Wychodząc z samolotu, zapięła ostatni guzik swojej czarnej marynarki. Poprawiła pasma swoich włosów na przód, a gdy jeden z żołnierzy wyciągnął rękę aby pomóc jej zejść z ostatniego stopnia, przyjęła jego rękę i z jego pomocą stała już na ziemi. Spojrzała na swojego starszego brata, który zaczął rozmowę z obecnym tam Rhodey'em, gdy podskoczyła w miejscu, czując jak ktoś owija ręce wokół jej brzucha. Odwróciła spanikowana głowę do tyłu, tylko po to aby zobaczyć rozbawioną minę swojego chłopaka.
William zabrał dłonie z jej talii i zasłonił nimi swoje usta, z których wydobywał się radosny rechot. Stark posłała mu wściekłe spojrzenie, a po chwili zaczęła go uderzać pięściami po ramionach i klatce piersiowej, nie zważając na to że był w swoim służbowym stroju. Nigdy nie lubiła, kiedy ktoś, nawet z jej bliskiego grona, tak ją straszył. Po prostu nienawidziła się bać.
- Ty jesteś jakiś... -zaczęła wściekła, jednak swojej wypowiedzi nigdy nie dokończyła. Smith położył swoje ręce na jej talii i przysunął do siebie, po czym złożył czuły pocałunek na jej ustach. Pomimo tego jak bardzo wściekła była na bruneta, tak nie mogła się powstrzymać, czując jego miękkie usta na swoich wargach i odwzajemniła pocałunek, kładąc dłonie na jego policzkach.
- Ej Smith! Ja wszystko widzę!- para odsunęła swoje usta od siebie, słysząc głos Tony'ego. Oboje wywrócili oczami i cicho westchnęli, jakby czytając sobie w myślach.
- Coś się stanie gdy go zastrzelę?- zapytał cicho brunet, patrząc na Starka i zmrużył oczy przyglądając mu się.
- Wiem że jest irytujący, ale to mój brat, Will. A rodziny się nie wybiera.
- A szkoda.- westchnął żołnierz i spojrzał na dziewczynę. Położył ręce na jej policzkach i uniósł delikatnie jej głowę do góry, kciukiem przejeżdżając po jej policzku. Stark mimowolnie uśmiechnęła się.- Nie smuć się księżniczko.
Nim brunetka zdążyła cokolwiek powiedzieć, do Williama podszedł jego przełożony i nakazał dołączyć do reszty żołnierzy. Chłopak bez żadnych protestów odsunął się od Rosallie, a odchodząc na bok patrzył na nią. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem zagryzając lekko wargę jak zwykle kiedy się stresowała bądź denerwowała. Smith szybko to wyłapał i żeby poprawić jej humor zrobił z rąk serce i uśmiechnął się w głupkowaty sposób. Uśmiechnęła się szeroko, cicho śmiejąc.
Stanęła obok grupy żołnierzy, kiedy Tony stanął twarzą do nich, lada chwilę zaczynając swoją przemowę, którą parę dni temu pisała mu kiedy naprawdę się nudziła. Cały ciężar ciała oparła na lewej nodze, a ręce skrzyżowała na klatce piersiowej. Przez całą prezentację przyglądała się swojemu bratu, który uniósł ręce na boki, a za nim wybuchły pociski ich nowej broni. Odwróciła głowę w bok aby kurz nie dostał się do jej oczu. Kiedy pył już opadł razem z widownią brata zaczęła klaskać, mniej entuzjastycznie niż oni. Doskonale znała moc Jerycha, bo wpadła na ten pomysł razem z Tony'm.
Brunet ruszył w stronę samochodów, po drodze sięgając do skrzynki z alkoholem. Wziął dwie szklanki z whisky i jedną z nich podał swojej siostrze. Stark niechętnie wzięła od niego szkło.
- Dorzucamy taką przy każdym zakupie powyżej pięciuset milionów dolarów.- powiedział brunet. Brunetka wywróciła na to oczami idąc obok brata, który wyciągnął swój telefon z kieszeni gdy akurat Obadiah do niego zadzwonił.
- Tony.- Rosallie skrzywiła się, widząc że mężczyzna nie miał na sobie koszulki i odwróciła wzrok zniesmaczona.- Ooo nasza Rose też jest.
- Obi, jak to możliwe że nie śpisz?- zapytał Tony zerkając na ekran.
- Musiałem wiedzieć jak poszło, zanim zasnę.
CZYTASZ
Rosallie Stark: The Beginning of Chaos
FanfictionRosallie od małego była wychowana w światłach reflektorów. Nic dziwnego, zważywszy na jej nazwisko, który znał cały świat od wielu dekad. Nie mogła więc wyobrażać sobie lepszego życia. Denerwujący ale kochany brat, bez którego by nie dała sobie rady...