~ten~

41 2 9
                                    

Obadiah w domu był, gdy na dworze już się ściemniło. Wysiadł z taksówki i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi na klucz. Od razu ruszył na górę, do swojej sypialni, w której musiał posprzątać po tym, co się wydarzyło tego dnia. Na samą myśl o tym, uśmiechał się jeszcze szerzej, niezwykle dumny że udało mu się to, co planował od dłuższego czasu.

Po wyzbieraniu szkła z podłogi, oraz wyrzuceniu brudnej pościeli, udał się do łazienki by się wykąpać. Wyszedł z niej w dresowych spodniach i szlafroku. Już miał kłaść się spać, gdy usłyszał na dole jakiś hałas. Z początku to zbagatelizował, ale gdy dźwięki się powtórzyły, przeklną głośno, odstawiając kołdrę. Zszedł na dół, a przy schodach zaczął bawić się pstryczkiem od światła, które uparcie nie chciało się zapalić, a jak już się zapalało, to na moment.

Westchnął i ruszył na oślep w głąb salonu. Zaczął się rozglądać za źródłem hałasu, gdy niespodziewanie światło się zapaliło. Mężczyzna odwrócił się, patrząc na kanapę, na której siedziała młoda brunetka, ubrana w czarny przylegający do jej ciała strój, bez rękawów. Na klamrze jej paska widoczne było jakieś logo, ale z tej odległości nie był w stanie określić, co to było. Jej dłonie były zakryte rękawiczkami bez palców, a jej ramię pokryte było licznymi bliznami, podobnie jak twarz.

Kobieta gdy poczuła na sobie jego spojrzenie, otworzyła oczy, a jej fioletowe tęczówki zaczęły go przeszywać. Patrzyła na niego z chłodem, z tylko jedną emocją w oczach. Złością. Stane zmarszczył brwi, nie wiedząc co tu robiła. Brunetka wstała, a on dopiero teraz dostrzegł przy jej pasku dwa miejsca na pistolety, w których one się znajdowały.

Patrzyła mu prosto w oczy, zbliżając się do niego. Obadiah wycofywał się, przeczuwając że w jej intencjach, nie było zostanie na drinka, lub trzech. A finał mógł być inny, niż by sobie tego życzył.

Zatrzymała się przy stoliku kawowym, na którym leżała butelka z whisky, przy której stały dwie szklanki oraz kubeł z lodem do schłodzenia ich. Sięgnęła do wiaderka i wyciągnęła jedną kostkę, zaczynając jej się przeglądać.

- Nigdy nie brałeś lodu. - zaczęła zachrypniętym i zimnym głosem, który sprawił że mężczyzna miał wrażenie, jakby temperatura w pomieszczeniu, znacznie spadła, w czasie gdy niewzruszona kobieta dalej wpatrywała się w zamarzniętą wodę. - A to w nim ukryta jest pigułka gwałtu, czyż nie? - w końcu spojrzała na niego, a jej oczy zaświeciły przez moment, na ciemniejszą barwę fioletu.

- Czego chcesz? Jak się tu dostałaś? - warknął coraz bardziej poddenerwowany tym, że ktokolwiek rozgryzł jego plan działania. Brunetka prychnęła i odłożyła kostkę do reszty lodu. - Byłaś jedną z nich?

- Na moje szczęście, nie. - odpowiedziała spokojnie, bez żadnych emocji. - Ale na twoje nieszczęście, Obadiah Stane, jestem tu w sprawie innej dziewczyny, którą skrzywdziłeś.

- Nie skrzywdziłem żadnej dziewczyny. - prychnął z pewnym uśmiechem, a w nim odnalazła się pewność siebie. Zaczął iść do niej, będąc pod wrażeniem tym że niższa od niego dziewczyna, nie zmierzała do ucieczki. Wręcz przeciwnie. Stała w miejscu, nie poruszając się o milimetr. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, patrząc mu w oczy z obojętnością. - Wręcz przeciwnie. Dzięki mnie były w raju.

- Nazywasz wykorzystanie, nieświadomych dziewczyn, sprowadzaniem ich do raju? - chciała się upewnić że, to co usłyszała, było prawdą. A kiedy Stane kiwnął głową, zacisnęła palce na swoich ramionach, coraz bardziej się denerwując jego arogancją i tym, jak bardzo nie był świadom sytuacji.

- Mógłbym tobie to pokazać, piękności. - powiedział zatrzymując się milimetry od niej. Nie wzruszyła się, gdy czuła na swoim ciele jego wzrok, który gdyby potrafił, rozebrałby ją w tej chwili. - Z chęcią bym zobaczył, co się kryje pod tym strojem.

Rosallie Stark: The Beginning of ChaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz