Kiedy obudziła się, czuła ogromny ból głowy, więc o podnoszeniu się z miejsca nie było mowy. Prędzej ból by się nasilił. Leżąc więc w miejscu na prawym boku, rozejrzała się po ciemnym pomieszczeniu, który przypominał jej piwnicę w tych wszystkich horrorach, w których porywano młode dziewczyny, dla swoich własnych chorych celów. Złapała się lewą ręką za tył głowy który był źródłem jej bólu. Zmarszczyła brwi czując pod palcami warkocz na swoich włosach. Lekceważąc ból podniosła się do siadu. Tak, spanikowała dopiero gdy poczuła że miała spięte włosy. Bo ostatnie co by sobie zrobiła na włosach, to jakikolwiek warkocz.
Wzrokiem przejrzała całe swoje ciało. Zamiast białej koszuli, czarnych spodni garniturowych oraz marynarki, miała na sobie zieloną koszulkę oraz dresowe, podziurawione czarne spodnie. Prawa nogawka była podwinięta do kolana, a łydka otoczona brudnym bandażem. Wtedy właśnie ból głowy uderzył w nią dziesięć razy mocniej niż wcześniej. Oparła się plecami o zimną ścianę za sobą i syknęła z bólu, nie tylko głowy ale również nogi, którą musiała poruszyć aby usiąść.
- Nie wykonuj zbyt gwałtownych ruchów.- dziewczyna wzdrygnęła się, słysząc męski głos z dziwnym akcentem. Uniosła spojrzenie wyżej i dostrzegła że przy stole w koncie małego pomieszczenia, na krześle siedział mężczyzna, prawie łysy z okularami na nosie. Odwrócił głowę w jej stronę i przyjaźnie się uśmiechnął w jej kierunku. Przerażona nastolatka jednak wtuliła się plecami bardziej w ścianę, znowu zapominając o bólu głowy.- Rozumiem twoje obawy, jednak jestem tu żeby ci pomóc. Jak noga?- mężczyzna wskazał palcem wskazującym na jej opatrunek.
Stark przełknęła z trudem ślinę, zwilżając sobie przy okazji wyschnięte gardło. Nie wiedziała tak naprawdę czy może ufać temu facetowi, tym bardziej czy może się do niego zbliżyć, bądź coś powiedzieć. Ale równocześnie miała do niego tyle pytań. Gdzie jest? Jak długo tu jest? O co tu chodzi? Gdzie jest Tony? Czy wszystko z nim dobrze? A William i Rhodey? Czy ich karawanę też dorwano? Tyle pytań, a odpowiedź miała na wyciągnięcie ręki, o ile odważyłaby się coś powiedzieć.
Mężczyzna widocznie widząc jej wahanie, wstał z krzesła i złapał za szklaną butelkę wody, która leżała na stole i podszedł do niej. Rosallie uważnie mu się przyglądała, nie udając nawet że mu ufa. Nie opuszczała nieufnego spojrzenia z twarzy mężczyzny, oraz jego rąk i nóg, obawiając się że mógłby zaraz ją zaatakować. Niby znała podstawy samoobrony, w końcu jej chłopak był żołnierzem, ale była w tej chwili za słaba żeby bronić się w jakikolwiek sposób. Nawet nie mogłaby kopnąć nieznajomego w krocze albo kostkę.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię.- powiedział łagodniejszym tonem i ostrożnie położył butelkę przy Stark. Brunetka zerknęła chwilowo na szkło, po czym przeniosła spojrzenie ponownie na mężczyznę i przyciągnęła nogi bliżej swojej klatki piersiowej.- Jesteś w szoku, rozumiem. I rozumiem to że nie będziesz mi ufać, bo to w pełni zrozumiałe. Jednak wiedz, że chcę ci pomóc.
- Gdzie mój brat?- zapytała cicho zachrypniętym od braku wody głosem.
- W tym momencie go gdzieś zabrali i przenieśli mnie do ciebie. On żyje, nie masz się o co bać.
- Nie boję się.- warknęła patrząc na niego pewniej.- Jestem Stark, a Starkowie niczego się nie boją.- dodała zaciskając ręce w pięści.
- Nazwisko nie świadczy o tym, kim jesteś. Świadczy tylko o tym, z jakiej rodziny się wywodzisz.- pouczył ją spokojnie. Rosallie chwilę nad tym myślała i spuściła wzrok ponownie na butelkę z wodą.- Spokojnie, możesz się napić, a wręcz musisz. Jesteś odwodniona i straciłaś dużo krwi. Na szczęście pocisk nie trafił w nerw, ale blizna zostanie.
Brunetka skinęła powoli głową, wpatrzona jak zahipnotyzowana w ciecz która znajdowała się w szkle. Nadal nie ufała mężczyźnie, jednak widziała po nim że nie zamierzał zrobić jej nic złego. Dalej napierając ciałem o ścianę za sobą, sięgnęła po butelkę i wzięła dość duży łyk, żeby nie przesadzić. Racja, mogłaby wypić całą zawartość, ale rozumiała że w Afganistanie źle było z czystą i zdrową wodą, oraz nie wiadomo było kiedy znowu ją dostanie. Wolała więc ją oszczędzić.
CZYTASZ
Rosallie Stark: The Beginning of Chaos
FanfictionRosallie od małego była wychowana w światłach reflektorów. Nic dziwnego, zważywszy na jej nazwisko, który znał cały świat od wielu dekad. Nie mogła więc wyobrażać sobie lepszego życia. Denerwujący ale kochany brat, bez którego by nie dała sobie rady...