X

430 52 84
                                    


Po kolacji rozstali się z Kaiem, który twierdził, że ma do załatwienia coś bardzo ważnego i musi się tym zając jeszcze dziś. Kiedy Beomgyu z Taehyunem wracali do siebie, starszy był prawie że roztrzęsiony. Jak tylko weszli do mieszkania, praktycznie osunął się na ścianie i zaczął głęboko, ale zarazem szybko, oddychać, odchylając przy okazji głowę w tył. Jednocześnie miał małe problemy z nabraniem w płuca powietrza i chyba trochę się hiperwentylował. Wydawało mu się, że serce zaraz wyskoczy mu z klatki piersiowej. Biło mu w taki sposób, w jaki wyobrażał sobie puls osoby, która właśnie przebiegła maraton. Dodatkowo kręciło mu się w głowie, zaczęło robić mu się słabo i miał wrażenie, że za chwilę zemdleje. Potwornie żałosne. Może przesadzał, ale przez cały czas, jak siedział przy stole, jedynie sam się podświadomie nakręcał.

Młodszy od razu po zamknięciu drzwi znalazł się naprzeciw chłopaka, jedną ręką łapiąc go delikatnie za brodę, drugą trzymając jego dłoń i kierując ją na własną klatkę piersiową, jakby chciał mu tym samym narzucić tempo oddechu. Podczas tego wszystkiego był niesamowicie opanowany.

Albo przynajmniej starał się na takiego wyglądać.

- Beomgyu, wdech i wydech. - powiedział łagodnie i powoli, cierpliwie czekając, aż starszy na niego spojrzy spod przymrużonych powiek. - Spokojnie, razem ze mną. Wymień pięć rzeczy, które teraz widzisz?

- Zostaw mnie. - powiedział bez większego zastanowienia. Wciąż próbował zapanować nad własnym oddechem. Potrząsnął głową, odsuwając się od dłoni Taehyuna i zmarszczył brwi. - Nie chcę teraz z tobą nawet rozmawiać, a już szczególnie bawić się w te psychologiczne pierdoły.

Jednak stali tak przez parę minut w ciszy, nim oddech Beomgyu się wyrównał, a on sam w zupełności odzyskał równowagę. Nie miał pojęcia, ile czasu tak właściwie spędzili w przedpokoju, ale w końcu udało mu się uspokoić. Poczuł, jak łzy napływają mu do oczu, dlatego zacisnął powieki i opuścił głowę. Taehyun puścił jego dłoń, aby palcami przeczesać mu włosy. Stali tak jeszcze kolejną chwilę, aż Beomgyu był w stanie samemu zdjąć kurtkę i pójść do kuchni, chlapiąc sobie tam twarz zimną wodą.

Poczuł się okropnie.

- Jest... Już jest okej. - powiedział w końcu, a na twarzy Taehyuna pojawiła się widoczna ulga.

Młodszy na pewno zastanawiał się, co się przed chwilą wydarzyło. Albo może raczej dlaczego. Beomgyu chciał mu powiedzieć, ale bał się, że ten znów zareaguje nie tak, jak by to sobie sam zaplanował. Jak wtedy, kiedy rozmawiali o Kaiu.

Nawet nie wiedział, od czego zacząć. Gdyby nie ten durny kot, to nie zobaczyłby tego, czego nie powinien, przez co potem nie zadręczałby się cały czas podczas jedzenia, którego ostatecznie i tak prawie nie tknął. I by mu nie odwaliło w drodze powrotnej. Chyba pierwszy raz aż tak mu skoczyło tętno.

Ale znał Taehyuna wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że będzie się nim przejmować, dopóki mu się nie wygada. Nawet jeśli próbował udawać, że wcale nie.

Postanowił to zrobić od razu, jak tylko już weźmie prysznic i się przebierze. Musiał się ustabilizować.

Kiedy wyszedł z łazienki, Taehyun robił coś w sypialni, dlatego wykorzystał wolną chwilę i wyszedł na balkon. Wziął ze sobą paczkę z niebieskimi Lucky Strike i zapalniczkę.

Beomgyu właściwie, to nie przepadał za ich mieszkaniem. To znaczy, lubił je z tego względu, że było dosyć tanie, nie mieszkali na totalnym zadupiu, a sam wystrój nie był jakiś tragiczny. No i mieszkał z Taehyunem. Ale wszystko inne zdecydowanie mogłoby pójść do wymiany. A już szczególnie ten cudowny widok z balkonu na środek osiedla, czyli zasadniczo inne bloki i śmietniki. Dobrze, że nie mieli tam szczurów.

Still Into You || yeongyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz