Rosallie gdy tylko usłyszała o pomyśle brata, niemalże od razu się zgodziła by mu pomóc. Nadal w niej kipiała złość względem Obadiah, więc Tony spadł jej niemalże z nieba.
Stała w jego warsztacie, w czasie gdy brunet przykręcał buty od zbroi Mark II, na jej nogach. Była podekscytowana projektem Tony'ego. Była świadkiem tego jak dobrze działała pierwsza wersja zbroi, nic dziwnego że ciekawiło ją jakby wyglądało to teraz, w lepszych warunkach i z lepszym sprzętem. Poza tym od małego uwielbiała pomagać bratu w jego wynalazkach. Tak samo jak czasem on jej.
Kiedyś potrafili spędzać godziny w warsztacie, poświęcając ten czas udoskonalaniu jego drogich samochodów, bądź jego dwóch robotów, które z nimi mieszkały tak naprawdę od kiedy tylko mieszkali w Malibu. Stark szybko odkrył że jego siostra jest młodocianym geniuszem, tak jak on. Nie tylko pod względem naukowym, ale również tym muzycznym, który na pewno odziedziczyła po ich matce. I według niego, to bardziej pasowało do natury jego siostry.
Tony odsunął się od siostry i podszedł do komputerów, aby wszystko podłączyć do siebie. Zerkał co jakiś czas na nią, aby upewnić się że zaraz się nie wycofa. Widząc uśmiech na jej twarzy, oraz dobrze znane mu iskierki w błękitnych oczach młodej dorosłej, sam uśmiechnął się szeroko, ciesząc się że jego malutka siostrzyczka jeszcze potrafiła się cieszyć z takich błahych, według niego, rzeczy.
Wziął leżący na stole kask w ręce i podszedł do młodszej Stark, jak zwykle śmiejąc się z wzrostu siostry, która do najwyższych nie należała, a on uwielbiał jej to wypominać za każdym razem. Rosallie przewróciła oczami, wiedząc co jest powodem jego śmiechu i szturchnęła go łokciem w brzuch. Wciąż rozbawiony brunet przestał się śmiać.
- Na pewno chcesz to zrobić? - zapytał z ledwo wyczuwalną troską w głosie. Stark spojrzała na niego, delikatnie się uśmiechając po czym skinęła głową.
- Jeśli w ten sposób ci jakoś pomogę z Mark II to tak. Poza tym, Tina jest zajęta w firmie, a do Willa przychodzi jego matka, więc nie mam nic lepszego do robienia.
Brunet westchnął kiwając głową. Wiedział doskonale jak bardzo uparta była jego Rosie, oraz że potrafiła być naprawdę nieznośna gdy jej się czegoś odmawiało. Była jego małą rozpieszczoną księżniczką, nawet jeśli nie przyznawała się do tego że jest rozpieszczona.
Bo nie jestem rozpieszczona.
Tony przewrócił w swoich rękach kask, po czym założył go na głowę brunetki. Zapiął klamrę na jej brodzie i zacisnął trochę mocniej niż chciał. Rosallie skrzywiła się, posyłając bratu spojrzenie pełne politowania. Stark uśmiechnął się szerzej i pocałował ją w kawałek czoła, na co dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Uważaj na siebie.
- Zawsze na siebie uważam T. - powiedziała z pewnością w głosie. Brunet kiwnął głową i odsunął się od siostry, ponownie podchodząc do biurka.
W czasie gdy Tony wpisywał odpowiednie kody, brunetka mocniej złapała przyciski które trzymała w dłoniach, czekając na znak kiedy może je nacisnąć. Wzięła głęboki wdech rozluźniając w pełni swoje ciało. Wiedziała że nie może być spięta. Musiała w pełni nad sobą zapanować, oraz w razie czego nie panikować. Robiła dużo szalonych rzeczy w swoim życiu, więc to powinno być dla niej proste. Poza tym, pamiętała dlaczego to robiła.
Ponownie wzięła głęboki wdech i otworzyła przymknięte wcześniej oczy, w momencie gdy Tony dał jej znać że może odpalać. Nacisnęła kciukami przyciski, aby już po chwili nie czuć gruntu pod nogami. Przez chwilę miała trudność z złapaniem równowagi i panowaniem nad wszystkim. Wzbiła się jeszcze wyżej, prawie dotykając sufitu.
CZYTASZ
Rosallie Stark: The Beginning of Chaos
FanfictionRosallie od małego była wychowana w światłach reflektorów. Nic dziwnego, zważywszy na jej nazwisko, który znał cały świat od wielu dekad. Nie mogła więc wyobrażać sobie lepszego życia. Denerwujący ale kochany brat, bez którego by nie dała sobie rady...