Rozdział XXVI

141 3 4
                                    


***

- Oh, Albusie... - narzekała Minerwa, popijając herbatkę z portretem Dumbledore'a w swoim gabinecie - Sporo się dzieje, sporo.

- Ale ze wszystkim sobie doskonale radzisz - skłonił lekko głową - Praca dyrektora nie jest łatwa niestety, ale Ty dajesz radę.

- No już właśnie powoli przestaję - pokręciła głową - Uczniowie mają świetne wyniki, ale poza nauką w tej szkole dzieje się milion innych rzeczy. Aż się boję co to będzie na tym balu...

- Przecież mówiłaś, że młody Potter poradził sobie doskonale ze znalezieniem zespołu - zachichotał.

- Oh tak - zgodziła się - Tylko nie jestem pewna, czy to odpowiedni zespół na imprezę szkolną.

- Młodzi będą się bawić, a przecież to o to chodzi! - podsumował Dumbledore - A jak tam się czuje mała Lilith?

- Już nie taka mała, Albusie - przypomniała mu - Z tego co wiem, to czuje się raczej dobrze. Chociaż, gdyby nie James... Pewnie byłoby dużo gorzej.

- Dobrze, że otacza się takimi ludźmi - Dumbledore uśmiechnął się - Rozmawiałaś z Bellatriks na ten temat?

- Nie miałam okazji. Była bardzo roztrzęsiona, ale już też czuje się lepiej. Pod tą twardą skórą znajduje się naprawdę wrażliwe wnętrze. Tylko za nic w świecie nie chce go pokazywać światu, jeśli nie musi. Ale dla swojej córki zrobiłaby wszystko, jestem tego pewna.

- Najważniejsze to chronić nasze dzieci przed wszelkim złem tego świata - podsumował.

- Albusie, póki co żadnego zła nie ma i czasem nie kracz! - skarciła go Minerwa - Jestem za stara na wojny.

Dumbledore zachichotał, w chwili, gdy rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę wejść! - powiedziała McGonagall.

- Witaj, Minerwo - przywitała się profesor Sinistra.

- Auroro! - ucieszyła się dyrektorka - Cóż za miła niespodzianka! Usiądź - wskazała jej fotel na przeciwko siebie - Czego się napijesz?

- Może być herbata - machnęła ręką - I jak tam? Dużo pracy?

- Oh, na szczęście na dzisiaj skończyłam - uśmiechnęła się - A jak u Ciebie?

- Całkiem sporo - Sinistra uśmiechnęła się również, ale dosyć niepewnie, co nie umknęło uwadze Minerwy.

- Coś się dzieje?

- Już od dłuższego czasu o tym myślałam... - zaczęła, gdy Minerwa nalała jej herbaty - Ale jakoś to miałam z tyłu głowy - wzięła głęboki oddech - Trochę już jestem przemęczona, mówiąc szczerze. Rozumiesz... siedem roczników. Wiele nocnych lekcji...

- Oh... - McGonagall się lekko przeraziła - To... to naprawdę zrozumiałe, Auroro. Czy rozważasz odejście? - spytała niepewnie - Jesteś idealną nauczycielką, ciężko mi sobie wyobrazić Hogwart bez Ciebie. Natomiast jeśli nie czujesz się już na siłach...

- Nie, nie - zaprzeczyła szybko - Kocham swoją pracę, naprawdę. Wiesz, że wiele to dla mnie znaczy, móc być tutaj i nauczać. Po prostu... - wzięła łyka herbaty - Gdy ostatnio byłyśmy u Weasleyów... Charlie przyprowadził swoją dziewczynę, Cassiopeię. Ona również naucza astronomii. Mówili, że przeprowadzają się do Wielkiej Brytanii, a Cassiopeia tym samym rezygnuje ze swojej posady w Kanadzie. I pomyślałam sobie, że może... Może warto by było pomyśleć o zatrudnieniu drugiego nauczyciela?

- Oh, Gryffindorze! - zawołała McGonagall, jakby nagle ją olśniło - Muszę przyznać, że jest to naprawdę pomysł warty rozważenia! Skoro dla Ciebie nie byłoby problemem, aby dzielić klasy z drugą osobą, a nawet byłoby to ułatwienie... - uśmiechnęła się - Tylko czy ona się zgodzi?

Siostry Black: Szalone lata sześćdziesiąte [5]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz