Marcus śmiał się cały czas z Rose albo kłócił z Barnesem, ja z Sebastianem i Bucky'm rozmawialiśmy o różnych tematach takich jak przyjęcia, jakieś sklepu lub obgadywaliśmy tą zakochaną parkę.
- Rose idziemy? - Spojrzałam na rose która się rumieniła przez te słowa które powiedział Marcus.
Zasłoniła twarz i poszła z nim na scenę, natomiast Sebastianowi zachciało się iść do łazienki przez co zostawili mnie z osobą która ma ochotę mnie rozszarpać.
- zadowolony z siebie? - sama zaczęłam ponieważ wiedziałam że i tak się to zacznie, nie chciałam żeby poszło to na mnie i dać mu wygraną.
- ja? Spójrz na siebie, widać ci cycki i poszłaś do klubu. Myślałaś że zostawię cię w takim stroju samą?
- Nie jestem sama, jest ze mną Sebastian Rose i Marcus. Czuję się przy nich bezpieczna.
- A przy mnie nie?
- Jeszcze bardziej bezpieczniejsza, a także bardziej zagrożona. - po moich słowach spojrzał na mnie dziwnie, zgaduje że zdziwiło go słowo "zagrożona" lecz mówiłam prawdę, byłam zagrożona. - jakieś dziewczyny chciały do ciebie zagadać, wiem że mnie nie zdradzisz ale czułabym się z tym źle do tego były ładniejsze więc na początku byś ze mną zerwał i później z którąś z nich był.
Usłyszałam jego śmiech, spojrzałam na niego a jego ręka zasłaniała twarz, śmiał się z moich słów. Nie rozumiem dlaczego, szczerze mówiłam że są ładniejsze a także prędzej by zerwał i dopiero z nimi był niż odwrotnie.
- Słuchaj, nie musisz być zazdrosna. Nie zdradzę cię, jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką widziałem i nikogo innego nie będę chciał.
Wsłuchiwałam się w jego słowa, to brzmiało jak sen lecz miałam pewność że były prawda. Bo te słowa były od niego, a nie kogoś innego. On mnie nie okłamywał. Po tych słowach oparł rękę na oparciu który był za mną a metalową rękę położył na moim udzie przez co przeszedł przeze mnie przyjemny i zimny dreszcz. Podobało mi się to. Przybliżył się do mnie i mnie delikatnie pocałował i odwzajemniłam pocałunek, pochyliłam się w jego stronę i położyłam dłoń na jego policzku a druga na jego barku i kawałku szyi.
Gdy oprzytomniałam otworzyłam oczy i odepchnelam go od siebie. Zapomniałam że jestem w klubie gdzie są też oni, nie chciałam żeby teraz i w taki sposób się o nas dowiedzieli. Nie mogłam na to pozwolić, Barnes to zauważył... że nie chce teraz tego im oświadczać. Westchnął i usiadł tak jak wcześniej, oparty i z założonymi rękami na piersiach. Zauważyłam że Sebastian wrócił z łazienki chwilę po tym zdarzeniu.
- Idziemy zatańczyć? - spytał wesoły Sebastian, zgodziłam się. Barnes również się zgodził ale niechętnie, musieliśmy go namawiać z kilka minut.
Zaciągnęliśmy go na parkiet i zaczęliśmy zabawe do jakiegoś phonku, nie zbyt mi się ono podobało. Znam lepsze, które byłyby na te imprezę idealne a ludzie by zaczęli wariować lub uciekać z bólem uszu. Takie były najlepsze.
Zaczęłam tańczyć z Sebastianem ale nie chciałam zostawiać samego Bucky'ego więc złapałam go za rękę i zaciągnęłam. Po czasie zaczął tańczyć, i no powiem... umiał tańczyć.
***
Usiadłam zmęczona razem z Bucky'm na naszych miejscach, nie wiem skąd Sebastian nauczył się tak tańczyć żeby się nie zmęczyć. Ostatnio jak go widziałam na parkiecie wyglądał tak samo jak weszliśmy, a to pewnie było z godzinę lub więcej temu. Barnes też nie wyglądał na bardzo zmęczonego, byłam na to wściekła.- Dlaczego wy się nie męczycie?! - krzyknęłam na tyle głośno że usłyszał mnie głośno i wyraźnie.
- Ponieważ nie wyginamy się tak żeby obcy chcieli nas przelecieć. - odpowiedział wprost bez zastanowienia, to pewnie miało dwa znaczenia.
W odpowiedzi westchnęłam i odwróciłam się plecami do niego a także oparłam się o jego ramię. Słyszałam jego śmiech, nie śmieszyło mnie to tylko zdziwiło.
- Na mnie młodzi nie lecą - mam nadzieję że wie że jestem na niego wkurzona.
- Jestem twój. - powiedział to powoli i głośno żebym zrozumiała jego słowa podczas gdy piosenka grała, czułam jak się lekko rumienie, dlatego nie odwracalam głowe w jego stronę.
- A ja twoja - powiedziałam szczerze.
To była prawda i byłam tego pewna, bardzo pewna. Nie kochałam nikogo tak jak jego, dla niego byłabym w stanie zabić żeby on miał dobrze i ze mną został.
Przechylilam głowę do tyłu żeby zobaczyć jego. Był idealny, światło oświeciło jego twarz, oczy nos brwi usta... był przepiękny.
Jego jasne oczy skierowały wzrok na mnie i się uśmiechnął przez to jak na niego patrzę, pewnie wyglądałam głupio. Ale... jego uśmiech. Był cudowny, cały on był cudowny.
Nie chce go stracić.
Podniosłam rękę i dotknęłam jego miękkich włosów, zaczęłam go lekko głaskać po głowie. Wpatrywał się we mnie, a ja byłam nim zachwycona. Byłam zachwycona że był mój, że tylko ja mogę go głaskać po głowie, pocałować, spać. Jestem bardzo o niego zazdrosna. O wzrok, uśmiech z odległości, byłabym zła. Wściekła.
Lecz jestem pewna że do tego nie dojdzie, bo on mnie kocha. Nawet dłużej ode mnie.
Wpatrywałam się w jego jasne tęczówki w między czasie glaskalam go po głowie. On za to siedział nieruchomo, wyłącznie uśmiechał i wpatrywał we mnie... kochałam ten jego uśmiech, wzrok,wszytsko.
CZYTASZ
Obssesion × Bucky Barnes
RomanceJestem okropną osobą, nie zasługuje na szczęście. Nie zasługuje na Ciebie.