𝓟𝓡𝓞𝓛𝓞𝓖

265 16 18
                                    

,,-I się zeszli- uśmiechnął się brunet, obserwując z dachu willi obsypującą się nawzajem pocałunkami parę.

-Trochę przypominają mi nas- dodał niższy z mężczyzn również przypatrując się młodszym.

-Nas? My się na każdym kroku próbowaliśmy pozabijać- prychnął Park spoglądając na lidera

-Ale końcowo skończyliśmy podobnie. Pochłonięci chwilą, młodzi, naiwni i pełni uczuć- dodał młodszy po czym zachichotał cicho

-Ani trochę- wykłócał się wyższy, spoglądając na Hongjoonga z utęsknieniem. Dałby wszystko aby wrócić do tamtych czasów mimo iż nie wspominał ich najlepiej. Przecież miał wtedy przy sobie Kim'a którego pragnął dotknąć jeszcze chociażby raz.

-No dobra- lider przekręcił oczami widząc wzrok drugiego. -Chodź tu- rozłożył ramiona aby zdziwiony Seonghwa momentalnie w nie wpadł.

Teraz stali przytuleni do siebie z rozgrzanymi policzkami, ignorując padający na nich śnieg oraz obserwując ganiającą się po podwórku nową parę.

-Powiemy im kiedyś?- dopytał jeszcze Park, rozkoszując się bliskością Kim'a

-O tym że znali się w dzieciństwie?- dopytał niższy na co drugi przytaknął. -Nie. Sami się domyślą jeśli tylko przestaną być tak ślepi. Nawet głupi potrafiłby połączyć fakty- zakpił

-Nie masz litości- tym skwitował to Seonghwa

-A czy kiedykolwiek miałem?- ponownie zaśmiał się lider czym rozbawił również bruneta. Uderzyły w nich wspomnienia kiedy stali tak na dachu patrząc na ich zakochanych, młodszych przyjaciół, rzeczywiście w pewnym momencie odnajdując w nich nastoletniego szatyna który całym swoim sercem nienawidził pewnego bruneta w jego wieku."


°°°






Biegł już trzecią noc przez ciemny, zarośnięty las, potykając się o wystające z ziemi korzenie. Nie mógł pozwolić sobie na upadek który skutkowałby jego porażką. Musiał uciekać przed nią. Przed dorosłością która niedługo później złapała go w swoje sidła. Chłopiec w nastoletnim wieku przepadł, stając się dorosłym.

Hongjoong nienawidził dorosłych. Nigdy nie chciał stać się tą wersją człowieka, jednak z czasem musiał. Zajął się chorą matką a po ucieczce od mafi oraz postrzeleniu własnego ojca dał zranić się w tym cholernym lesie. Przepadał. Nienawidził powagi, odpowiedzialności i życia które było aż nazbyt niesprawiedliwe. Dlaczego więc kiedy siedział oparty o drzewo, wykrwawiając się, czuł panikę? Co go jeszcze tutaj trzymało? Chciał walczyć choć już nie mógł. Czy skoro to jego ostatnie chwilę, może płakać?

Poddał się, pozwalając jedynej łzie spłynąć po policzku. Wreszcie odpocznie?

Innego zdania był nieco starszy brunet który podążając za ścieżką krwi odnalazł nieprzytomnego szatyna. I naprawdę nie wiedział co się z nim stało. Zdradził mafię więc czekała go śmierć. Jaki był powód aby nie wyrwać się z okropnego życia w domu dziecka i mafi oraz nie pomoc szatynowi? Może to resztki sumienia i empatii kazały chłopakowi uratować szatyna? Nie wiedział.

Kiedy ukucnął jednak przed nieprzytomnym oraz odgarnął kosmyki z bladej twarzy, czuł potrzebe zapewnienia iż wszystko będzie w porządku. I sam naprawde nie mógł zrozumieć swojej dziwnej zachcianki.

-Zaśnij sobie spokojnie. Ja się wszystkim zajme-
























______________________________________
OKI WRESZCIE SEONGJOONGI. PROLOG JEST NIE UDANY, ZGADZAM SIE ALE BLAGAM O SZANSE HAHAH.
PRZYPOMINAM JESZCZE RAZ ŻE OSOBY KTORE CHCĄ WIECEJ O ICH PRZESZŁOŚCI ZAPRASZAM DO 19 ROZDZIAŁU MOJEJ KSIAZKI ,,PROPAGANDA,,WOOSAN.

OKIOKI TO CHYBA TYLE. DZIEKUJE ZA PRZECZYTANIE, PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY JEŚLI JAKIEŚ SĄ I DO NASTĘPNEGO. PAPAA<33

𝐓𝐔𝐑𝐁𝐔𝐋𝐄𝐍𝐂𝐄 | 𝑆𝑒𝑜𝑛𝑔𝐽𝑜𝑜𝑛𝑔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz