~six~

52 4 4
                                    

- Hattina, jesteś z nami? - mężczyzna przed nią pstryknął parę razy przed jej twarzą, aby upewnić się że blondynka jeszcze jest obecna.

Prawdą było że od trzech miesięcy Tina wyglądała jak chodzący trup. Nie poświęcała czasu swojej urodzie, tak jak to zawsze robiła. Nie malowała się, nie spędzała długich minut na wymyślaniu i robieniu sobie ciekawych fryzur, czy nie dobierała sobie specjalnie ubrań. Jadła, mało piła, a jak już coś piła to wyłącznie alkohol. Po prostu funkcjonowała. Nawet wróciła do starego nałogu, palenia, które, jak sobie wmawiała, miało jej pomóc jakoś się trzymać psychicznie, gdy w lutym dowiedziała się o tym że Tony i Rosallie zostali porwani, a William z ciężkimi obrażeniami został natychmiastowo przetransportowany do szpitala.

Ten widok miał wyryć się już na wieki w jej pamięci. Kiedy to z samego rana dostała telefon, by przyjechać do firmy. Z początku była poirytowana tym że wyciągnęli ją z samego rana z wygodnego i ciepłego łóżka, lecz jej umysł szybko otrzeźwiał kiedy zobaczyła nagranie, z Tony'm w roli głównej, siedzącego po środku grupy terrorystów. Nagranie trwało nie całe dwie minuty, by po chwili włączyło się na kolejne, tym razem z Rosallie na miejscu swojego brata. Krew i rany na twarzy przyjaciółki, jej przerażony wzrok, sprawiły że Tina zaczęła wyrzucać sobie, że nie namówiła przyjaciółki by została z nią.

Później telefon od Rhodes'a że właśnie przetransportowali Williama do szpitala w Los Angeles. Ciężko rannego, który jako jedyny żołnierz z pierwszej karawany, przeżył atak terrorystów. Lekarze - oczywiście okłamani przez Tinę na temat tego, kim jest dla niego - podali jego stan jako krytyczny, z małymi szansami na przetrwanie. Chłopak miał przebite prawe płuco, połamane kilka żeber, rany postrzałowe na ramieniu oraz nogach, wstrząs mózgu, a po wielogodzinnej operacji, okazało się że stracił słuch w lewym uchu, oraz częściową widoczność w prawym oku.

Kiedy tylko Tina mogła go odwiedzić, nie widziała tego samego uśmiechniętego, radosnego oraz sarkastycznego dwudziestolatka. Czuła jakby siedziała obok zupełnie innej, obcej osoby. Inaczej nie potrafiła tego określić. Smith leżał na łóżku i pusto patrzył w jeden punkt przed sobą. Jego oczy były dosłownie bez żadnego wyrazu, jak u lalki. To ją przerażało, zwłaszcza gdy po paru minutach chłopak zachrypniętym głosem szeptał, że porwanie Starków to jego wina, oraz że zawiódł Tony'ego, łamiąc mu obietnice, że będzie chronił Rosallie, do końca swojego życia.

Wysłano za Starkami wiele oddziałów wojsk Ameryki. Lecz każdy przynosił tę samą informacje, od trzech miesięcy. Że rodzeństwa nie udało się namierzyć. Było jakby terroryści oraz uprowadzeni, zapadli się pod ziemię. Słuch o nich zaginął, wszelkie ślady zostały zatarte. Jedyne co pozostało, to liczyć na jakiś cud, że w końcu uda się znaleźć Tony'ego i Rosallie. O ile w ogóle jeszcze żyli. Wiele osób wątpiło w to - na przykład Obadiah - że kiedykolwiek wrócą żywi do domu. Nie było warunków, biorąc pod uwagę biedę na tych ziemiach, oraz to że w żadnych okolicznych wioskach, czy miasteczkach, nie było śladu po Ten Rings. Jakby nigdy nic się nie stało.

Młoda kobieta uniosła ciężkie spojrzenie na Stane'a, po czym leniwie odsunęła jego dłoń od swojej twarzy, ponownie opierając swoją rękę na oparciu fotela, na którym właśnie siedziała. Obadiah nie zareagował na to jakoś specjalnie. Odsunął się od blondynki i kontynuował rozmowę z zarządem, na którym Fletcher była zmuszona siedzieć, jako prawa ręka Rosallie w firmie.

Zacisnęła ręce w pięści, irytując się tym jak bardzo Stane poczuł się pewnie, tak rządząc sobie firmą. Jakby od zawsze on był właścicielem, a jego wspólnicy nigdy nie istnieli. Nigdy nie lubiła mężczyzny, nie ukrywała tego. Nie raz doprowadzał ją do szału, tak jak z resztą Tony, jednak on bardziej, gdy widziała jak flirtował z dziewczynami, niewiele starszymi od niej bądź jej przyjaciółki. Przecież one by mogły być jego córkami, lub nawet wnuczkami. Rozumiała bardziej takiego Tony'ego, który miał małe zasady i podbijał głównie do dziewczyn, które skończyły już dwadzieścia cztery lata. Wciąż jej się nie podobało zachowanie Starka, oraz to jak przedmiotowo traktował te dziewczyny, w tym samym czasie wychowujący dwie młode feministki, które uczył by nie być tak jak jego jednorazowe partnerki. Ale jednak. Miał zasady.

Rosallie Stark: The Beginning of ChaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz