Rosallie w ciąży nie miała lekko. Zwłaszcza kiedy wieści doszły do Tony'ego. Tak samo jak wieści o tym, kto był ojcem. Była to jedna z najdłuższych i najcięższych rozmów, jakie odbyła nastolatka. Część jej bliskich popierała jej pomysł z aborcją, Tina i Rhodey, a druga była przeciwna, Pepper i Happy. W tym wszystkim decydujący był jednak głos dziewczyny, która nosiła pod sercem dziecko, oraz jej partnera.
Po dłuższych namysłach decyzja padła.
Na świat miał przyjść nowy Stark, a Will, który wziął na siebie odpowiedzialność za matkę i dziecko, miał uznać dziecko jako swoje.
***
Brunetka siedziała w wygodnym fotelu, stojącym tuż przy kominku. Przykryta granatowym kocem, próbowała z całej siły nie zasnąć, w czasie czytanej książki. Podczas ciąży naprawdę dużo spała, potrafiła bowiem przespać trzynaście, czasem piętnaście godzin, a potem zająć swój czas sprzątaniem w domu, albo robieniu czegokolwiek, pomimo karcących uwag swojego partnera.
Nie pomagały również jej ataki agresji, które przez hormony się nasiliły. Wtedy mało kto do niej podchodził, zwłaszcza gdy w pobliżu siebie miała coś, czym mogła rzucić. Uważała to za największą głupotę i absurd, robiła wtedy komuś kłótnię o to, że wcale tak nie jest, a potem udowadniała, że jednak tak jest. Jedyną osobą, mającą jakąkolwiek cierpliwość do niej, był William, który w takich przypadkach po prostu ustępował jej z drogi, aby bardziej nie denerwować.
Głowa sama jej opadała na bok, a oczy zamykały się, pod ciężarem powiek. Lada chwila miała zasnąć, ale zostało to uniemożliwione przez upuszczenie przez kogoś kluczy. Podniosła głowę i zaspanym wzrokiem spojrzała na bruneta, który trzymał w rękach trzy torby z zakupami, a w ustach upuszczone wcześniej klucze. Odłożył wszystko na blat w kuchni, połączonej z salonem i zaczął dziwnie machać rękami, gdy ponownie upadły mu klucze. Wziął głęboki wdech, położył ręce na bokach i spojrzał na sufit. Rosallie cicho zaśmiała się na to, zdradzając przy tym że chłopak wcale nie był sam w pomieszczeniu.
Will odwrócił głowę w jej stronę i przymknął oczy. Zacisnął usta w cienką linię i nadymał policzki, wzdychając.
- Obudziłem cię. - stwierdził i przejechał dłońmi po swojej twarzy.
- Wcale nie. - powiedziała spokojnie. Odłożyła książkę na stolik obok siebie, na którym leżał pusty już, kubek po kakao. - Właściwie to robiłam wszystko, żeby nie zasnąć. - wyznała, czego pożałowała już po chwili. William posłał jej swoje już firmowe, oburzone spojrzenie.
- Oj nie nie, księżniczko. Idziesz spać i to teraz. - rzekł podchodząc do niej. Brzmiał przy tym jak tata, który właśnie przyłapał swoją pięcioletnią córkę, na nie spaniu o drugiej w nocy.
- Przecież to nic takiego, jeśli nie będę spała kilka godzin. - westchnęła, patrząc na swojego partnera. - Poza tym, jestem głodna.
Smith kucnął przy niej i złapał za ręce. Zmrużył oczy, uważnie się jej przyglądając. Próbował znaleźć na jej prawie idealnej twarzy, chociaż milimetr oznaki zmęczenia. Rosallie przewróciła oczami, cicho westchnęła i spojrzała w brązowe tęczówki bruneta. Wzięła prawą dłoń, którą położyła na jego brodzie. Uniosła jego głowę lekko do góry, aby na nią spojrzał.
- Jestem wypoczęta Will. Tylko trochę znudzona, to tyle. - zapewniła spokojnym głosem. Młody mężczyzna skinął głową, dając jej za wygraną. Uniosła delikatnie kąciki ust, w lekkim uśmiechu, po czym musnęła leciutko jego usta swoimi. Chłopak uśmiechnął się szeroko, wstał i ucałował jej czoło.
- Mówiłaś coś że jesteś głodna? - zapytał w tym samym czasie zmierzając do kuchni. Stark pokiwała twierdząco głową, uważnie się przyglądając partnerowi, który zaczął rozpakowywać torby. - Ramen może być?
CZYTASZ
Rosallie Stark: The Beginning of Chaos
FanficRosallie od małego była wychowana w światłach reflektorów. Nic dziwnego, zważywszy na jej nazwisko, który znał cały świat od wielu dekad. Nie mogła więc wyobrażać sobie lepszego życia. Denerwujący ale kochany brat, bez którego by nie dała sobie rady...