XIII

335 52 101
                                    


Beomgyu nie pamiętał, kiedy ostatni raz tak dobrze wyglądał. Kai zdawał się podzielać jego zdanie, stojąc za nim w lustrze i poprawiając mu fryzurę. Beomgyu miał na sobie ciemne, skórzane spodnie, w które włożył czarny t-shirt i całość dopełnił ciemnym paskiem z ćwiekami. Niby nic szczególnego, ale sam z siebie nigdy by się tak nie ubrał. To znaczy, teraz. Na studiach nawet zdarzyło mu się czasem zakładać w miarę podobne rzeczy, ale tylko na jakieś imprezy. A potem nie bardzo miał okazję, ani nawet potrzebę, żeby się jakoś specjalnie stroić. Randki z Taehyunem były raczej mało formalne, zwykle w mieszkaniu któregoś z nich, lub ich wspólnym, kiedy już zdecydowali się wynająć coś razem, z zamówionym jedzeniem na telefon i jakimś filmem w tle. A inne wypady mu się często nie zdarzały. Chyba, że Kai postanowił wyciągnąć ich na jakieś żarcie, ale to też nie było nic nadzwyczajnego. Jedynie czasem zakładali lepsze stroje na występy, ale według Beomgyu wszystko było w granicach normy. A skóra nie była normą.

- Wyglądasz jak totalna hotuwa. - powiedział młodszy, odgarniając mu włosy z karku. Zdecydowanie musi niedługo odwiedzić fryzjera. - Dlaczego na co dzień się tak nie ubierasz?

- Nie do końca mój styl. - Beomgyu nieco się wzdrygnął, kiedy poczuł, jak Kai zakłada mu krótki, czarny, zamszowy naszyjnik. - Co to?

- Pamiętam, jak kiedyś mnie posłuchałeś i na jakąś imprezę założyłeś choker. Wyglądałeś czadersko. - zapiął mu tasiemkę i od razu potem przeniósł palce na rzemyk, który Beomgyu nosił praktycznie codziennie, obracając czerwono-białą przywieszkę w palcach. - Tylko nie wiem, czy to pasuje.

Ten szybko sięgnął do dłoni przyjaciela i na sekundę zamknął oczy. Westchnął cicho, a wtedy Kai się od niego odsunął i uśmiechnął, unosząc delikatnie brwi. Ale dał mu chwilę.

- Cóż, zanim wyjdziemy, to się napijemy. - powiedział po chwili, poprawiając swoją satynową, czarną koszulę i dokładniej wkładając jej przód w przetarte rurki. Starszy chyba nawet zauważył w niej jakieś pojedyncze niebieskie nici. Nie znał się na tym, ale miał wrażenie, że przy niektórych ruchach jakby odbijało się od niej światło na niebiesko. Jak jakiś ogon syrenki.

Trochę głupie skojarzenie.

- Napijemy? - Beomgyu oderwał wzrok od swojego odbicia i odwrócił się w jego kierunku.

Kai zaczął iść do kuchni.

- Nie będziemy wydawać milionów na drinki w klubie, szanujmy się. Pierwsza zasada. - wystawił jeden palec w górę. - Pijesz tylko, jeśli ktoś ci postawi i cały czas pilnujesz szklanki. Zrobimy sobie mały biforek.

- Jak wracamy? - Beomgyu poszedł od razu za nim, zatrzymując się koło zlewu i opierając się plecami o blat. Skrzyżował ramiona, stukając palcami o własne przedramię. - W ogóle gdzie konkretnie idziemy? O której się zawijamy?

- Beoms. - Kai zaczął szukać czegoś po szafkach, przy okazji wyjmując dwie whiskówki. - Przestań panikować.

- Wcale nie panikuję.

- Totalnie panikujesz.

Beomgyu modlił się, żeby cokolwiek będą pić, to nie było to whisky. Nienawidził tego smaku. Zawsze kojarzył mu się z benzyną. Albo może jakimś nawozem. Przynajmniej tak wyobrażał sobie ich smak. Aż tak bardzo go jeszcze nie poniosło, żeby faktycznie próbować. W każdym razie nie do końca jego klimaty.

Beomgyu starał się cały dzień ignorować swój telefon, ale teraz powiadomienia zaczęły przychodzić do niego tak często, że sam dziwił się, że noga mu jeszcze od nich nie latała.


Od: Hyunnie

20:47: Ok, rozumiem, że jesteś na mnie zły, ale mógłbyś jednak odpisać.

Still Into You || yeongyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz