Pierwszy dzień

6.2K 152 25
                                    

MADELYN

Podjechałam samochodem pod firmę, zgodnie z planem, tak jak ustaliliśmy to z ojcami. Spojrzałam w górę, gdzie na wielkim szklanym budynku znajdował się napis.

HEARD&WALLACE COMPANY

Zaparkowałam na parkingu mieszczącym się przy firmie, po czym wysiadłam z auta. Spojrzeniem omiotłam okolicę i odetchnęłam z ulgą, gdy zauważyłam, że nie ma jeszcze samochodu Gabriela. Wyjęłam telefon z torebki i sprawdziłam godzinę.

Za pięć dziewiąta.

W oknie samochodu zobaczyłam swoje odbicie. Miałam na sobie białą spódniczkę sięgającą do połowy uda i tego samego koloru sweterek z dekoltem w literę V. Na ramiona założyłam brązowy płaszcz, a na nogi czarne buty za kolano.

Kilka chwil później obok mojego samochodu zaparkował czarny mercedes Gabriela.

Kurwa. Trzeba przyznać, że samochód ma zajebisty.

Właściciel, który właśnie wysiadł z auta ubrany miał czarny golf, spodnie i płaszcz.

Przystojny to on jest, nie mogę zaprzeczyć. Gdy go zobaczyłam po tylu latach byłam w niemałym szoku.

Rysy jego twarzy się wyostrzyły, zapuścił brodę, przez co wygląda bardziej męsko. Sylwetka stała się bardziej rozbudowana. Jestem pewna, że kilka razy w tygodniu ćwiczy na siłowni. Włosy ułożone, delikatnie opadające mu na czoło.

Ciekawe, czy w dotyku są jedwabiste .Aż by się chciało przeczesać je palcami, a także dotknąć tego cudownego ciała i zobaczyć je bez koszulki.

Mad o czym ty do cholery myślisz? Nienawidzisz go. 

Oczywiście moja przemiana także wprawiła go w szok. Dokładnie widziałam tą emocję malującą się na jego twarzy, gdy zobaczył mnie w restauracji.

Odczuwałam z tego niemałą satysfakcję .Z spojrzeń innych mężczyzn także.

Niech patrzą na coś czego nigdy nie dostaną.

Telefon trzymany w ręce wydał dźwięk świadczący o przychodzącej wiadomości. Otworzyłam ją i zobaczyłam wiadomość od Camerona.

Camelon: Powodzenia z moim braciszkiem!

Camelon to pseudonim nadany przez moją młodszą siostrzyczkę.

Mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Kocham moich przyjaciół.

Zdążyłam odpisać na wiadomość zanim mój wspólnik do mnie podszedł. Wyłączyłam telefon i schowałam go do torebki.

-Dzień dobry-rzekł na przywitanie.

-Dzień dobry, ojcowie już są?-zapytałam.

-Są, wejdźmy do środka. Pogoda się psuje.

Faktycznie, niebo zrobiło się trochę ciemne ,zaraz pewnie będzie padać.

Ah, ta kochana jesień.

Pogoda chyba wyczuwa mój humor, który pogorszył się po zobaczeniu Gabriela.

Przeszliśmy do drzwi wejściowych. Otworzył drzwi, przez które przepuścił mnie pierwszą, a następnie przeszliśmy przez bramki, które otworzył nam ochroniarz, gdy tylko nas zobaczył.

Inni muszą używać kart, a nas widzą i już otwierają, cudownie.

-Pieprzony dżentelmen-wymamrotałam cicho pod nosem.

Weszliśmy do windy, po drodze mijając pracowników, którzy witali się z nami skinieniami głowy. W windzie byliśmy sami. Wcisnęłam przycisk na najwyższe piętro.

PARTNERS WITH BENEFITS/18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz