Grudzień 2010
Willa Starków, Malibu Kalifornia
Święta Bożego Narodzenia, na pewno należały do ulubionych świąt Rosallie, zaraz po jej urodzinach. Poza tym, zima od zawsze miała wyjątkowe miejsce w jej sercu, nawet jeśli prawie dwadzieścia lat temu, straciła rodziców, właśnie w grudniu. Powinno jej się źle to kojarzyć - i faktycznie tak było, do czasu gdy Tony pozwalał jej się upić w ten dzień - lecz od kiedy na świat przyszły bliźnięta, ten okres stał się dla niej specjalny.
Zwłaszcza że Grace i Charlie mieli już pół roku, a to były ich pierwsze święta. Rosallie od razu zadbała z Pepper, aby były wyjątkowe, nawet jeśli nie będą ich pamiętać, a jedynym dowodem, miały być zdjęcia, które trafią do jednego z wielu albumów, stworzonym specjalnie przez Stark.
Miała ochotę płakać, w każdej chwili gdy uświadomiła sobie, jak szybko rosną bliźnięta. Pamiętała jakby to było wczoraj, gdy pierwszy raz trzymała je w swoich ramionach. A teraz? Rozwijały się coraz szybciej, były bardziej ruchliwe. Charlie nawet zaczął już pełzać, co było zwiastunem tego, że szybciej od siostry nauczy się chodzić. Grace się do tego nie spieszyło, zatrzymała się na razie, na etapie siedzenia bez pomocy i lepszego rozpoznawania dźwięków, oraz rzeczy. Oczywiście jej brat nie był gorszy, umiał dokładnie to samo, lecz był bardziej ruchliwym dzieckiem.
Rosallie poprawiła swoją czapkę elfa - na które uparł się Dylan - i podniosła pudło z świątecznymi ozdobami, rozglądając się po pracy, którą wykonała z Pepper. Dom był doskonale przygotowany na Boże Narodzenie. Brakowało wyłącznie śniegu za oknem, ale nie można było się go spodziewać w Malibu. Nie mogła się więc doczekać, aż pojedzie do Waszyngtonu odwiedzić Peggy, która niecierpliwiła się, aby poznać dzieci Stark.
Cicho westchnęła, z szerokim uśmiechem, gdy przez jej myśli przebiegła ta jedna, że w końcu miała szczęśliwą rodzinę. Kochany, nieodpowiedzialny ale najlepszy na świecie brat, jego troskliwa i wspaniała dziewczyna. Najlepsi przyjaciele, którzy nawet gdy uwielbiali robić sobie z niej żarty, zawsze byli, gdyby ich potrzebowała. Aż w końcu przeurocze dzieci, oraz kochający ją całym sercem narzeczony, gotowy wskoczyć za nią w ogień. I oczywiście ukochana ciocia Peggy, gotowa w każdej chwili rzucić poradą, bądź otoczyć miłością, która przez kilkanaście lat, zastępowała jej matczyną miłość.
- Byłabyś ze mnie dumna, mamo. - powiedziała cicho, unosząc spojrzenie na górę, a w kąciku jej ust pojawił się delikatny uśmiech. Z przyzwyczajenia, gdy myślała o swojej rodzicielce, musnęła palcami naszyjnika, którego za żadne skarby nie zdejmowała. Jeśli to miała być ostatnia rzecz, pozostawiona przez Marię, była gotowa nosić go do końca życia.
- Nad czym się tak zastanawiasz, Rosie? - odwróciła głowę, słysząc głos brata, wchodzącego na górę z swojego warsztatu. - Gadałaś do siebie, czy mi się wydawało?
Przewróciła oczami i pokręciła głową, przeczuwając że ten poranny spokój już zaczyna mijać. Odwróciła się w stronę brata, poprawiając pudło w rękach.
- Po prostu prowadziłam rozmowę, z jedyną dorosłą osobą, która tu mieszka. - powiedziała wystawiając w jego stronę język. Tony przewrócił oczami, ale uśmiechnął się nieznacznie, cicho parskając śmiechem. - Tony? - Stark cicho mruknął, pozwalając jej kontynuować, w czasie gdy Rosallie przeniosła wzrok na choinkę w rogu pokoju. - Jak myślisz, rodzice są z nas dumni?
Brunet cicho westchnął i przetarł dłonią twarz, nie wiedząc co powiedzieć. Wiedziała że poruszanie tematu rodziców przy nim, był niemalże zabroniony. Ale nie zmieniało to faktu, że chciała aby rozmowy o tym, były normalne. Tony zawsze mało mówił o Marii i Howardzie, a jak już mówił, to opowiadał o ich ojcu, jako o zimnym mężczyźnie, którego mało co obchodziła rodzina. Za to o mamie, jak o najświętszej kobiecie. Nikt w jego obecności nie miał prawa, powiedzieć czegoś złego na jej temat. Z biegiem czasu przeszło to i na Rosallie. Walczyła o każde dobre słowo, o ich matce. Wierzyła w to, że Maria była jedną z najlepszych matek na świecie. Oraz w to, że swój charakter miała bardziej po niej, niż po Starkach.
CZYTASZ
Rosallie Stark: The Beginning of Chaos
FanfictionRosallie od małego była wychowana w światłach reflektorów. Nic dziwnego, zważywszy na jej nazwisko, który znał cały świat od wielu dekad. Nie mogła więc wyobrażać sobie lepszego życia. Denerwujący ale kochany brat, bez którego by nie dała sobie rady...