6

227 7 0
                                    

Mój był spokojny i długi... no miałam nigdy takiego.. odkąd pamiętam..

Czemu? Dzięki niemu? Tak, wiem że to chłopak.. miał taką posturę. Powinnam się bać ale o dziwo, jestem spokojna, nie boje się, nie jestem wkurzona ani smutna... poprostu spokojna.

Cieszę się że dzięki niemu mogłam spać, chciałabym mu to powiedzieć.. Ale jednak z drugiej strony włamał mi się do domu, niewiadomo jak.. drzwiami, czy moim oknem jak Barnes.

Okno było otwarte jak zawsze żeby mógł wejść, a przez drzwi rodzice by go usłyszeli i kazali mu wyjść... a co jeśli to morderca i zabił moich rodziców?!

Wstałam i otworzyłam drzwi, były zamknięte, ale mógł je zamknąć z drugiej strony. Wyszłam po cichu i usiadłam na schodach czekając na jakiś odgłos. Tak, żyli. Słyszałam ojca rozmawiającego z kimś przez telefon, rozmawiali o pracy. Natomiast mamy nie słyszałam, nie mialam ochoty jej spotkać więc wróciłam do pokoju zamknęłam drzwi i odwróciłam się, na łóżku siedział Barnes.

- Jak się spało?

Spojrzałam na niego spod byka, muszę być dla niego wredniejsza, żeby się nie zakochał... jeśli byłby z Rose i zakochał we mnie.. bałabym się przyszłości.

Wzięłam telefon i usunęłam jego zdjęcia, tapetę a także nazwę zmieniłam na "Barnes", mimo że "Buck" nie należało do takich romantycznych rzeczy, to nie chciałam do niego jako jedyna mówić ksywką.

- Skoro nie odpowiesz, to mam ci do powiedzenia że mój przyjaciel do mnie przyjeżdża, zostaje może na 2 tygdonie.

Nie zwracałam na niego uwagi, chciałam żeby sobie poszedł, było to nie miło z mojej strony i to bardzo.. ale nie chce dawać mu nadzieji... a co bardziej, samej sobie.

Chwilę siedział w ciszy, oczekiwał na moją odpowiedź, lub cokolwiek żebym coś powiedziała. Ja natomiast go ignorowałam, jego wzrok wbijający się w moje oczy i przyciągający do niego.

Westchnął, i poszedł. Nie miał ze sobą jedzenia, więc zapewne przyszedł ze mną tylko pogadać... szkoda mi go teraz, mimo że go pragnę.. to nie mogę.

Był seksowny, miał na sobie granatowa bluzkę która pokazywała jego mięśnie, spodnie miał w moim stylu w kolorze czarnym, tak samo buty.

Rzuciłam się na łóżko, i westchnęłam... Już minęło parę dni a mysle że miesiące. Mam nadzieję że pojadą niedługo. Słyszałam wcześniej ojca jak rozmawiał o pracy, więc jest szansa że jutro będą jechać. I mam nadzieję że nie wrócą.

***
Jednak nie pojechali, już siedzę tu 3 dzień, Barnes przynosił mi jedzenie ale nie rozmawiał, zostawiał je na oknie a jak chciałam go przeprosić to bez słowa odchodził. Czuję się z tym źle ale wiem że tak właśnie musi być, nie powinniśmy wogule się znać. Ten "złodziej" nie wrócił, więc to musiał być sen..

Usłyszałam pukanie i później głos ojca.

- Zaraz lecimy, praca nas wzywa... Następnym razem postaramy się być tu dłużej.

Dłużej? Chcą mnie aż tak odizolować od świata? Od ludzi? A może nie powinno mnie tu być?

Czekałam aż pojadą, żeby się z tąd wynieść. Pójdę dziś spać u Rose. Przebralam się w białą luźna bluzkę, niebieskie luźne spodnie i do tego białe trampki z białą czapka z daszkiem.

Siedziałam około 2 godziny, aktualnie jest 16:30, usłyszałam jak rodzice wychodzą. Poczekałam jeszcze parę minut żeby się upewnić że na nich nie wpadnę, gdy byłam pewna, wyszłam.
Zamknęłam za sobą drzwi i przebiegłam truchtem do Rose, światło jak zwykle się paliło. Mimo że dopiero co się lekko ściemniło to i tak zapala.

Weszłam i ruszyłam w stronę salonu, chciałam się rzucić na sofę ale nagle zobaczyłam na moim miejscu posturę mężczyzny. Niewiem kto to był, ale nie podobał mi się tutaj.. był ładny a także nie za stary i nie za młody, patrzył na mnie a ja na niego.

Usłyszałam głos Rose, i odwróciłam się w tą stronę. Zobaczyłam Barnesa z nią. Więc to pewnie ten jego kolega.

- Świetnie. - Powiedziałam i wyszłam, nie trzasnełam drzwiami bo Rose tego nie lubi, a nie chce jej psuć humoru ze względu na niego.

Pobiegłam do parku dla psów, nie było tam żadnych odchodów bo każdy po sobie sprząta a nawet jeśli nie to są tu ludzie którzy zawsze sprawdzają czy czysto i sprzątają na bieżąco.

Położyłam się na polanie z kwiatami, wzięłam stokrotkę i patrzyłam na nią.
Stokrotka to mój ulubiony kwiat, wyróżniał się tak samo jak ja. Był jednym białym kwiatkiem, a ja jedną młodą dziewczyną w tym całym miasteczku.

Usłyszałam głosy Rose, Barnesa i tego chłopaka, szukali mnie. Nie chciałam ich widzieć, przekręciłam się na bok żeby patrzeć czy do mnie nie idą. Nagle poczułam dotyk, mocny. Złapał mnie za usta, żebym nie wydawała żadnego dźwięku. Zostanę porwana, zgwałcona i zamordowana. Teraz właśnie myślę że mogłam do nich iść, to byłby dobry pomysł, nic by mi się nie stało.

Próbowałam krzyczeć, ale na marne, walneli mnie czymś i moje oczy się zamknęły, ostatni widok to był Barnes odwracający się w tą stronę i patrzący na mnie, gdy ja upadam.

Słyszałam krzyki, nie mogłam otworzyć oczu, bałam się. Zbyt bardzo, słyszałam przekleństwa i nagle usłyszałam krzyk Rose.

Automatycznie moje oczy się otworzyły, nic jej nie było, za to ja odczuwałam zbyt duży ból, nie mogłam się podnieść. Syknęłam z bólu i zawinelam się w kłębek, głowa mi pękała w tym momencie. Znowu automatycznie moje oczy się zamknęły, ale już na dłużej. Zobaczyłam widok jakiego nie chciałam. Mojego brata, w kałuży krwi, krzyki, trzaskające się drzwi samochodów, dźwięk alarmu policyjnego a także karetki. Krzyk rodziców, załamanych. I to była moja wina, gdybym nie biegła... gdyby mnie wogule nie było.. on by żył. Zniszczyłam mu szansę na dobre życie, przy tym odbierając sobie szczęście, miłość. Nie chcę takiego życia, lecz to moja pokuta. Przy życiu trzymają mnie tylko 2 osoby, ale .. ja też ich ranie, oni martwią się o mnie, zamiast o siebie. Słuchają mnie godzinami żeby poprawić mi chumor, a ja nie umiem nawet doradzić jednym jebanym tekstem. Zawsze gdy mówią o sobie, jestem cicho. Niewiem co mam im odpowiedzieć, niewiem czy będzie to dobra odpowiedź, niewiem czy oni serio chcą to słyszeć.
Chciałabym im ulżyć, ale nie potrafie. Zawsze mówię że to oni będą cierpieć, ale najbardziej będę cierpieć ja. Dlatego że zostawiłam ich z moim nieżywym ciałem, nie informując jak się czuje, nie mówiąc że chce się zabić i zostawić ich samych, ze swoimi problemami, co oni zrobią? Czym się będą zajmować i opiekować jak nie mną? Kto teraz będzie ich oczkiem w głowie, jak nie nastoletnia dziewczyna z problemami których oni próbują wyleczyć?

Obssesion × Bucky Barnes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz