Prolog

275 12 1
                                    

Postanowiłam już dzisiaj pokazać wam prolog do "WINNER takes all". Chciałam, żebyście mieli mały przedsmak tego co czeka nas w tej części i czy warto oczekiwać piątkowych wieczorów.  Miłego czytania <3 

POV ???

Czekam. Tylko tyle i aż tyle. Na co? Na odpowiedni moment. On przemierzał tą drogą tysiące razy. Znał każdy zakręt, każde światła, każdą nierówność. Ja natomiast miałam teraz tylko jedno zadanie. Musiałem być lepszy od niepokonanego Price'a i zniszczyć jedną rzecz, na której naprawdę mu zależało. Nie wiem dlaczego akurat takie zlecenie. Dlaczego akurat podyktowane mi. Z tak wielu osób do wyboru, to ja miałam zatrząsnąć Pasadeną i jego mieszkańcami.

Nacisnąłem pedał gazu. Zamknąłem oczy. Miałem wszystko wyliczone. Byłem złym człowiekiem, potworem w czystej postaci, a co gorsza nie było dla mnie ratunku. Bo dokładnie wiedziałem w czyje auto wjeżdżam, a w środku znajduje się niewinna dziewczyna, która jest prawdziwym celem. Masywny dodge, bez rejestracji na drodze, która jest tak rzadko uczęszczana. To miała być zbrodnia doskonała. A nagroda na wagę życia.

I wtedy poczułem uderzenie. Pas mocno zacisnął się przy mojej szyi, odpowiednio zabezpieczając mnie przed poważniejszymi skutkami. Jednak oni kozłowali. Wielokrotnie. Szyby rozbijały się kalecząc ich ciała. Usłyszałem krzyk. Wylądowali wiele metrów dalej. Odpiąłem pas sycząc na skutek obrażeń wyniesionych z tego szarpnięcia. Powinienem być już dawno w drodze do bazy. A jednak wyszedłem z tego auta i kierowałem się w stronę moich ofiar.

Moje ciężkie kroki odbijały się echem. Pośród drzew była tylko nasza trójka. Lecz zobaczyć mógł mnie tylko on. Był przytomny. Bardzo dobrze. Musiał wysłuchać co mam mu do powiedzenia, a czasu było mało. Wiercił się próbując wygramolić się z wnętrza samochodu i krzycząc jej imię. Ale kiedy usłyszał, że ktoś się zbliża zerknął w moją stronę. Szok na jego twarzy sprawił, że uśmiechnąłem się. Rozpoznał mnie.

- Dlaczego? – nie zapytał co tutaj robię, ani jak się tu znalazłem. Był mądrzejszy niż myślałem i chodź wkurwiało mnie to strasznie, musiałem oddać mu to. Nie był chłopczykiem. Był mężczyzną.

- Zależy ci na jej bezpieczeństwie? – pokazałem palcem na brunetkę, która straciła przytomność. Kiedy zobaczyłem jak zaciska zęby wiedziałem, że zyskałem jego zainteresowanie – W takim razie mnie posłuchasz. Ona nie jest tu bezpieczna. Jest wiele sekretów. Dobrze wiesz, że my ich nigdy nie poznamy, bo jesteśmy zwykłymi marionetkami w ich rękach. Nie wygrasz z nimi. Dlatego jeśli kiedykolwiek ją kochałeś, musisz odejść. Inaczej nie skończy się to dla nikogo dobrze. Ja nie byłem pierwszy z tym zadaniem i nie ostatnim – słuchał. Kurwa, postrach tych ulic słuchał mnie uważnie i widziałem w jego oczach, że rozumiał te słowa. Coś mi podpowiadało, że zdawał sobie z nich sprawę – Wszyscy muszą myśleć, że ona nie żyje. Musisz tego dopilnować. W twoich rękach jest więcej niż jedno życie – powiedziałem wszystko co powinien wiedzieć. Moja rola dawno się skończyła. W momencie kiedy ona dalej oddycha, ja ten oddech mogę stracić.

- Czemu niby miałbym ci ufać?

Uśmiechnąłem się do siebie. Bo miałem wiedzę o jaką nikt mnie nie podejrzewał. Uważali za kogoś podrzędnego. A ja miałem wiele za uszami, plus znajomości o które nikt by mnie nie posądzał. To była moja karta przetargowa. Możliwe, że brama, która mnie uratuje.

Powiedziałem mu. Wyszeptałem jakby ktoś miał nas podsłuchiwać. Skąd miałem pewność, że to go przekona?

- Jeśli ona się dowie, to ją zniszczy.

- Twój ruch Price. Masz przewagę.

I zostawiłem go. Pewnie z najtrudniejszą decyzją w jego życiu. Ale ja musiałem uciekać. Zaszyć się. Bo jeśli on nawali, będą szukać mnie.

Nie żałowałem tego. Cieszyłem się, że w ostatnim momencie skręciłem kierownicą uderzając w tylne drzwi. Gdybym tego nie zrobił ona by umarła na miejscu. A ja wykonałbym zadanie. Ale mój czyn był biletem w jedną stronę. Miałem nadzieję, że moje kłamstwo zapłaci chociażby za kilka z moich grzechów. W tej grze nie byłem zwycięzcą. Miałem wrażenie, że nikt nim nie będzie.

Wysłałem wiadomość: Zadanie wykonane. Octavia Capone nie żyje.

Wiedziałem czemu tego nie zrobiłem. Chciałem się zmienić. Potwór chciał stać się ludzki. To był jeden z tych odruchów i musiałem za nim podążyć. Był jeszcze jeden powód. Najważniejszy.

Wtem otrzymałem odpowiedz: "Dobra robota. Jesteś wolny."

Nigdy nie będę wolny. Ale jeśli dobrze pójdzie zyskałem dla nas czas. Wieczysta Przysięga się skończyła. Organizatorzy mogli odpocząć. Kolejna edycja dopiero za pięć lat. Michael też wyjechał na wakacje. Dlatego mogło się udać.

Ruszyłem z piskiem opon. Oddalałem się, ale wraz z rosnącymi kilometrami nie umiałem pozbyć się jednej myśli. Czy jesteśmy w stanie zapomnieć o przeszłości? 

Wybrałem numer pogotowia.

- Dwudziesty kilometr leśnej drogi do Pasadeny. Wypadek. Są ranni – za nim kobieta po drugiej stronie zdążyła coś odpowiedzieć rozłączyłem się i wyrzuciłem telefon przez okno pozbywając się ostatniej rzeczy łączącą mnie z tym, że tutaj byłem.

Zniknąłem.

Niczym duch.

WINNER takes allOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz