30. Prawda.

104 9 0
                                    

POV OCTAVIA

Koniec. Czy tamten dzień miał być moim ostatnim? Na to wszystko wskazuje. Sięgam pamięcią do ostatnich miesięcy, dni, a potem nawet przypominają mi się godziny, minuty i próbuję zrozumieć co takiego zrobiłam źle. Staram się zrozumieć co spowodowało, że znalazłam się w tym miejscu. W sytuacji bez wyjścia. W momencie, kiedy nie zdążyłam uciec przed moją przyjaciółką śmiercią.

Lecz w końcu zrozumiałam, że moje całe życie było podporządkowane temu dniu. Nie miałam bladego pojęcia, że mój los jest przesądzony. Nie spodziewałam się, że mogę być włączona w grę, której zasad nie znałam i nigdy miałam ich nie poznać. Znała je tylko jedna osoba, Sophia. Potem poznał je Michael, człowiek, który równie mocno zranił mnie jak moja macocha. I na samym końcu Jessica. Przyjaciółka, która wybrała pieniądze, stawiając je ponad relację ze mną. Trzy osoby, które zmieniły moje życie w piekło. Trzy osoby, które skrzywdziły jedyne osoby bliskie mojemu sercu. Szli po trupach. Nie patrząc na konsekwencje. Nie patrząc na trupy zostawiające za sobą. I w ramach czego? W ramach zemsty? Chore wyobrażenie Sophie na temat tego co się jej należy, zabrała mojemu ojcu szczęście, a jako kwintesencję chciał zabrać mu mnie.

To śmieszne, że ostatnie dwa lata były scenariuszem, który miał doprowadzić mnie do tego momentu, skrzywdzić mnie, zniszczyć, zabić. Torturowano mnie, rażono prądem, zostawiano ślady na mojej szyi, pełno siniaków, blizn, próbowano mnie zastraszyć wiadomościami, spowodowano wypadek, umyślnie wjeżdżając w auto, strzelano, chciano podpalić. Robiono wszystko bym zniknęła i dopełniła zemstę.

Lecz tak naprawdę to były najpiękniejsze dwa lata w moim życiu. Zaczynając od niewinnego żartu Veronicy na drodze tuż obok biblioteki, z której wyszłam. Zaopiekowała się mną. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to uratuje mi życie. Nie czułam potrzeby poznawania nowych ludzi, zaczynania czegoś czego nie umiałam pielęgnować. Przez cudownego Warrena Scotta, który od pierwszej chwili, kiedy mnie zobaczył stwierdził, że się polubimy. I tak się stało. Pokochałam go w pełni, jego humor, jego charakter, to jak dbał o mój komfort i zdrowie. Byliśmy jak dwie zranione dusze, bratnie dusze. Zatrzymując się na Hunterze, moim ulubionym blondynie na tej planecie. Alec i Hannah akceptując mnie i nie chcąc nic we mnie zmienić. Moja rodzina, która sprawiła, że ból i cierpienie, ataki i niebezpieczeństwo były na drugim planie.

Ale każda minuta stawała się lepsza w szczególności dzięki niemu. Callum Christopher Price. Szatan i anioł w jednym. Bóg I demon w ludzkiej postaci. Złodziej, który zgubił swój nieśmiertelnik i znalazł się w moich rękach i zapoczątkował coś co nie miała miejsca bytu. To było skazane na niepowodzenie. Nienawidził mnie. Ja jego. Nie wiem w którym momencie zmieniło się to w tolerowanie. Ba, nie wiem w którym momencie nawet zaczęłam lubić tego nadętego dupka i te jego humorki. Aż przepadam. Cała i bezpowrotnie. Dla niego i z nim. Znaliśmy się dwa lata. Co to jest siedemset dni w obliczu wieczności, którą chcieliśmy zdobyć. Ale przeszliśmy wiele, zbyt wiele w tak krótkim czasie. Lecz walczyliśmy o to co nas łączyło, po chwili zwątpienia zawsze znajdywaliśmy ukojenie w swoich ramionach. Dokładnie pamiętam, kiedy dostałam jedne z pierwszych wiadomości, a on od razu chciał działać, nie chcąc widzieć mnie w tym stanie. Zabrał mnie na szczyt Pasadeny, gdzie było jego tajne miejsce, a w tamtym momencie stało się nasze. Kiedy spędziliśmy razem pierwszy wspólny dzień, sami, bez przyjaciół, którzy mogliby nas pilnować abyśmy się nie pozabijali. Dokładnie pamiętam nasz pierwszy pocałunek w warsztacie i to co wtedy poczułam w dole mojego brzucha. Wspólna pierwsza noc, jego delikatność i subtelność, to jak się mną zajął i dbał, jak pięknie potrafił mówić. Pięknych chwil było mnóstwo. Nie mogłabym wybrać ulubionej. Każda po kolei jest moją ulubioną, bo spędzona z nim. Mieliśmy chwile słabości. Kiedy dobijało mnie, że nie mogę mu pomóc, bo jest tak potwornie zamknięty na świat. Kiedy ranny był oparty o drzewo i błagał mnie abym nie zabrała go do szpitala tylko sama się nim zajęła. Kiedy kłóciliśmy się o Tylora, bo wierzył dogłębnie w jego winę. Aż po naszą rozłąkę, która okazała się daremną próbą uratowania mnie, bo i tak wszystko wróciło z dwukrotną siłą.

WINNER takes allOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz