22. Musisz wtedy żyć dalej.

155 7 7
                                    

POV CALLUM

Frustracja. Łapała mnie cholerna dawka nieprzyjemnych reakcji. Ból, gniew, złość, irytacja, lęk. Dyskomfort całego ciała. W myślach uciekałem do momentu kiedy wyszedłem z domu, a ona prosiła mnie abym został. I mogłem jej posłuchać. Nauczony doświadczeniem, mogłem spodziewać się jakiś komplikacji. Przypominam sobie smak jej ust, kiedy zapewniałem ją, że za godzinę do niej wrócę. Jeszcze dwa dni temu prosiłem ją aby więcej mnie tak nie straszyła. Umierałem z obawy o nią, a dzisiaj zrobiłem jej dokładnie to samo.

Mówią, że nadzieja umiera ostatnia. U mnie właśnie umarła, a razem z nią ja.

W psychologii jest takie pojęcie „błysk". To jest moment kiedy człowiekowi w głowie się wszystko zmienia, kiedy nagle dociera do ciebie coś co było oczywiste od lat, ale teraz nabrało innego wymiaru. Byłem w kilku miejscach, w których czułem się dobrze. Poprawnie. Jednak po raz pierwszy znalazłem się w takim, z którego nie chcę odejść.

To moment kiedy wiesz, że znalazłeś swoje miejsce. Masz ludzi, którymi chcesz się otaczać. Miłość która nie jest toksyczna, nie zatruwa cię, a wręcz sprawia, że unosić się ponad ziemię. Dotarcie do tego momentu było bardzo trudne. Zajęło mi to wiele czasu. Czasem musiałem zawrócić, innym razem odpuszczałem poddany. Chciałem być szczęśliwy, ale nigdy na to szczęście sobie nie pozwalałem. I o to dzisiaj mógłbym rzec, że czułem się spełniony. Miałem wszystko o co całe życie marzyłem, ale nie wierzyłem, że osiągnę.

Pomijam sytuację w której znajdowaliśmy się od dłuższego czasu. To był kolejny wybój, który razem wiedziałem, że pokonamy. Pragnąłem normalnego życia, bez tych fajerwerków. Bo byli oni, którzy w zupełności mi wystarczali i sami stawali się wybuchami, które ocieplały moje zimne serce. Chciałem ponudzić się z moim maleństwem, poczytać książkę, obejrzeć film. Pójść na randkę. O tak. Nigdy nie zabrałem ją na prawdziwą randkę.

Już kiedy jechałem tą leśną drogą zdałem sobie sprawę, że jest coś nie tak. Nikogo nie było. Nikt za mną nie jechał. Nie słyszałem w oddali żadnego silnika motoru. Jechałem sam, a na próżno było szukać jakiś wskazówek. Wtedy dostrzegłem jak ktoś leży w rowie. Nie rusza się, a motor oddalony jest o dobre kilka metrów. Miałem jechać dalej. Wygrać tą konkurencję i zwiększyć swoje szanse w planie. Jednak zmieniłem się. Ona mnie zmieniła. Złagodniałem. I chciałem być lepszym człowiekiem. To był powód dla którego się zatrzymałem, aby pomóc temu chłopakowi.

I to był mój błąd. Być dobrym człowiekiem... Niezłe postanowienie w dzisiejszych czasach.

Kiedy pochyliłem się nad nim, dostałem czymś ciężkim w głowę. Nie mam pojęcia czy był to kamień, łopata czy inne narzędzie zbrodni. Jednak uderzenie było na tyle silne, że pamiętam jedynie tępy ból w skroni i upadek... Oraz twarz mojej malutkiej Octavii.

***

Otworzyłem oczy. Ocknąłem się otumaniony. Pewnie straciłem przytomność. Jednak jak dawno to było? I gdzie ja teraz do cholery jestem, bo na pewno to nie jest leśna droga. I do kurwy nędzy co z moim motorem? Jeśli to kolejny żart organizatorów, to przysięgam pomścić ich szybciej niż zamierzałem. Octavia! Umiera pewnie z niepokoju o mnie.

Próbowałem wstać, jednak moje ręce były przywiązane do słupa. Cholera, ból w czaszce dawał o sobie znać. Nie umiałem go zignorować. Unieruchomione ręce utrudniały mi wszystko, klęczałem a związane nogi tylko potęgowały moją złość. Rozejrzałem się po tym miejscu. Nie rozpoznawałem go, a znałem prawie każde miejsce w tej dziurze. Białe światło raziło mnie w oczy. Czułem się jak w jakimś jebanym szpitalu, jednak tutaj nikt nie chciał mi pomóc, a sącząca się krew od uderzenia z tyłu głowy spływała na ziemię.

WINNER takes allOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz