~twelve~

26 2 11
                                    

Waszyngton Grudzień 2009

Brunetka szła ciemnym korytarzem pewnym krokiem. W całym pomieszczeniu roznosił się stukot jej butów na grubym obcasie, oraz ciężkie kroki swojego towarzysza, który podążał za nią. Każdy naukowiec bądź agent, idący w ich stronę, bądź stojący na korytarzu, pospiesznie wchodzili do najbliższych sali, aby nie zajmować im drogi, nawet jeśli korytarz był szeroki i nawet wysoki. Fioletowo oka miała to jednak gdzieś, twardo zmierzała do głównego pomieszczenia, w którym stał mężczyzna z średnim wieku, odwrócony tyłem do drzwi. Opierał się o biurko, gdy rozmawiał przez telefon. 

- Nasza mała Rosallie Stark zaczyna mieć charakterek. - powiedziała kobieta, wchodząc do pomieszczenia. Mężczyzna odwrócił się do niej i posłał jej karcące spojrzenie, wskazując na telefon w swojej ręce. Wywróciła oczami na to, lecz odczekała aż on skończy rozmowę. Oparła ciężar ciała na lewej nodze, zaczynając się wachlować zdjęciami, które trzymała w prawej ręce.

- Tony Stark oficjalnie się prezentuje, jako Iron Man? - odezwał się mężczyzna, marszcząc brwi. Palcami zaczął stukać o biurko, aby przeanalizować informacje, które właśnie otrzymał. Kiwnął głową, mrucząc ciche ''mhm'', za każdym razem gdy jego informator coś mówił. - Dobra, jeszcze się zastanowię jak wykorzystam tą informację. Dziękuję Patrick. - rozłączył się i odłożył telefon na biurku, które wyminął, stając przed kobietą. - Co mówiłaś?

- Że Rosallie Stark zaczyna mieć charakterek. - powtórzyła się, wręczając mu plik zdjęć, by je przejrzał.

Na większości z nich była Rosallie, podczas swoich treningów samoobrony przy basenie z Smithem. Kilka było robiono tak, że przedstawiały całe sceny, jak ona przerzuca go przez ramię, skutecznie wrzucając do basenu. Ostatnie przedstawiały Stark, w chwili gdy mierzyła do Obadaiah z broni, trzy tygodnie wcześniej. 

- Niedługo możemy zacząć ją rekrutować. - powiedział przenosząc spojrzenie na swoich ''agentów''. - Stan? 

- Jest pod stałą opieką psychologa. Nie koniecznie współpracuje, ale teraz nie opuszcza domu. - odpowiedziała bezbarwnym głosem. 

- Co nie zmienia faktu że masz ją dalej monitorować. - odrzekł odkładając zdjęcia na bok, po czym usiadł na biurku. - Fury lada chwila sam wpadnie na to, aby ją zrekrutować. 

- Nie rozumiem, co jest tak niezwykłego w tej dziewczynie. Jest normalną bogatą dziewczyną, a muszę ją obserwować prawie cały czas. - fuknęła brunetka, kładąc lewą rękę na swoim biodrze. Przechyliła głowę w bok, a jej włosy spięte w kucyk opadły na jej ramię. 

Naprawdę nie potrafiła zrozumieć tego, czemu Rosallie Stark musiała być ochraniana i pilnowana prawie dwadzieścia cztery na siedem. Nie miała do tego problemu, wręcz przeciwnie. Przywiązała się do dziewczyny, nawet jeśli ona nie wiedziała o jej istnieniu. W końcu była świadkiem jej całego życia, od prawie osiemnastu lat, kiedy nastolatka miała roczek, a ona sześć lat. I była do niej tak przywiązana, że gdy widziała jedną spływającą łzę z oka niebieskookiej, miała ochotę zrobić wszystko, by przestała. Nawet jeśli nie wiedziała co by mogła zrobić. 

- Luna... - westchnął mężczyzna łapiąc się za nasadę nosa. Podszedł do niej kręcąc głową. - Rosallie Stark jest ważniejsza w naszej grze, niż ci się wydaje. To bratanica wielkiej Elizabeth Lewis. - położył dłonie na jej ramionach i lekko nią wstrząsnął, po czym przytulił jedną ręką, a drugą wskazał na obraz na ścianie w swoim biurze. - Odzyskamy to, co straciliśmy wiele lat temu. Nasz płomień. 

Luna skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, cicho wzdychając przy tym. Przeniosła spojrzenie na Zimowego Żołnierza, który przyglądał im się uważnie, lecz nie wypowiedział żadnego słowa. Kiwnęła głową, jakby porozumiewając się z nim telepatycznie. Musimy ją chronić.

Rosallie Stark: The Beginning of ChaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz