Część 16

297 19 8
                                    

Ustaliłyśmy z Nat że ona rozpakuje rzeczy a ja zajmę się prądem, wodą i ogniem w kominku. Gdy rozpalałam w kominku Nat była w kuchni i zajmowała się zakupami. Kurde...Paczka prezerwatyw została z resztą zakupów... Udaje że wcale mi się o tym nie przypomniało i dalej zajmuje się kominkiem.

-Kochanie?-woła Nat z kuchni.

Odwracam się i widzę że opiera się o wyspę kuchenną.-Tak?

-Kupiłaś prezerwatywy. Liczysz na coś?-pyta drażniąco.

-Jak to mówią skarbie, przezorny zawsze ubezpieczony.-mówię z dumnym uśmiechem.

Kręci na mnie głową z uśmiechem na ustach i wraca do swojego zajęcia. Po kilku minutach siedzimy na kanapie przed kominkiem. Nat siedzi między moimi nogami i opiera plecy o mój przód. Bawię się kosmykiem jej włosów gdy popija herbatę. Cieszymy się ciszą, spokojem i po prostu siedzimy w przyjemnej ciszy tego wieczora trochę zmęczone po długawej podróży i całym rozpakowywaniu i ogarnianiu domku.

POV Tony ~wcześniej~

Y/N wyszła z sali zostawiając nas samych. Mam wielkie poczucie winy bo wyglądała na zawiedzioną i zranioną naszą reakcją i oskarżeniami. 

-Mogliśmy spokojnie zapytać a nie ją oskarżać...-mówię cicho.

-Ona nas teraz znienawidzi, i Nat pewnie też jak się dowie to będzie wkurzona.-powiedział Wanda.

-Musimy ją przeprosić.-postanawiam i wstaje ze swojego miejsca.

Cała grupa się zgodziła i poszliśmy w ciszy do pokoju Y/N. Zapukałem ale drzwi się otworzyły. Weszliśmy powoli i zastaliśmy pokój w bałaganie. Ewidentnie pakowała się na szybko. Uciekła. Przez nas i nasze głupie oskarżenie. Rozglądam się jeszcze raz po pokoju i widzę jej laptop i telefon na biurku. 

-Clint sprawdź pokój Natashy.-mówię patrząc w pustkę.

Dopiero nazwała mnie tatą a teraz uciekła. Zwaliłem sprawę i to po całości. Słyszę że Clint wraca.

-Jej pokój wygląda podobnie i zostawiła telefon.-mówi Clint.

-Zabrała Nat.-mówię z ulgą w głosie.

-I to cię cieszy?-pyta Steve.

-Wole żeby byłą z Natashą nie wiadomo gdzie niż żeby była sama nie wiadomo gdzie.-mówię mu.

Przechodzę przez jej pokój i zatrzymuje się przed zdjęciem jej i jej przyjaciół. Podnoszę je by lepiej przyjrzeć się jej twarzy.

-Wróć. Wiem że zwaliłem ale wróć.-powiedziałem cicho.

Prawie dwie godziny spędziłem sprzątając jej pokój. Chciałem żeby było czysto na jej powrót. Nie mogłem iść do warsztatu. Bez niej to nie to samo...Brakowałoby mi jej docinek że coś źle robię, jej poprawiania mnie i naszych dyskusji podczas pracy. Była z nami tydzień a ja już nie mogę bez niej żyć...

I olśniło mnie. Linda. Jej terapeutka musi coś wiedzieć. 

-J.A.R.V.I.S. znajdź mi szybko adres Lindy terapeutki Y/N.-mówię stojąc dalej w pokoju córki.

-Wysyłam adres na Pański telefon.-mówi sztuczna inteligencja.

Natychmiast ruszyłem do garażu by jechać pod ten adres. Droga nie była długa. Wysiadam i kieruję się do budynku. Wciąż jest otwarte. Wchodzę do środka ale już spokojniej.

-Kto by pomyślał że sam Tony Stark przyjdzie do terapeuty.-zaśmiała się blondynka opierająca się o futrynę.

-Przepraszam znamy się?-pytam lekko zmieszany.

Kobieta uśmiecha się do mnie i wchodzi do pokoju za nią.

-Idziesz?-pyta jakby to było oczywiste że mam za nią iść.

Idę do pokoju. Tajemnicza kobieta wskazuje na krzesło przed jej biurkiem. Siadam niepewny co się właśnie dzieje.

-Trochę o tobie słyszałam.-mówi kobieta.

-Od kogo?-pytam całkowicie zdezorientowany.

-Od twojej córki, ale nie mogę powiedzieć więcej.-mówi Linda.

-Więc jesteś Linda?-pytam a kobieta kiwa głową na potwierdzenie.-Y/N uciekła i próbuje ją znaleźć wiesz gdzie ona jest?

-Nie wiem. Jest z Natashą w jej domku po mamie ale nie wiem gdzie jest.-mówi Linda.

-Zwaliłem sprawę.-zaczynam mówić.-Chciałem zapytać delikatnie o tabletki ale Rogers mnie namówił że nic mi nie powie. Nie powinienem go słuchać to było głupie. Znam ją od tygodnia a świadomość że nie wiem gdzie jest mnie dobija.

-Stałeś się rodzicem. Po tym co mówisz zależy ci na córce.-mówi Linda.-Jej też zależy. Gdy zaczęliście spędzać czas w warsztacie była taka szczęśliwa.

-Cały dzień nie mogłem wejść do warsztatu. Bez niej to nie to samo.-mówię.

-Ona wróci. Zawsze wyjeżdża na święta. Najwcześniej wróci w środę a jeśli nie to wróci w weekend.-powiedziała Linda.

-Skąd możesz to wiedzieć?-pytam lekko zdziwiony.

-Znam ją od dwóch lat Tony. Dziewczyna ma swoje schematy.-mówi Linda.

-Czyli mam się nie martwić? Nie mogę. Zostawiła telefon i nawet nie mogę zapytać czy wszystko dobrze.-mówię uniesiony.

-Tony uspokój się. Nic jej nie będzie. Zawsze jeździła sama a teraz jest z Romanoff. Wróci. Ochłonie i wróci. To były poważne oskarżenia i nie liczcie że po jej powrocie wszystko będzie dobrze.-wyjaśnia Linda co mnie trochę uspokaja.-To jednak odważne że przyszedłeś tutaj by o nią pytać i o to czy z nią dobrze.

-Zależy mi na niej. To moja córka.-mówię pewnie.

Królowa Pik (Natasha Romanoff x Czytelniczka)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz