ROZDZIAŁ 20

974 60 6
                                    

ROK 2176
Pandora

- Więc co.. - Autumn usiadła obok Tsahik już jako Avatar

- Matko, trzymaj mnie! - kobieta wzniosła ręce ku górze - Połączysz się z Wszechmatką, rozumiesz? - spytała, dziewczyna przytaknęła i sięgnęła po swój warkocz po czym połączyła się z Drzewem Dusz

- Widzę ją.. - oznajmiła z delikatnym uśmiechem - Jest taka piękna, i czuć od niej tą mądrość. - dodała bardziej się prostując

- Coś jeszcze? Mówi ci coś? 

- Nie.

- Czyli jest coś źle, znowu. Wałkujemy to już tydzień, o czym ty myślisz? - Mo'at odłączyła swój warkocz i z ogromnym żalem spojrzała na dziewczynę - Na tym etapie powinnaś z łatwością rozmawiać z Wszechmatką, widzieć dusze nie tylko aurę. A ty? Nie umiesz nic! Weź się wkońcu do pracy, bo inaczej nie zrobimy tego transferu! 

- Przepraszam..! - Autumn zakryła twarz dłońmi 

- Nie płacz. Na spokojnie spróbujemy jeszcze raz.. - oznajmiła i obie ponownie się połączyły

Szkolenie przerwał jeden z wojowników podchodząc do nich ze zwiniętym w rulon listem. Tsahik niechętnie przerwała i odebrała list, lekko zdziwiona zerkała na Autumn. Młoda kobieta próbowała przeczytać niestety Tsahik jej to uniemożliwiała 

- Co tam jest napisane? - spytała gdy kobieta kiwnęła do wojownika by już sobie poszedł

- Nie jest dobrze.. Kolan Wiecznej Wojny chce zobaczyć Eywa'eveng.. I co ja im pokaże? Ciebie? - spytała co nastolatce się nie spodobało - Nie dojść że jesteś Avatarem, to jeszcze nie możesz pomówić z Eywą. To im się nie spodoba. 

- Co teraz?

- Trzeba tam wyruszyć. - oznajmiła i wstała z ziemi, Autumn poszła w jej ślady

Następnego dnia kobiety wyruszyły w drogę w tereny górzyste ale i gorące. Miejsce gdzie znajduje się klan Maanma'cay pokryte jest kamieniami, mało jest tam flory oraz fauny Pandory. Klan przez swoje ponure okolice również jest zimny i bezduszny, ciągle pragnie wojny by zagarnąć większe tereny

 Mo'at nie jest przekonana co do spotkania z ich Wodzem, według pieśni ostatniego Strażnika Równowagi zabili właśnie oni, bo ten wiecznie stawał im na drodze. Kobieta nie mówiła, a nawet nie miała zamiaru mówić Autumn jakie to ryzyko by udać się w te miejsca 

 - Czemu masz taką smętną minę? To znaczy zawsze ją masz, ale teraz jest taka smętna inaczej. Co się dzieje? - Evans spytała zerkając na kobietę co chwilę 

- Przeraża mnie twój entuzjazm. Kiedyś ten klan jadł innych Na'vi.. - Tsahik odparła z poważną miną, na co serce dziewczyny przyspieszyło 

- Co?! Dlatego lecimy tam bez wojowników? Nie obraź się, ale na jakąkolwiek walkę to jesteś już za stara.. - krzyknęła dorównując lotu kobiety - Nie wierze.. Tak łatwo dałam się wrobić.. Masz mi coś jeszcze do przekazania? 

- Nie. - kłamała, zna wiele informacji niekorzystnych dla klanu Maanma'cay

- Super.. - szepnęła sama do siebie i resztę lotu spędziły w ciszy

Gdy na drugi dzień dolecieli do miejsca docelowego, Autumn poczuła dziwny dreszcz. Brak zwierząt i mała roślinność utwierdzała ją w przekonaniu o bliskim spotkaniu z kanibalami. Wylądowały na pustym placu, Evans w momencie zapragnęła odlecieć gdy jej oczom ukazała się czaszka Na'vi

Mo'at ją pospieszyła i obie ruszyły przed siebie. Droga nie zajęła im długo, jednak przez cały ten czas czuły się obserwowane. Tsahik w pewnym momencie również wściekła się na siebie, z powodu braku wojowników. Omijając te fakty doszły do drzewa pozbawionego liści, tam w samej koronie Drzewa-Domu paliło się ognisko oraz było słychać jakieś głosy, kobiety ruszyły ku górze

AVATAROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz