8.

224 21 0
                                    

~~MAROU~~

Obudziłem się w obcym pomieszczeniu. Sypialnia, w której się znalazłem, była bogato zdobiona, w przeciwieństwie do mojej chatki.

Do środka wpadły służki.

– Panie – ukłoniły się nisko – Możemy w czymś pomóc?

To tylko sen, prawda? Jednak z jakiegoś powodu czułem się... Inaczej.

Do środka sypialni wszedł Samael. Czarne włosy miał upięte w wysoki kucyk, a na sobie bogato zdobiony mundur. To dziwny sen.

– Tym razem nie będziesz mógł się wyprzeć, że o mnie nie śnisz, Aniele – rzucił zaczepnie, wypraszając gestem służki.

– Coś ty zrobił? – zapytałem go, patrząc na niego podejrzliwie.

– Kwiaty, które dostałeś, użyłem silnej magii i narkotyku i tak połączyłem nasze świadomości. To wciąż sen, aczkolwiek w tym dziś odrobinkę maczałem palce – uśmiechnął się niewinnie i wyciągnął w moją stronę dłoń. Niechętnie ją chwyciłem.

– Witaj w moich skromnych progach, Marou – zaprowadził mnie do wielkiego lustra stojącego w pomieszczeniu. Odbicie w lustrze, było tym samym, ale innym odbiciem. Dotknąłem swoich czarnych włosów.

– To może być twój dom. Będziesz mieć tutaj wszystko, czego zapragniesz. A nawet więcej... Musisz tylko Upaść. Nie musisz nawet nikogo krzywdzić. Wystarczy, że pójdziesz do Zafkiel'a i poprosisz go, by sprawdził, czy twoja bratnia dusza wcześniej nie upadła. Szybko dostrzegą swój błąd. To nie będzie nawet bolało, a nikt nie będzie nawet wiedział, że już się zdążyliśmy poznać – mówi uwodzicielskim głosem. Odsuwam się od niego i spoglądam na niego. Może i jest piękny, ale ma zepsute wnętrze.

– Nie Upadnę. Nigdy – powiedziałem.

– Kiedyś odkryją, swój błąd, uwierz mi. Jeśli teraz Upadniesz, nie będziesz musiał obawiać się o swoje życie. A obiecuję, że nie spadnie ci tutaj włos z głowy.

– Nie – czy Samaelowi można w ogóle ufać?

– Nie chcę dla ciebie źle, Aniele – mówi – Mógłbym pójść do samego Michaela i kazać mu cię oddać. Uwięzić w Piekle... Nie masz żadnych alternatyw.

– Nie zrobisz tego – powiedziałem zlękniony. Nie zrobi nic takiego?

Czarnowłosy wybuchł śmiechem.

– I żyć ze świadomością, że mnie nienawidzisz, Aniele? Jak tylko zbudzisz się, spal kwiaty, w ten sposób nikt nie skorzysta z tego sposobu, by skontaktować się ze mną – polecił Samael – Bywaj Aniele, zobaczymy się już wkrótce – uśmiechnął się delikatnie i znikł w powietrzu.

Nie wiedziałem, co powinienem myśleć o Samaelu. Sprawiał, że mam mętlik w głowie.

~~

Trenowałem każdego dnia i każdego dnia opuszczałem Nieboskłon, by móc stoczyć pojedynek z Samaelem. Jednakże ten nie pojawiał się – wcześniej odnosiłem wrażenie, że Upadły oczekiwał mojego przybycia, a teraz...?

Bolało mnie, że go nie widziałem. Byłem zły, że nie mogłem stoczyć z nim walki, a moje serce przepełnione było ogromną tęsknotą i żalem. Trudno było mi już samemu stwierdzić, co czuję do Samaela.

Czy jest to nienawiść? Samael zdaje się... Nie chcieć mojej zguby. Chociaż wydaje się, że właśnie tego pragnie, to... Zawsze daje mi do zrozumienia, że tego nie chcę.

– Marou – Michael bierze głęboki wdech – Znów dajesz się ponieść emocjom.

– Przepraszam – odgarniam lepkie od potu kosmyki i wbijam swój wzrok w zieloną trawę.

Trylogia Soul Journey:  Heaven is where you are. Tom I.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz