnych czasów pojawiła się Eywa. Najpierw małe nasionko, kilka dni później przyśniła mi się ludzka dziewczyna. Ładna brunetka, stała na przepięknej polanie w tle stało Drzewo Dusz.. Wołała mnie. - odparł zgodnie z prawdą
- Ale czemu? Czemu Wszechmatka to zrobiła? - dziewczyna przetarła twarz czując że coraz bardziej się gubi w tym wszystkim - Czy to jakaś kara? A może mnie tylko sprawdza czy podołam? - dodała przytulając się do oszołomionego Ossian'a
- Co to? - spytał gdy lekko zaczerwieniona dziewczyna się odsunęła
- Nigdy nikt cię nie przytulał? - czarnowłosa spojrzała na niego pytająco, ten pokiwał tylko głową
- Nie.. - odparł - Przepraszam.. - szepnął po chwili namysłu i uderzył dziewczynę w twarz
PANDORA
OCEAN- Tato.. - Lo'ak ponownie westchnął idąc krok w krok za pracującym ojcem
- Nie masz bliższych? Idź denerwuj siostry. - mężczyzna odparł kładąc swoje ręce na biodra i spojrzał na syna
- Nie. Nikt nie chce ze mną rozmawiać, wszystko kręci się wokół Neteyama i jego nowej rodziny. Tego dzieciaka jeszcze nie ma, a już inni oszaleli na jego punkcie! Spójrz na mojego brata, te paskudne geny pewnie wygrały z jej pięknymi.. Nie ma się czym zaszczycać.. A po zatem, nikogo już nie obchodzę! Ja i moja tęsknota za Autumn nikogo nie interesuje! Kiri i Pająk wiecznie gdzieś razem, Tuk to jeszcze malutkie dziecko, a Neteyam jak głupi biega za Tsireyą.. - chłopak westchnął - Martwię się o nią.. Nikt nic nie mówi. Nikt nie pozwala mi jej odwiedzić, nie wiem co się dzieje.. - dodał na co Jake położył dłoń na jego głowie i przytulił go do swojej piersi
Chwilami żałował że wychowywał ich tak ostro, czasami zapominał że to tylko dzieci wchodzące w dorosły świat i zamiast nakazywać im powinien dawać jakieś naprawdę potrzebne wskazówki. Mężczyzna westchnął i już miał mu odpowiedzieć standardowe "Będzie dobrze, da radę.", jednak zbierający się na plaży lód Metkayina mu na to nie pozwolił, a zaraz po nim na piasku wylądowała Zmora Górska jego teściowej
- Jake! - kobieta zawołał zsiadając ze zwierzaka, mężczyzna podszedł do niej wraz z młodszym synem - Chodzi o Autumn.. Ma poważne kłopoty! - dodała przejęta zaistniałą sytuacją
Chłopak w jednej chwili poczuł jak cały świat się mu wali, a nogi stają się jak z waty. Czuł od samego początku że puszczanie jej samemu może przynieść konsekwencje, i miał racje. Czując niebywały strach i wyrzuty sumienia słuchał dalej. Co mogło być błędem. Wiadomość że jego ukochana znajduje się wśród kanibali i to jeszcze pod opieką jednego z nich poczuł ogromną urazę do ojca, który nie pozwolił mu lecieć z nią do ich rodzinnego miejsca w lesie
Tego samego popołudnia, Jake wraz z dwoma synami wyruszył na pomoc przyszłej synowej. Mężczyzna pierwszy raz od niepamiętnych czasów bał się, nigdy nie miał do czynienia z tym klanem jednak z opowieści mógł wywnioskować że we trójkę nie zdziałają za dużo
- Neteyam, powtórz plan! - krzyknął do syna gdy pod osłoną wschodzącego słońca pojawili się na wymarłych terenach
- Plan szybki i prosty. Wpadamy, zabieramy Autumn i uciekamy jak najszybciej! - najstarszy syn Jake'a odkrzyknął i spojrzał na brata
Lo'ak leciał w ciszy, był skupiony na tym co sam wymyślił. Jeśli Autumn będzie cała, w co niestety wątpi, będzie trzymał się planu ojca. Jeśli jednak będzie inaczej.. Cóż, już zaczynał im współczuć
Dolecieli, Drzewo-Dom było puste oprócz jakiegoś leżącego na środku Na'vi. Wylądowali, Lo'ak szybko poznał leżącą osobę
- Autumn! - zawołał i pobiegł w jej stronę, Jake, Neteyam oraz Mo'at zaczęli się rozglądać
- Coś jest nie tak.. - Tsahik szepnęła spoglądając na świeżo wygaszone ognisko
- Autumn.. - młody chłopak szepnął przytulając dziewczynę do siebie - Obudź się.. - dodał delikatnie klepiąc jej policzek
- Obudziła się.. Pewnie za chwilę znowu się połączy.- Jake podszedł i spojrzał na nią - Coś jest nie tak.. - powtórzył
Nim zdążyli cokolwiek zrobić echem rozniósł się dźwięk strzelenia. Lo'ak rozejrzał się i ujrzał swojego ojca leżącego obok niego i trzymającego się za postrzelony bok. Chłopak spojrzał w kierunku wołającej go rodziny, którą właśnie atakowali członkowie klanu Maanma'cay. Czarnowłosy wstał biorąc ciało swojej wybranki i próbował przejść w bezpieczne miejsce, niestety ktoś ponownie strzelił trafiając go w stopę. Chłopak zgiął się z bólu i spojrzał w kierunku klaszczącego Quaritcha
- Nie wierze! Jake Sully wkońcu pokonany.. - zawołał z uśmiechem i kucnął nad mężczyzną - Jak się z tym czujesz? - spytał szeptem po czym krzyknął w kierunku pozostałych w nieznanym im języku. Klan zaprzestał, jedynie dwóch zaczęło mierzyć w kierunku Mo'at z kusz, a jeden trzymał Neteyama przykładając mu sztylet do szyi - Chciałem ciebie, ale twoją rodziną też nie pogardzę. - dodał wstając - A teraz, na oczach mojego klanu, wielki Jake Sully zginie! W końcu po tylu latach, zapłaci za swoje czyny. - były prezydent Nowej Ziemi wyszarpnął smutnemu Ossian'owi specjalnie przygotowaną na ten moment włócznie. I stając nad rannym mężczyzną
- Przepraszam.. - Jake wyszeptał w kierunku swoich synów, a zwłaszcza Lo'aka i zmrużył swoje oczy czekając na ostateczny cios
CZYTASZ
AVATAR
RandomMłoda dziewczyna interesująca się przeszłością. Młody chłopak z klanu Omaticaya, chcący udowodnić ojcu że wcale nie jest taki zły, próbuje to okazać pomagając nowo poznanej dziewczynie. "Sama wszystko to chcę zobaczyć Ci obcy są tacy sami jak ja...