Część 14

298 15 16
                                    

Mam dziś pierwszą lekcję gotowania z Wandą. Może nie spalę kuchni...

Idę do kuchni i Wanda już na mnie czeka.

-Jesteś na czas.-mówi z uśmiechem.

-Wolałam się nie spóźnić...-śmieję się lekko, ona mnie trochę przeraża po tym jak wyciągnęła mnie i Tonego z warsztatu.

-Zaczniemy od czegoś łatwego.-zaczyna Wanda.-Ugotujemy jajka na miękko.

-Jesteś pewna?-pytam wiedząc że stać się może dosłownie wszystko.

-Oh już nie przesadzaj.-mówi Wanda pewnie-Weź garnek i nalej do niego wody.

Robię co mi mówi i jeszcze wszystko jest całe.

-Włóż jajka i odmierzaj czas.-kieruje dalej Wanda.

-Ile mam odmierzać czasu?-pytam wkładając jajka do wody.

-Cztery minuty.-mówi Wanda.

Ustawiam więc stoper na telefonie i idziemy z Wandą usiąść przy stole, czekając na nasze jajka, zrobione przeze mnie. Siedzimy tak chwile i zaczynam czuć dziwny zapach. Patrzę na Wandę i ona ewidentnie też to czuje. Idziemy za zapachem by zobaczyć garnek w ogniu. Panikuje i pobiegam by zabrać go z ognia. Wanda biegnie obok mnie i używa mocy by zabrać garnek.

-JAK?!-krzyczy Wanda gdy sytuacja jest opanowana.

-MOWIŁAM ŻE WSZYSTKO MOŻE SIĘ STAĆ!-bronię się.

Zaraz słyszymy dzwonek do drzwi. Tony zamówił pizze wiedząc że Wanda uczy mnie dziś gotować. Zaraz Steve woła mnie i Wandę, a my wyglądamy jakbyśmy wyszły z pożaru. Wanda dalej nie wierzy w to co się stało. Idziemy do stołu w kompletnym szoku.

-A wam co się stało?-zapytała Pepper marszcząc brwi.

-Wanda uczyła mnie gotować jajka.-mówię siadając obok Nat i Petera.

-Garnek stanął w płomieniach...a potem wybuchł.-powiedział Wanda.

-Y/N i czynności kulinarne.-zaśpiewał Peter.

-Prosiłam żebyś tego nie robił...-jęknęłam lekko zdenerwowana.

Przejechałam ręką po szyi aż do połowy mostka. Nie. Nie. Nie. Nie. Panika zalała moją twarz i w pośpiechu wstałam od stoły. Szybkim krokiem prawie pobiegłam do kuchni. Zaczęłam gorączkowo szukać ale nie było go tam. Przebiegam przez jadalnie i wszyscy się na mnie patrzą.

-Y/N? Coś nie tak?-zmartwił się Tony.

-Naszyjnik, nie ma go.-powiedziałam biegnąc do swojego pokoju.

Gdy tylko otworzyłam drzwi zaczęłam szukać. Rozwaliłam wszystko co miałam w pokoju i zajrzałam w każde możliwe miejsce. Łzy płynęły mi po twarzy. Zgubiłam naszyjnik mamy...Zrezygnowana usiadłam na podłodze i oparłam się plecami o łóżko. Zaczęłam płakać. To była jedyna rzecz która mi po niej została...

Słyszę jak ktoś wchodzi do pokoju. Szybko wycieram twarz rękawami i widzę Tonego. Podchodzi do mnie i siada obok na podłodze.

-Chcesz mi powiedzieć co to za naszyjnik?-zapytał cicho.

-To naszyjnik mamy.-mówię a łzy znów spływając po mojej twarzy.-Zgubiłam go.

Zakryłam twarz dłońmi i znów zaczęłam płakać. Nagle poczułam że ktoś mnie przytula. Tony mnie przytulił. Nienawidziłam go a teraz? Teraz z nim mieszkam, rozmawiam, pracuje i nawet płaczę gdy on mnie przytula. Cholera nawet prawie nazwałam go tatą?! I chyba chce żeby nim był... Był wspierający i inne bzdety do których nigdy nie przykładałam uwagi. Jak wtedy gdy się martwił bo spóźniłyśmy z Nat.

Królowa Pik (Natasha Romanoff x Czytelniczka)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz