Monako Europa
W krwi Starków, jakby zapisana była miłość do szybkich pojazdów. Nic więc dziwnego, że rodzeństwo Stark zawsze pojawiało się na takich wydarzeniach, jak Grand Prix, które przyciągało fanów motoryzacji, z całego świata. Dlatego nic dziwnego, że Rosallie, nawet w zaawansowanej ciąży, musiała się zjawić, by obejrzeć wyścig na żywo. Żywiła głębokie uczucia do szybkich jazd, prawie tak silne, jak do swoich bliskich.
Obejmując ramię Willa, weszła za Tony'm i Pepper do hotelu i założyła okulary przeciw słoneczne na czoło, poprawiając przy tym włosy. Spojrzała z niemałym zaskoczeniem, na Natalie oraz Dylana, których obecność była, naprawdę niespodziewana dla niej. Jak jeszcze potrafiła sobie tłumaczyć, że przecież Rushman była asystentką Tony'ego, tak nie miała pojęcia, co robił tam McConell i żałowała, że nie ma z nią Tiny, która by przypilnowała, nieodpowiedzialnego brata.
Natalie wzięła od Starka szklankę z alkoholem, aby mógł zrobić zdjęcia z Pepper i siostrą. Młodsza niechętnie się zgodziła, będąc już odzwyczajoną od takich sytuacji. Co nadal nie zmieniało tego, że wciąż ukrywała swoje wyblakłe już blizny, toną kosmetyków i innych specyfików. Jak terapia pomagała jej pogodzić się z wydarzeniami, z ubiegłego roku, tak nie potrafiła wymazać tego, jak paskudnie czuła się w swoim ciele, które przestało być idealne.
Tłumaczyła wszystkim dookoła, zwłaszcza zatroskanemu Williamowi, że robi to tylko pod kamery, aby nie siać nowych plotek na swój temat. Była dość kontrowersyjnym Starkiem, bardziej niż swój brat i ojciec, nie raz będąc na językach wszystkich możliwych magazynów plotkarskich, a treści nie raz ją załamywały. Nie potrzebowała więcej takiej uwagi.
- Wszystko dobrze? - zapytała ją Pepper, gdy odeszły już kawałek od reporterów. Stark spojrzała na nią, przekonując się już nie pierwszy raz, że Potts dbała o nią, niemalże jak o swoją córkę. - Nie kręci ci się w głowie? Nie jesteś odwodniona? Blado coś wyglądasz. - rzekła zatroskana, przykładając dłoń do czoła brunetki. Rosallie cicho się zaśmiała i zabrała jej dłoń, którą złapała w swoje ręce. Obie się zatrzymały, a blondynka przyjrzała się jej uważnie. - To nie jest za dużo dla ciebie i bliźniąt?
- Pep, spokojnie. - powiedziała łagodnie, uśmiechając się życzliwie do starszej kobiety. - Brałam leki, jestem najedzona i nawodniona. Jak coś się będzie działo, od razu ci przecież dam znać. Poza tym, masz na głowie ważniejsze rzeczy, niż twoja ciężarna wspólniczka.
- Rosa, jesteś dla mnie ważniejsza, niż tylko wspólniczka, dobrze o tym wiesz. - zauważyła Potts, z czym bez zająknięcia Stark musiała się zgodzić.
Już od dawna relacja jej i Pepper, była silniejsza niż mogło się wydawać. Rosallie była dzieckiem, gdy Virginia zaczęła pracę jako asystentka Tony'ego, oraz nieoficjalnie jej niania. Ale szybko ta relacja, przerodziła się w coś mocniejszego. W coś czego Stark zawsze pragnęła. W relację matki i córki, chociaż żadna nie mówiła tego na głos. Po prostu obie wiedziały, że ta druga tak czuje. Nawet jeśli Stark miałaby kiedykolwiek stracić kontakt z Pepper, tak nie zamierzała żałować tych lat, gdy traktowała ją jak swoją matkę i nie myślała o tym, że wypadek samochodowy odebrał jej biologiczną matkę.
Bo Pepper Potts, nieświadomie ją zastąpiła.
Stark uśmiechnęła się szeroko na słowa Potts, podobnie jak ona. Blondynka odeszła od niej, a brunetka rozejrzała się po gościach, kojarząc tylko niektóre twarze. Szybko jednak przestała być sama, bo obok niej zjawił się Dylan, ubrany w czarny garnitur i czarną koszulę, z rozpiętymi kilkoma guzikami. Wywróciła oczami i westchnęła ciężko.
- Oj Rose, nie możesz całe życie być na mnie zła. - powiedział wskazując na nią oprawką swoich okularów przeciwsłonecznych. Rosallie spojrzała na niego jak na wariata, zaciskając dłonie na swoich ramionach, gdy tylko je skrzyżowała na klatce piersiowej. - Kiedyś dobrze się razem bawiliśmy.
CZYTASZ
Rosallie Stark: The Beginning of Chaos
FanfictionRosallie od małego była wychowana w światłach reflektorów. Nic dziwnego, zważywszy na jej nazwisko, który znał cały świat od wielu dekad. Nie mogła więc wyobrażać sobie lepszego życia. Denerwujący ale kochany brat, bez którego by nie dała sobie rady...