XV

329 52 86
                                    

Beomgyu leżał półżywy na kanapie, zawinięty w koc i oglądał stare odcinki Przyjaciół. Już miał przysypiać, kiedy kolejny raz zadzwonił mu telefon. Spojrzał na ekran i ku jego zdziwieniu, wyświetlił mu się numer Kaia. Odetchnął z ulgą.

- Matko, myślałem, że to znowu Tae i serce mi prawie stanęło. - Beomgyu zatrzymał odcinek i ułożył się wygodniej. - Nawet zastanawiałem się, czy odbierać.

- Czyli wciąż z nim nie gadasz? - zapytał głos po drugiej stronie telefonu.

- Nie bardzo.

To nie tak, że nie chciał. Ale sytuacja była co najmniej dziwna. Najpierw nie odbierał, bo był wkurzony. Potem czuł się trochę niezręczne, z Kaiem i Yeonjunem na głowie. No i niby jak miał wytłumaczyć młodszemu, dlaczego Yeonjun tak właściwie u nich teraz nocuje i dlaczego Beomgyu mu to w ogóle zaproponował?

A teraz był zwyczajnie zirytowany.

Wciąż nie wiedział, czemu postanowił zostać nieodpłatnym B&B dla swojego byłego, który potraktował go chyba najgorzej, jak mógł (w sensie moralnym, nie pobił go ani nic w tym stylu, chyba nie był kryminalistą, chociaż podczas ostatnich lat mogło się wiele wydarzyć, jednak Beomgyu z tyłu głowy miał nadzieję, że Yeonjun nie zszedł na ciemną drogę), ale na pewno nie chciał teraz wysłuchiwać na ten temat żadnych kazań. Poza tym Yeonjun właśnie poszedł kupić mu sucharki i sok pomidorowy. Także istniały jakieś pozytywy i Beomgyu postanowił na tym skorzystać, póki tylko może.

A Taehyun powinien w końcu dać sobie spokój, bo im częściej wydzwaniał, tym mniej Beomgyu chciał od niego w ogóle odbierać.

- Ale on nam wszystko skomplikował. - młodszy westchnął. - Teraz nawet nie możemy spotykać się na próbach do tego konkursu. Może to był jednak zły pomysł? Wciąż mogę nas wypisać.

- My dwoje wciąż możemy razem ćwiczyć.

- Ale bez perkusji to bez sensu!

- Kai, po co ty do mnie tak właściwie dzwonisz? Widzieliśmy się dosłownie parę godzin temu. - Beomgyu zatrzymał odcinek, akurat jak Phoebe z Rachel podglądały Monice i Chandlera przez okno. To był jeden z jego ulubionych momentów.

- Żeby zapytać, jak się czujesz. I przeprosić za ściągnięcie ci na chatę Yeonjuna. Już go wywaliłeś?

- Cóż... - Beomgyu podniósł się do siadu.

Wiedział, że to, co zrobił, było głupie, ale naprawdę nie chciał, żeby wszyscy wokół mu o tym mówili. A na pewno nie Kai. Nie, żeby miał coś do niego. Ale akurat, jeśli chodzi o sprawy moralne, to możliwe, że nie był najlepszym autorytetem.

- Gyu?

- Proszę, nie mów tego Taehyunowi.

- Najpierw musisz mi powiedzieć, czego konkretnie mam mu nie mówić. - Beomgyu usłyszał w głosie młodszego pewną nutkę rozbawienia.

- Yeonjun przez jakiś czas u nas pomieszka.

- Y, co?

- Dopóki jego mama nie odbierze!

Kai zrobił krótką pauzę.

- Chciałbym powiedzieć, że nie zamierzam się w to mieszać, ale jesteś moim przyjacielem i Taehyun jest moim przyjacielem. - Kai westchnął po drugiej stronie słuchawki. - On cię zabije. Tae, mam na myśli. Proszę, nie rób niczego głupiego. Pomijając, że to, co już zrobiłeś, jest chyba najbardziej odklejoną rzeczą w twoim życiu.

- Słowo harcerza.

- Ty nawet nie byłeś harcerzem, Beoms.

Wtedy w mieszkaniu rozległ się dźwięk domofonu. Beomgyu niechętnie podszedł otworzyć drzwi, przy okazji przekręcając zamek.Albo może raczej dowlókł się.

Still Into You || yeongyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz