5. Wiedziałam, że po mnie wrócisz.

192 9 1
                                    

POV OCTAVIA

Zaskoczenie. Kiedy Luca poinformował mnie, tak poinformował nie zapytał, że mam zająć się kasynem, myślałam, że to nieśmieszny żart. Ale on mówił całkiem serio, bez zająknięcia i żadnego podstępu. Stwierdził, że jestem najlepszą a zarazem jedyną osobą, której może powierzyć ten biznes. Okej, ten chłop podbudował moją wartość tym, ale zarazem wiedziałam, że czeka mnie niezła harówka, bo nie ma opcji żebym coś zjebała. Musiało pójść wszystko idealnie. Nie umówiliśmy się jak długo przejmuję tutaj dowodzenia, miał załatwić wszystko w innych częściach Włoch i dopiero wrócić. Ja mu dałam wolną rękę, nie chciałam aby z tyłu głowy zamiast na interesach skupiał się jak sobie tutaj radzę. Codziennie wymienialiśmy się informacjami ze swojego dnia. Miło było wyczekiwać na coś. Bo stało się to rutyną, o tej samej godzinie dzwonił, aby powiedzieć jak mu idzie i nie czułam, że mnie sprawdza, to ja zawsze wychodziłam z inicjatywy, żeby mu o tym powiedzieć. I to było naprawdę fajne uczucie. Ale byłam też trochę zmęczona, mój zegar biologiczny szalał. Chodziłam spać o godzinach, o których niektórzy wstają do pracy, sen zazwyczaj był krótki, bo jakieś zajęcia mi nie pozwalały go wydłużyć. Jednak nie mogłam narzekać, naprawdę było dobrze. Zaskakująco normalnie jak na okoliczności.

Weszłam do kuchni gdzie siedział Liam, klikając coś na telefonie. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok. Coraz częściej tak byłam witana i stwierdzałam, że mogłabym się do tego przyzwyczaić. Przypominało mi to stare czasy, ja i on przeciw całemu światu. Była między nami jeszcze granica możliwe, że długo jeszcze będzie, ale czułam się mniej samotna. Sama w tym wielkim domu dopadały mnie niechciane myśli, a wiedząc, że mój starszy bart gdzieś tu jest, uspokaja mnie.

- Dobrze wyglądam?

- Co? – wyrwał mnie głos Liama, który zaśmiał się z mojego roztargnienia.

- Patrzysz się. Więc pytam czy dobrze wyglądam?

- A. Tak – zaczęłam szukać czegoś do jedzenia w lodówce, ale zdałam sobie sprawę, że dzisiaj zakupy mnie nie ominą - Wychodzisz z kimś? – nie miałam na celu go kontrolować, bardziej to moja ciekawość. Czy spotyka się z kimś, ma kontakt ze starymi znajomymi, jak się trzyma, to mała część tego co chciałabym wiedzieć, ale nie wypowiem tego na głos.

- Tak – po jego minie wnioskowałam, że nie jest zły na moje pytanie - Z tobą. Oczywiście jeśli tylko chcesz – poprawił się od razu jakby zrozumiał, że nie powinien mnie do niczego zmuszać. To było urocze, widzieć jego zakłopotanie taką głupotą.

- Jasne. Tylko skoczę po bluzę.

To miało być nasze pierwsze wspólne wyjście od bardzo dawna. W gruncie rzeczy od świąt w Pasadenie. Ale ulżyło mu kiedy się zgodziłam, ja sama chciałam zrobić krok w przód, a nie ciągle stać w miejscu. To było męczące, udawanie, że nie chcę naprawiać tego co było między nami. Zobaczymy do czego nas to doprowadzi, ale jeśli on cieszy się z tego wyjścia ze mną, ja też zamierzam się dobrze bawić.

- Pamiętasz jak zgubiłem cię w tym parku – kolejne wspomnienia wyszły na nasze usta, a my nie mogliśmy przestać się śmiać. Byliśmy udanym rodzeństwem, a dziećmi z dość dużą dawką energii. Jedliśmy rogale przemierzając kolejne alejki parku.

- Tak. Siedziałam obrażona na ławce z założonymi rękami dopóki nie przybiegłeś zdyszany – miałam jakieś osiem lat, a Liam miał mnie pilnować.

- Bo miałaś siedzieć na innej ławce – próbował się wytłumaczyć, ale ja wiedziałam jak było naprawdę.

- Nie Liam, to tobie się pojebały ławki.

- Okej. Prawda – przyznał się, a ja już nie potrafiłam powstrzymać śmiechu - Straciłem orientację w terenie. Bałaś się wtedy?

- Nie. Wiedziałam, że po mnie wrócisz – miałam wrażenia, że te słowa znaczyły więcej niż chcieliśmy. Bo taka była prawda. Byliśmy swoimi monumentami, bez siebie myśleliśmy, że nie przetrwamy. Dopóki nie dorośliśmy, wtedy problemy stały się większe. Wzruszyłam ramionami, a on nie ciągnął tego tematu.

WINNER takes allOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz