~~SA'EL~~
– Dokąd się wybierasz Sa'elu? – pyta się mnie Stwórca, a towarzyszące mu Archanioły spoglądały na mnie z zazdrością, że Seraf stał się ulubieńcem samego Stwórcy.
– Po zioła – odpowiadam szczerze. Raczej nikogo już nie dziwi, że w wolnych chwilach zajmuję się ziołolecznictwem, jednak nie takim jak każdy myśli. Raczej moje mikstury nie uleczą chorego, a wręcz przeciwnie – dobiją go. Oczywiście wiem, jak ratować czyjeś życia; jednak nie ja pierwszy i nie ostatni ratowałbym innych. Tworzenie trucizn? W Nieboskłonie to dość haniebne zainteresowanie, o którym oczywiście musiał przypomnieć mi Gabriel.
– Kolejna mieszanina ziół, która zabije w mniej niż trzy sekundy? – w głosie Gabriela słychać był pogardę. Upadli również używają takich metod, nawet gorszych. Dlaczego my również nie możemy? Dlaczego mamy być gorsi od naszego wroga?! Gdybyśmy również grali nieczysto jak Upadli, może dawno temu zdołalibyśmy wygrać
– Wciąż do tego dążę, Gabrielu – mówię spokojnie – Jeśli mi się uda... Poproszę cię o pomoc – uśmiecham się, a Gabriel wygląda tak jakby, właśnie został spoliczkowany.
– Sa'elu – upomina mnie Stwórca, spokojnym głosem. On jako jedyny nie spogląda na mnie krzywo. Wydaje się rozumieć mnie i... wspierać?
– Ale niby dlaczego miałbym nie prosić o pomoc Gabriela? Może w końcu przestał być nadętym i zaufanym w sobie sukin... – nie kończę, tylko dlatego, że wzrok Stwórcy stał się groźniejszy. Wciąż nie rozumiem, dlaczego sam Stwórca traci czas na kogoś, takiego jak ja, skoro obok siebie ma tyle podlizujących się mu istot. CO we mnie jest takiego interesującego?
Nie pasuje tutaj i każdy o tym to wie. Codziennie dają mi to do zrozumienia, że jestem tutaj niechciany. Chociaż nikt nie ośmielił mi się powiedzieć tego prosto w twarz – za pewnie obawiając się, że w ramach zemsty otruję, bądź zabiję. Nie chcę się chwalić, ale... Moje umiejętności nawet przerastają Archaniołów.
– Poszukaj jakichś ziół w Edenie – radzi mi stwórca, ku niezadowoleniu już wszystkich.
– Stwórco – odzywa się Kamael – Czy to dobry pomysł?
Zazdrość.
Właśnie tak, zazdroszczą mi, że to ja odwiedzam Eden, a nie oni. Zbytnio nie interesuje mnie, czemu akurat mi Stwórca pokazał swój ogród, ale nie narzekam. Jest tam wiele roślin, których właściwości nie znam.
Dlatego też doskonale zdaję sobie sprawę z ich obaw – jeśli stworzę skuteczną truciznę z ziół, których nikt nie zna... Ich życie będzie leżeć w moich rękach. Tylko ja będę wiedzieć, jak kogoś takiego uleczyć.
I nie podoba im się oczywiście moja zażyłość ze Stwórcą. Niektórzy sądzą, że... Planuję pozbyć się Stwórcy i samemu zająć jego miejsce. Nawet otrzymałem swój przydomek – Samael, Trucizna Stwórcy. Cóż... Podoba mi się. Myślę, że pasuje do mnie.
Jednak nic w głowie mi pozbycie się Stwórcy; owszem chcę zmienić Nieboskłon, ale nie takimi metodami. Nie chcę być jak Lucyfer, który zamierza wszystko zniszczyć, by osiągnąć swój porządek. Chcę zrobić to w swój własny sposób.
~~
– Stwórco – mówię, kiedy odwiedza mnie w Edenie, w którym się skryłem przed krzywymi spojrzeniami. Upadli Aniołowie znowu zaatakowali i paru naszych zostało otrutych. Oczywiście niektórzy uznali, że to był sabotaż, za którym stoję ja.
– Jak się czujesz Sa'el? – pyta mnie, przestaję zrywać kwiaty, z których plotłem wianek i spojrzałem na swoje znamię. Moja przeznaczona połówka będzie nosić identyczne... Czasami staram się, być dla niej... Lepszą wersją siebie. Czy gdybym porzucił tworzenie trucizn na rzecz innych, według Kamaela, rzeczy, przestaliby spoglądać na mnie jak zło w najczystszej postaci?
CZYTASZ
Trylogia Soul Journey: Heaven is where you are. Tom I.
Short StoryMarou jest Aniołem, a Samael Upadłym Aniołem. Mimo różnic są sobie Przeznaczeni. Początkowa niechęć szybko przeraża się w większe uczucie, na które nie mają oboje wpływu. Zdając sobie sprawę z zagrożenia, jakie ich czeka, postanawiają złamać zasad...